@Przemko powiedział(a):
Ale są też i takie wiadomości, Układ Sił:
"Stany Zjednoczone odmawiają wsparcia dla europejskiej koalicji chętnych podczas jej ewentualnego rozmieszczenia na Ukrainie
USA bardzo dobrze pamiętają, że jak ostatnio Francja i Niemcy samodzielnie zmontowały akcję, to cała Afryka Północna i Południowo-Zachodnia Azja poszła z dymem!
(Podpowiedź: to rozwalanie Libii i zabicie Kadafiego w celu rozwalenia włoskich interesów doprowadziło do powstania ISIS, rozwalenie Iraku, Syrii, Afganistanu i totalnej zadymie w Afryce.)
"A former employee of the Department of Government Efficiency says that he found that the federal waste, fraud and abuse that his agency was supposed to uncover were "relatively nonexistent" during his short time embedded within the Department of Veterans Affairs.
"I personally was pretty surprised, actually, at how efficient the government was," Sahil Lavingia told NPR's Juana Summers."
Administracja Trumpa we wtorek wycofała się z kontrowersyjnej polityki z czasów Bidena, która miała na celu zmuszenie lekarzy oddziałów ratunkowych do wykonywania aborcji na mocy ustawy o leczeniu ratunkowym i porodzie (EMTALA), co spotkało się z uznaniem liderów ruchu pro-life i obrońców wolności religijnej.
Departament Zdrowia i Opieki Społecznej (HHS) oraz Centrum Usług Medicare i Medicaid (CMS) ogłosiły zmianę decyzji w komunikacie prasowym , przedstawiając ją jako działanie mające na celu ochronę zarówno kobiet w ciąży, jak i ich nienarodzonych dzieci.
„CMS będzie nadal egzekwować EMTALA, które chroni wszystkie osoby zgłaszające się na szpitalny oddział ratunkowy w celu przeprowadzenia badania lub leczenia, w tym w przypadku zidentyfikowanych nagłych przypadków medycznych, które poważnie zagrażają zdrowiu kobiety w ciąży lub jej nienarodzonego dziecka” – oświadczyła agencja. „CMS będzie pracować nad naprawą wszelkich domniemanych niejasności prawnych i niestabilności wywołanych działaniami poprzedniej administracji”.
Taleb spojrzał na zagadnienie z punktu widzenia ot takiego człowieczka, uczestnika stada, gdzieś schowanego w którymś tam rzędzie. Problem w tym, że inaczej wygląda ryzyko z punktu widzenia takiego uczestnika, inaczej lidera, człowiek z mocą sprawczą, bardzo silnego. Pojęcie straty nie jest zupełnie, ale to zupełnie czymś dotkliwym, czego należy za wszelką cenę unikać. Wręcz odwrotnie, tylko poprzez akceptację strat po drodze zgarnia się pełną pulę.
Jeśli dobrze pamiętam "Zwiedzonych przez przypadek", Taleb argumentuje mniej więcej tak:
ludzie mają tendencję do widzenia wzorców tam gdzie ich nie ma, więc również w przyczynach sukcesów/porażek
jeśli już widzimy gdzieś rolę przypadku, to częściej w porażkach (zwłaszcza własnych), sukcesy (zwłaszcza własne) są zasłużone
genialne strategie nie istnieją, istnieje potężny błąd poznawczy - tysiące takich samych ścieżek decyzyjnych prowadzi do punktu w którym działa przypadek, z kilku które rozbiją bank tworzy się przepisy na sukces, które nie działają
Przykładając Taleba do Muska - istnieje uzasadnione podejrzenie, że Musk nie jest genialny/ma w głowie sposób patrzenia na świat sprawcy/bardziej lub lepiej niż uczestnik stada wierzy w siebie - jest jednym z tych, którym więcej razy wypadła właściwa strona monety
Dokładając:
Musk mógł próbować wielokrotnie - startował z zasobami ponad normę, miał wiele monet którymi mógł rzucać
w jawnych dotacjach (bo nieznana jest wartość dla wojska i służb) Musk otrzymał 38 miliardów $ państwowych pieniędzy (na ten moment to jest około 10% jego majątku)
żeby mieć jego "komfort" podejmowania ryzykownych decyzji, przeciętną amerykańską pensję trzeba byłoby odkładać przez kilka milionów lat
Musk mógł próbować wielokrotnie - startował z zasobami ponad normę, miał wiele monet którymi mógł rzucać
w jawnych dotacjach (bo nieznana jest wartość dla wojska i służb) Musk otrzymał 38 miliardów $ państwowych pieniędzy (na ten moment to jest około 10% jego majątku)
żeby mieć jego "komfort" podejmowania ryzykownych decyzji, przeciętną amerykańską pensję trzeba byłoby odkładać przez kilka milionów lat
Musk ma niewyczerpalną motywację, energię i chęć do działania. Jest żywotny. I co najważniejsze - potrafi pociągnąć za sobą ludzi, zrobić tak, że idą za jego pomysłami, koncepcjami, stylem. I to jest prawdopodobnie najważniejszy aspekt osób z siłą sprawczą, czy świadomie, czy podświadomie wiedzą czego ludzie chcą, jak do nich dotrzeć. Bez ludzi nie zrobisz niczego wielkiego, ja bym powiedział nawet szerzej - nie zrobisz niczego. Schemat znany od zawsze, tak jesteśmy zbudowani.
Losowość ? Wystarczy przeanalizować dokładnie każdy przypadek i poznać dobrze człowieka. Nie ma żadnej losowości. Problem w tym, że nam się wydaje iż ludzie wielcy to są wybitni mózgowcy, z planami, analizami i genialnymi pomysłami. Nie, to są bardzo często ludzie intuicji.
Bo widzisz tych, którym się udało, nie widzisz tych, którym się nie udało.
A Taleba, jeśli chcesz się na niego powoływałać, po prostu przeczytaj, inaczej to nie ma sensu, przynajmniej w dyskusjach z ludźmi, którzy czytali (tu co najmniej jak widzę @los, @polmisiek, @Kuba_, ja i reszty też nie wykluczam).
A meritum: szczęście nie ma znaczenia? 12 letni Musk śmiertelnie potrącony przez auto. Jakie są dalsze losy space X, Tesli itd.? No właśnie. A nie podałem przecież nic nieprawdopodobnego, ale teoretycznie możliwego, jak ultrarzadka choroba, uderzenie asteroidy itd.
@rozum.von.keikobad powiedział(a):
Bo widzisz tych, którym się udało, nie widzisz tych, którym się nie udało.
A Taleba, jeśli chcesz się na niego powoływałać, po prostu przeczytaj, inaczej to nie ma sensu, przynajmniej w dyskusjach z ludźmi, którzy czytali (tu co najmniej jak widzę @los, @polmisiek, @Kuba_, ja i reszty też nie wykluczam).
Odniosłem się do wniosku Taleba, podanego przez naszego kolegę, który wg mnie jest błędny. Wniosek mogę ocenić nie czytając autora.
@rozum.von.keikobad powiedział(a):
A meritum: szczęście nie ma znaczenia? 12 letni Musk śmiertelnie potrącony przez auto. Jakie są dalsze losy space X, Tesli itd.? No właśnie. A nie podałem przecież nic nieprawdopodobnego, ale teoretycznie możliwego, jak ultrarzadka choroba, uderzenie asteroidy itd.
Sprowadzenie sprawy do absurdu. I nie o to chodzi. Zdarzają się okazję w biznesie/życiu, ale tylko nieliczni potrafią ją wykorzystać. Z reguły ci sami.
Na razie trwa 'Bitwa o Los Angeles' gdzie lewicowe aktywiszcza usiłują rozwalić miasto byle na złość Trumpowi. No tyle że zmienił się prezydent i pojawiła się Gwardia Narodowa oraz podniesienie gotowości wojska.
@ms.wygnaniec powiedział(a):
Na razie trwa 'Bitwa o Los Angeles' gdzie lewicowe aktywiszcza usiłują rozwalić miasto byle na złość Trumpowi. No tyle że zmienił się prezydent i pojawiła się Gwardia Narodowa oraz podniesienie gotowości wojska.
Jorge może mieć rację w takim sensie, że stan świadomości Muska prawdopodobnie wygląda z grubsza tak, jak go opisał. Ale to właśnie byłby ten rodzaj głupoty.
Gdyby wszystko stracił, to prawie na pewno już nie odbuduje tego, co miał. Chociaż może tak mu się wydawać i dlatego działa, jak działa. „Ignorance is bliss” i tak dalej.
Chociaż - wg mnie właśnie coś do niego dotarło i postanowił zdradzić Trumpa, żeby ratować Teslę (ale czy to było mądre, to nie wiem). O ile to nie ustawka.
@rozum.von.keikobad powiedział(a):
Bo widzisz tych, którym się udało, nie widzisz tych, którym się nie udało.
A Taleba, jeśli chcesz się na niego powoływałać, po prostu przeczytaj, inaczej to nie ma sensu, przynajmniej w dyskusjach z ludźmi, którzy czytali (tu co najmniej jak widzę @los, @polmisiek, @Kuba_, ja i reszty też nie wykluczam).
Zgoda, przy czym tu jest jeszcze inaczej. Bo Muskowi udało się ileś, gdzie x>1 razy. Tu już ślepe szczęście i fulowanie randomnesu nie wystarcza.
Musk rzeczywiście ma w łapach pałer, rzeczywiście jest inteligentny i niezmordowany. Trzy wielkie, w sumie niemożliwe, projekty wziął i rozwinął w sposób zdumiewający.
Pewnie, że jest jakaś losowość. Ale są też cechy indywidualne.
Trochę jak w przypadku tych dwóch braci, co twierdzili, że im Cukierberg zajumał "pomysł" na Fejsik. No, OK, podsłuchał i zajumał. Potem rozwinął w sposób absolutnie zdumiewający. A braciszkom rzucił na odczepnego bodaj 70 mln dolków. I co? I nic. Mając te 70 baniek braciszkowie mogliby zrobić dosłownie cokolwiek, a tyle tylko pamiętam, że w krypciochę weszli, ale czy zostali biliarderami, to nie wiem.
Otóż istnieją ludzie, którzy potrafią w charyzmatyczność, organizowanie pracy innych i marketing.
@rozum.von.keikobad powiedział(a):
Bo widzisz tych, którym się udało, nie widzisz tych, którym się nie udało.
A Taleba, jeśli chcesz się na niego powoływałać, po prostu przeczytaj, inaczej to nie ma sensu, przynajmniej w dyskusjach z ludźmi, którzy czytali (tu co najmniej jak widzę @los, @polmisiek, @Kuba_, ja i reszty też nie wykluczam).
Zgoda, przy czym tu jest jeszcze inaczej. Bo Muskowi udało się ileś, gdzie x>1 razy. Tu już ślepe szczęście i fulowanie randomnesu nie wystarcza.
Musk rzeczywiście ma w łapach pałer, rzeczywiście jest inteligentny i niezmordowany. Trzy wielkie, w sumie niemożliwe, projekty wziął i rozwinął w sposób zdumiewający.
Pewnie, że jest jakaś losowość. Ale są też cechy indywidualne.
Trochę jak w przypadku tych dwóch braci, co twierdzili, że im Cukierberg zajumał "pomysł" na Fejsik. No, OK, podsłuchał i zajumał. Potem rozwinął w sposób absolutnie zdumiewający. A braciszkom rzucił na odczepnego bodaj 70 mln dolków. I co? I nic. Mając te 70 baniek braciszkowie mogliby zrobić dosłownie cokolwiek, a tyle tylko pamiętam, że w krypciochę weszli, ale czy zostali biliarderami, to nie wiem.
Otóż istnieją ludzie, którzy potrafią w charyzmatyczność, organizowanie pracy innych i marketing.
W zasadzie to nic tu się nie wyklucza. Załóżmy, że mamy na świecie miliard ludzi, z czego połowa ma problem z zawiązaniem butów (dajmy na to, że jest 50% szans, że jak ktoś z nich zacznie wiązać to mu się uda zawiązać), a połowa nie ma.
Teraz - jeśli jeden z tego miliarda jest multi-miliarderem, to prawdopodobnie należy on do tej grupy, której udaje się zawiązać buty za każdym razem. Powód jest prosty - ktoś z tej drugiej połowy (tj. umiejących wiązać) mniej razy musiał mieć szczęście niż ktoś, kto za każdym razem wychodząc z domu musi mieć farta przy ubieraniu butów. Ktoś z tej pierwszej połowy musi mieć szczęście 365 razy w roku żeby w ogóle wyjść z domu, dopiero potem może myśleć o szczęściu w biznesie.
Żeby się wdrapać na poziom Muska trzeba wiele razy mieć łut szczęścia, nawet mając dobre warunki startowe.
Ejno ludziki, jaki przypadek ? Prowadzenie biznesu to podejmowanie dziesiątek decyzji dziennie. Jak wyobrażacie sobie losowość takich decyzji w powiązaniu z sukcesem ? Tam jest też aspekt twórczy, zarządczy, procesowy, kontrolny, itp, itd, w pytę wszystkiego.
Możliwość, że komuś wyjdzie zarabiający na siebie interes, nawet mikro, w wyniku szczęścia jest zerowa.
Bardzo mnie się podobało, że jak Pani Dziennikarka ulokowała się pomiędzy agresywnym tłumem a policją, to z gumowej kulki dostała. Widać, że Ameryka za Trumpa jest krajem równościowym.
Co do meritum, to Trump na razie ograł Demokratów jak dzieci. W opanowanym przez nich stanie, na medialnym terenie swojej opowieści, pokazuje społeczeństwu, kto ich chce bronić, a kto niszczyć ich 'małe ojczyzny'.
@ms.wygnaniec powiedział(a):
Bardzo mnie się podobało, że jak Pani Dziennikarka ulokowała się pomiędzy agresywnym tłumem a policją, to z gumowej kulki dostała. Widać, że Ameryka za Trumpa jest krajem równościowym.
Co do meritum, to Trump na razie ograł Demokratów jak dzieci. W opanowanym przez nich stanie, na medialnym terenie swojej opowieści, pokazuje społeczeństwu, kto ich chce bronić, a kto niszczyć ich 'małe ojczyzny'.
@ms.wygnaniec powiedział(a):
Bardzo mnie się podobało, że jak Pani Dziennikarka ulokowała się pomiędzy agresywnym tłumem a policją, to z gumowej kulki dostała. Widać, że Ameryka za Trumpa jest krajem równościowym.
Co do meritum, to Trump na razie ograł Demokratów jak dzieci. W opanowanym przez nich stanie, na medialnym terenie swojej opowieści, pokazuje społeczeństwu, kto ich chce bronić, a kto niszczyć ich 'małe ojczyzny'.
Dziennikarka z Australii, na dodatek.
Po co wypominasz, że jej przodkowie to przestępcy, nieładnie
A co do meritum, to pomysł aby spory w rządzie rozstrzygać za pomocą pojedynków zwaśnionych bardzo mnie zaimponował.
@ms.wygnaniec powiedział(a):
A co do meritum, to pomysł aby spory w rządzie rozstrzygać za pomocą pojedynków zwaśnionych bardzo mnie zaimponował.
...to by było nowe średniowiecze w dobrym tego konceptu znaczeniu
Kiedyś tak to załatwiano, jak był spór - to się rzucało rękawicę. Jeśli nikt nie podniósł, sprawa "przegłosowana". Jeśli podniósł, to kto wygrywa, ten wygrywa "głosowanie" - Sąd Boży.
"Pierwsze decyzje Trumpa mają zresztą większe reperkusje niż to się przyznaje w mediach. To, co nazywa się społeczeństwem obywatelskim, okazało się w istocie produkowaną na szeroką skalę fikcją, którą można porównać do zorganizowanego i zinstytucjonalizowanego astroturfingu – tworzenia pozorów oddolności i masowości."
"Jest to naprawdę mocna, arcymocna rozmowa. Taka, która dotyka sedna wielu dzisiejszych problemów zamiast ślizgać się po ich powierzchni lub odgrzewać stare kotlety jako nowe dania:
Posiadanie własnego zakładu naprawczego, kiosku albo budki z lodami daje możliwość unikania presji klasy menedżerskiej wywieranej za pomocą standardów tzw. etycznej komunikacji i oderwanego od rzeczywistości języka terapeutycznego. Jest to niesłychanie inwazyjna klasa, która została oddelegowana do tego, co teoretycy postkolonializmu nazywają mieleniem człowieka i przerabianiem go aż do najgłębszego rdzenia osobowości.
Klasa ta stała się od końca lat siedemdziesiątych przedmiotem badań takich autorów jak Barbara i John Ehrenreichowie czy Pierre Bourdieu. Język, jakim posługują się neomenedżerowie, dezorientuje i napełnia ludzi strachem. Jest on mieszanką dobrych rad i bezlitosnej krytyki człowieka. Menedżerowie nigdy nie mówią o człowieku w taki sposób, jakby był on podmiotem. Zakładają, że jest on przedmiotem ich polityki czy też tego, jak oni politykę pojmują. Powołują się na naukę, by lawirować między opisem a bezwzględnymi nakazami. Mają patent na produkowanie oficjalnych narracji. Stałymi motywami ich retoryki są: konieczność adaptacji, ewaluacja, dialog społeczny, transparentność, regulacja, kapitał ludzki i partnerzy społeczni. Odwołując się do odkryć naukowych, promują wiedzę zakładającą nieuleczalną irracjonalność jednostki, przejawiającą się w podatności na manipulację, dezinformację, teorie spiskowe i uwodzenie przez szamanów politycznych. [...]
Od trzech dekad widać wyraźne przesuwanie się bardziej majętnych Amerykanów w stronę Partii Demokratycznej, a biedniejszych do Partii Republikańskiej – i jest to systematyczny proces. Można powiedzieć, że wraz z ponowną wygraną Trumpa zakończył się pewien etap mutacji amerykańskich podziałów socjopolitycznych. [...]
Inne wyjaśnienie sojuszu oligarchiczno-ludowego wskazuje na skutki rozrastania się nieformalnych struktur tworzonych przez menedżerów czy – jak ich nazywał Pierre Bourdieu – analityków symbolicznych. Co istotne, funkcjonują oni bardzo często w ramach tzw. partnerstwa publiczno-prywatnego, co jest symptomatyczne dla postdemokracji rozumianej jako transfer władzy do podmiotów prywatnych. Peter Turchin pisze o nadprodukcji elit. Uczestnictwo w szeroko rozumianym polu politycznym stało się formą atrakcyjnej pracy oraz stylu życia, ponieważ chroni przed różnymi zagrożeniami, ryzykami i przemocą, jakich doświadcza zwykły człowiek. Być w polityce, której pole rozszerzyło się na media, które z informacyjnych przekształciły się w tożsamościowe, na think-tanki, prywatne instytuty, fundacje, organizacje pozarządowe i akademię, to być usieciowionym i korzystać z wiedzy i możliwości, które dają ochronę przed agresywną polityką neoliberalizmu wywłaszczającą z praw społecznych. Renta z koneksji, kapitał społeczny, czyli to, co potocznie we Francji nazywa się portfelem znajomości, to wciąż niedocenione źródło rozmaitych zysków – pieniędzy, prestiżowych nagród, grantów, dofinansowań, dostępu do informacji o planowanych reformach i ochrony przed eksploatacją. Człowieka dobrze usieciowionego nieformalna hierarchia nie tylko chroni przed wykorzystaniem i przemocą, ale pozwala mu eksploatować innych w ramach „współpracy” przez wzbudzanie nadziei i widoków na możliwe zyski. [...]
Pierwsze decyzje Trumpa mają zresztą większe reperkusje niż to się przyznaje w mediach. To, co nazywa się społeczeństwem obywatelskim, okazało się w istocie produkowaną na szeroką skalę fikcją, którą można porównać do zorganizowanego i zinstytucjonalizowanego astroturfingu – tworzenia pozorów oddolności i masowości.
Tak mówi prof. Małgorzata Jacyno w nowym numerze Nowego Obywatela w rozmowie z Szymonem Majewskim. Mówi też wiele innych, nieoczywistych, niełatwych i odważnych rzeczy. Cały wywiad w nr 97 naszego pisma.
Numer 97 Nowego Obywatela poświęciliśmy w całości populizmowi. 140 stron o tym zjawisku. Numer w całej Polsce w Empikach w wersji papierowej. Wersja papierowa oraz dodatkowo elektroniczna także u nas wysyłkowo. Niedrogo, a w prenumeracie jeszcze taniej. Zapraszamy na zakupy i do lektury: https://nowyobywatel.pl/sklep/ ""
Komentarz
USA bardzo dobrze pamiętają, że jak ostatnio Francja i Niemcy samodzielnie zmontowały akcję, to cała Afryka Północna i Południowo-Zachodnia Azja poszła z dymem!
(Podpowiedź: to rozwalanie Libii i zabicie Kadafiego w celu rozwalenia włoskich interesów doprowadziło do powstania ISIS, rozwalenie Iraku, Syrii, Afganistanu i totalnej zadymie w Afryce.)
i do inwazji boat people na Europę
No właśnie po to dają swego na dowódcę, żeby zrobić to, co chcą zrobić.
Elementarne mój Watsonie
"A former employee of the Department of Government Efficiency says that he found that the federal waste, fraud and abuse that his agency was supposed to uncover were "relatively nonexistent" during his short time embedded within the Department of Veterans Affairs.
"I personally was pretty surprised, actually, at how efficient the government was," Sahil Lavingia told NPR's Juana Summers."
https://www.npr.org/2025/06/02/nx-s1-5417994/former-doge-engineer-shares-his-experience-working-for-the-cost-cutting-unit
Gdyby stwierdził to jako niebyły, chętniej bym uwierzył. Tak przed oczami staje mi Dudek.
Administracja Trumpa we wtorek wycofała się z kontrowersyjnej polityki z czasów Bidena, która miała na celu zmuszenie lekarzy oddziałów ratunkowych do wykonywania aborcji na mocy ustawy o leczeniu ratunkowym i porodzie (EMTALA), co spotkało się z uznaniem liderów ruchu pro-life i obrońców wolności religijnej.
Departament Zdrowia i Opieki Społecznej (HHS) oraz Centrum Usług Medicare i Medicaid (CMS) ogłosiły zmianę decyzji w komunikacie prasowym , przedstawiając ją jako działanie mające na celu ochronę zarówno kobiet w ciąży, jak i ich nienarodzonych dzieci.
„CMS będzie nadal egzekwować EMTALA, które chroni wszystkie osoby zgłaszające się na szpitalny oddział ratunkowy w celu przeprowadzenia badania lub leczenia, w tym w przypadku zidentyfikowanych nagłych przypadków medycznych, które poważnie zagrażają zdrowiu kobiety w ciąży lub jej nienarodzonego dziecka” – oświadczyła agencja. „CMS będzie pracować nad naprawą wszelkich domniemanych niejasności prawnych i niestabilności wywołanych działaniami poprzedniej administracji”.
Tłumaczenie: Chromy
@JORGE powiedział(a):
Jeśli dobrze pamiętam "Zwiedzonych przez przypadek", Taleb argumentuje mniej więcej tak:
Przykładając Taleba do Muska - istnieje uzasadnione podejrzenie, że Musk nie jest genialny/ma w głowie sposób patrzenia na świat sprawcy/bardziej lub lepiej niż uczestnik stada wierzy w siebie - jest jednym z tych, którym więcej razy wypadła właściwa strona monety
Dokładając:
Musk ma niewyczerpalną motywację, energię i chęć do działania. Jest żywotny. I co najważniejsze - potrafi pociągnąć za sobą ludzi, zrobić tak, że idą za jego pomysłami, koncepcjami, stylem. I to jest prawdopodobnie najważniejszy aspekt osób z siłą sprawczą, czy świadomie, czy podświadomie wiedzą czego ludzie chcą, jak do nich dotrzeć. Bez ludzi nie zrobisz niczego wielkiego, ja bym powiedział nawet szerzej - nie zrobisz niczego. Schemat znany od zawsze, tak jesteśmy zbudowani.
Losowość ? Wystarczy przeanalizować dokładnie każdy przypadek i poznać dobrze człowieka. Nie ma żadnej losowości. Problem w tym, że nam się wydaje iż ludzie wielcy to są wybitni mózgowcy, z planami, analizami i genialnymi pomysłami. Nie, to są bardzo często ludzie intuicji.
Bo widzisz tych, którym się udało, nie widzisz tych, którym się nie udało.
A Taleba, jeśli chcesz się na niego powoływałać, po prostu przeczytaj, inaczej to nie ma sensu, przynajmniej w dyskusjach z ludźmi, którzy czytali (tu co najmniej jak widzę @los, @polmisiek, @Kuba_, ja i reszty też nie wykluczam).
A meritum: szczęście nie ma znaczenia? 12 letni Musk śmiertelnie potrącony przez auto. Jakie są dalsze losy space X, Tesli itd.? No właśnie. A nie podałem przecież nic nieprawdopodobnego, ale teoretycznie możliwego, jak ultrarzadka choroba, uderzenie asteroidy itd.
Odniosłem się do wniosku Taleba, podanego przez naszego kolegę, który wg mnie jest błędny. Wniosek mogę ocenić nie czytając autora.
Sprowadzenie sprawy do absurdu. I nie o to chodzi. Zdarzają się okazję w biznesie/życiu, ale tylko nieliczni potrafią ją wykorzystać. Z reguły ci sami.
Widzę tych którym się nie udało, widzę tych którzy mają problemy. Właściwie takich widzę zdecydowanie więcej.
Na razie trwa 'Bitwa o Los Angeles' gdzie lewicowe aktywiszcza usiłują rozwalić miasto byle na złość Trumpowi. No tyle że zmienił się prezydent i pojawiła się Gwardia Narodowa oraz podniesienie gotowości wojska.
Strzelać.
Jorge może mieć rację w takim sensie, że stan świadomości Muska prawdopodobnie wygląda z grubsza tak, jak go opisał. Ale to właśnie byłby ten rodzaj głupoty.
Gdyby wszystko stracił, to prawie na pewno już nie odbuduje tego, co miał. Chociaż może tak mu się wydawać i dlatego działa, jak działa. „Ignorance is bliss” i tak dalej.
Chociaż - wg mnie właśnie coś do niego dotarło i postanowił zdradzić Trumpa, żeby ratować Teslę (ale czy to było mądre, to nie wiem). O ile to nie ustawka.
Zgoda, przy czym tu jest jeszcze inaczej. Bo Muskowi udało się ileś, gdzie x>1 razy. Tu już ślepe szczęście i fulowanie randomnesu nie wystarcza.
Musk rzeczywiście ma w łapach pałer, rzeczywiście jest inteligentny i niezmordowany. Trzy wielkie, w sumie niemożliwe, projekty wziął i rozwinął w sposób zdumiewający.
Pewnie, że jest jakaś losowość. Ale są też cechy indywidualne.
Trochę jak w przypadku tych dwóch braci, co twierdzili, że im Cukierberg zajumał "pomysł" na Fejsik. No, OK, podsłuchał i zajumał. Potem rozwinął w sposób absolutnie zdumiewający. A braciszkom rzucił na odczepnego bodaj 70 mln dolków. I co? I nic. Mając te 70 baniek braciszkowie mogliby zrobić dosłownie cokolwiek, a tyle tylko pamiętam, że w krypciochę weszli, ale czy zostali biliarderami, to nie wiem.
Otóż istnieją ludzie, którzy potrafią w charyzmatyczność, organizowanie pracy innych i marketing.
W zasadzie to nic tu się nie wyklucza. Załóżmy, że mamy na świecie miliard ludzi, z czego połowa ma problem z zawiązaniem butów (dajmy na to, że jest 50% szans, że jak ktoś z nich zacznie wiązać to mu się uda zawiązać), a połowa nie ma.
Teraz - jeśli jeden z tego miliarda jest multi-miliarderem, to prawdopodobnie należy on do tej grupy, której udaje się zawiązać buty za każdym razem. Powód jest prosty - ktoś z tej drugiej połowy (tj. umiejących wiązać) mniej razy musiał mieć szczęście niż ktoś, kto za każdym razem wychodząc z domu musi mieć farta przy ubieraniu butów. Ktoś z tej pierwszej połowy musi mieć szczęście 365 razy w roku żeby w ogóle wyjść z domu, dopiero potem może myśleć o szczęściu w biznesie.
Żeby się wdrapać na poziom Muska trzeba wiele razy mieć łut szczęścia, nawet mając dobre warunki startowe.
Podobnież obaj zostali tryliarderami, bo kupili 100.000 bitkoinów po 150 dolków za sztukę.
Ejno ludziki, jaki przypadek ? Prowadzenie biznesu to podejmowanie dziesiątek decyzji dziennie. Jak wyobrażacie sobie losowość takich decyzji w powiązaniu z sukcesem ? Tam jest też aspekt twórczy, zarządczy, procesowy, kontrolny, itp, itd, w pytę wszystkiego.
Możliwość, że komuś wyjdzie zarabiający na siebie interes, nawet mikro, w wyniku szczęścia jest zerowa.
Bardzo mnie się podobało, że jak Pani Dziennikarka ulokowała się pomiędzy agresywnym tłumem a policją, to z gumowej kulki dostała. Widać, że Ameryka za Trumpa jest krajem równościowym.
Co do meritum, to Trump na razie ograł Demokratów jak dzieci. W opanowanym przez nich stanie, na medialnym terenie swojej opowieści, pokazuje społeczeństwu, kto ich chce bronić, a kto niszczyć ich 'małe ojczyzny'.
Dziennikarka z Australii, na dodatek.
Po co wypominasz, że jej przodkowie to przestępcy, nieładnie
A co do meritum, to pomysł aby spory w rządzie rozstrzygać za pomocą pojedynków zwaśnionych bardzo mnie zaimponował.
...to by było nowe średniowiecze w dobrym tego konceptu znaczeniu
Kiedyś tak to załatwiano, jak był spór - to się rzucało rękawicę. Jeśli nikt nie podniósł, sprawa "przegłosowana". Jeśli podniósł, to kto wygrywa, ten wygrywa "głosowanie" - Sąd Boży.
Nowy Obywatel o Trumpie.
"Pierwsze decyzje Trumpa mają zresztą większe reperkusje niż to się przyznaje w mediach. To, co nazywa się społeczeństwem obywatelskim, okazało się w istocie produkowaną na szeroką skalę fikcją, którą można porównać do zorganizowanego i zinstytucjonalizowanego astroturfingu – tworzenia pozorów oddolności i masowości."
"Jest to naprawdę mocna, arcymocna rozmowa. Taka, która dotyka sedna wielu dzisiejszych problemów zamiast ślizgać się po ich powierzchni lub odgrzewać stare kotlety jako nowe dania:
Posiadanie własnego zakładu naprawczego, kiosku albo budki z lodami daje możliwość unikania presji klasy menedżerskiej wywieranej za pomocą standardów tzw. etycznej komunikacji i oderwanego od rzeczywistości języka terapeutycznego. Jest to niesłychanie inwazyjna klasa, która została oddelegowana do tego, co teoretycy postkolonializmu nazywają mieleniem człowieka i przerabianiem go aż do najgłębszego rdzenia osobowości.
Klasa ta stała się od końca lat siedemdziesiątych przedmiotem badań takich autorów jak Barbara i John Ehrenreichowie czy Pierre Bourdieu. Język, jakim posługują się neomenedżerowie, dezorientuje i napełnia ludzi strachem. Jest on mieszanką dobrych rad i bezlitosnej krytyki człowieka. Menedżerowie nigdy nie mówią o człowieku w taki sposób, jakby był on podmiotem. Zakładają, że jest on przedmiotem ich polityki czy też tego, jak oni politykę pojmują. Powołują się na naukę, by lawirować między opisem a bezwzględnymi nakazami. Mają patent na produkowanie oficjalnych narracji. Stałymi motywami ich retoryki są: konieczność adaptacji, ewaluacja, dialog społeczny, transparentność, regulacja, kapitał ludzki i partnerzy społeczni. Odwołując się do odkryć naukowych, promują wiedzę zakładającą nieuleczalną irracjonalność jednostki, przejawiającą się w podatności na manipulację, dezinformację, teorie spiskowe i uwodzenie przez szamanów politycznych. [...]
Od trzech dekad widać wyraźne przesuwanie się bardziej majętnych Amerykanów w stronę Partii Demokratycznej, a biedniejszych do Partii Republikańskiej – i jest to systematyczny proces. Można powiedzieć, że wraz z ponowną wygraną Trumpa zakończył się pewien etap mutacji amerykańskich podziałów socjopolitycznych. [...]
Inne wyjaśnienie sojuszu oligarchiczno-ludowego wskazuje na skutki rozrastania się nieformalnych struktur tworzonych przez menedżerów czy – jak ich nazywał Pierre Bourdieu – analityków symbolicznych. Co istotne, funkcjonują oni bardzo często w ramach tzw. partnerstwa publiczno-prywatnego, co jest symptomatyczne dla postdemokracji rozumianej jako transfer władzy do podmiotów prywatnych. Peter Turchin pisze o nadprodukcji elit. Uczestnictwo w szeroko rozumianym polu politycznym stało się formą atrakcyjnej pracy oraz stylu życia, ponieważ chroni przed różnymi zagrożeniami, ryzykami i przemocą, jakich doświadcza zwykły człowiek. Być w polityce, której pole rozszerzyło się na media, które z informacyjnych przekształciły się w tożsamościowe, na think-tanki, prywatne instytuty, fundacje, organizacje pozarządowe i akademię, to być usieciowionym i korzystać z wiedzy i możliwości, które dają ochronę przed agresywną polityką neoliberalizmu wywłaszczającą z praw społecznych. Renta z koneksji, kapitał społeczny, czyli to, co potocznie we Francji nazywa się portfelem znajomości, to wciąż niedocenione źródło rozmaitych zysków – pieniędzy, prestiżowych nagród, grantów, dofinansowań, dostępu do informacji o planowanych reformach i ochrony przed eksploatacją. Człowieka dobrze usieciowionego nieformalna hierarchia nie tylko chroni przed wykorzystaniem i przemocą, ale pozwala mu eksploatować innych w ramach „współpracy” przez wzbudzanie nadziei i widoków na możliwe zyski. [...]
Pierwsze decyzje Trumpa mają zresztą większe reperkusje niż to się przyznaje w mediach. To, co nazywa się społeczeństwem obywatelskim, okazało się w istocie produkowaną na szeroką skalę fikcją, którą można porównać do zorganizowanego i zinstytucjonalizowanego astroturfingu – tworzenia pozorów oddolności i masowości.
Tak mówi prof. Małgorzata Jacyno w nowym numerze Nowego Obywatela w rozmowie z Szymonem Majewskim. Mówi też wiele innych, nieoczywistych, niełatwych i odważnych rzeczy. Cały wywiad w nr 97 naszego pisma.
Numer 97 Nowego Obywatela poświęciliśmy w całości populizmowi. 140 stron o tym zjawisku. Numer w całej Polsce w Empikach w wersji papierowej. Wersja papierowa oraz dodatkowo elektroniczna także u nas wysyłkowo. Niedrogo, a w prenumeracie jeszcze taniej. Zapraszamy na zakupy i do lektury: https://nowyobywatel.pl/sklep/ ""
Pisał pod wpływem? ;-)
Co ketamina robi z człowiekiem...