@trep powiedział(a):
Kto ma, temu będzie dodane, i nadmiar mieć będzie. Kto zaś nie ma, temu zabiorą również to, co mu się wydaje, że ma. (Mt 13, 12; Mt 25, 29; Łk 8, 18; Łk 19, 26; Mk 4, 25)
Zdaje się, że ten fragment w ogóle nie dotyczy bogactwa materialnego.
@trep powiedział(a):
Przeczytałem (choć pobieżnie, przeczytałem - może przeczytam jeszcze raz dogłębniej) wszystkie objaśnienia. Jak się okazuje, część cytowanych zdań w ogóle nie odnosi się do omawianego zagadnienia. Żadne z objaśnień nie stoi w sprzeczności z pierwszym i drugim wpisem w wątku
...nie odnosi albo i odnosi, każdy czytający niech sam sobie rozważy
@trep powiedział(a):
Kto ma, temu będzie dodane, i nadmiar mieć będzie. Kto zaś nie ma, temu zabiorą również to, co mu się wydaje, że ma. (Mt 13, 12; Mt 25, 29; Łk 8, 18; Łk 19, 26; Mk 4, 25)
Zdaje się, że ten fragment w ogóle nie dotyczy bogactwa materialnego.
"zabiorą również to, co mu się wydaje, że ma"
Mt 13, 12
Dlaczego Jezus naucza w przypowieściach?
Poznanie tajemnicy królestwa Bożego nie zależy tylko od ludzkich starań, lecz przede wszystkim od otrzymanego objawienia. Bóg zapala jednak tylko małe światełko, które jest rodzajem zaproszenia i powinno wzbudzić w człowieku pragnienie większego światła. Tego daru nie otrzymują przeciwnicy Jezusa i ich słuchacze. Do tych więc, którzy Go odrzucili, przemawiał On językiem przypowieści, wymagającym większego wysiłku umysłowego i większej uwagi. Nie mógł wobec nich wystąpić jawnie jako Chrystus, gdyż przypisywali Jego działalności znaczenie polityczne. Dlatego stopniowo wyjaśniał różne zagadnienia (Ps 78,2). Dla przeciwników Jezusa tajemnice królestwa pozostały niezrozumiałe, gdyż dotyczą one rzeczywistości wiary, a w jej centrum stoi właśnie osoba Zbawiciela. Nie da się zrozumieć i przyjąć Ewangelii bez wiary w Chrystusa. W zakończeniu Jezus uświadamia uczniom ich szczęście: są świadkami i uczestnikami tego, za czym tęsknili i czego nie doczekali wybrańcy Boży, żyjący w czasach ST. Jezus zwraca się do swoich uczniów z zachętą, aby zatroszczyli się o swoją przyszłość i przyjęli właściwą postawę wobec otrzymanego objawienia.
Mt 25, 29
Przypowieść o talentach
Wszyscy słudzy otrzymali równe szanse, co nie oznacza, że mieli tyle samo do zrobienia. Wielkość powierzonego im majątku była bowiem dostosowana do osobistych możliwości każdego. Zaangażowanie sług okazało się jednak różne: jeden był gorliwy, drugi – przeciętny, a trzeci – leniwy. Dwaj pierwsi słudzy natychmiast zabrali się do pracy. Używali środków, które im powierzono, w sposób odpowiadający woli pana. Bronili jego interesów i realizowali jego cele. Trzeci sługa, usprawiedliwiając swoją postawę lękiem, oskarżył pana. Uznał swoją zależność od niego, ale brak mu było zaufania i gorliwości. Nie zmarnotrawił dobra, które mu powierzono, ani nie zużył go dla siebie. Oddając jednak tyle samo, ile otrzymał, uczynił powierzone mu dobro bezużytecznym. Spotkała go kara za brak zaangażowania i gnuśność, a nie za mały stan posiadania. W odniesieniu do bogactw duchowych Jezus zastosował zasadę: kto u Boga jest bogaty, tego Bóg uczyni jeszcze bogatszym przy ostatecznej zapłacie. Kto jednak nie posiada skarbów, które liczą się w niebie (Mt 6,20), na sądzie Bożym zostanie z niczym.
Łk 8, 18
Przypowieść o lampie
Fragment ten jest bezpośrednio związany z Łk 8,10 i ma charakter nakazu misyjnego. Zadaniem uczniów Jezusa jest wytrwałe głoszenie słów Bożych, aby każdy człowiek mógł usłyszeć o królestwie Bożym i doświadczyć jego mocy. Poznanie zamysłu Bożego nie może stać się obiektem prywatnej wiedzy, którą przekazuje się tylko wybranym, ale musi być dostępne dla wszystkich. Jezus od początku zakładał konieczność powszechnego głoszenia Ewangelii o zbawieniu, która najpierw w sposób niewidoczny kiełkuje w sercach ludzi, a gdy dojrzeje, przeradza się w świadectwo widoczne dla wszystkich.
Łk 19, 26
Przypowieść o powierzonym majątku
Jezus, posługując się przypowieścią, powraca jeszcze raz do pytania, kiedy objawi się królestwo Boże. Wyjaśnia, że koniec podróży i wejście do Jerozolimy nie będzie równoznaczne z momentem tryumfalnego objęcia przez Boga panowania nad światem, ale zakończy się odrzuceniem Jezusa. Apostołowie, trzymając się kurczowo własnej wizji Chrystusa, nie zrozumieją, że właśnie przez cierpienie i śmierć na krzyżu Jezus nabędzie dla siebie godność Króla wszechświata. Dopiero gdy zobaczą Go zmartwychwstałego, uwierzą w Jego zwycięstwo i wieczne panowanie. Ci, którzy mimo Zmartwychwstania Jezusa nadal nie będą uznawać Go jako Króla, przekonają się o tym przy końcu świata, gdy Jezus w sposób widzialny dla wszystkich objawi swoją chwałę. Obraz sług, którzy otrzymali pieniądze, aby je pomnożyć, ma uświadomić słuchaczom, że wszyscy zostali obdarzeni łaską wiary, konieczną do uwierzenia w Jezusa. Nie wszyscy chcą tę łaskę wykorzystać. Sąd nad człowiekiem dotyczy jego odpowiedzi na dary udzielone przez Boga. Obraz zabijania sług, którzy sprzeciwiali się królowi, nie ukazuje zemsty Boga nad przeciwnikami, ale ma na celu podkreślenie, że każdy, kto odrzuca Jezusa, odrzuca życie. Bóg nigdy nie chce śmierci człowieka. To człowiek może wybrać własne potępienie.
Mk 4, 25
Przypowieść o świetle
W czasach Jezusa pomieszczenia mieszkalne były oświetlane przez małą glinianą lampkę, którą umieszczano na świeczniku. Do jej gaszenia używano jakiegoś naczynia, np. garnka, aby nie zadymić pokoju. Jezus nawiązuje do codziennych zwyczajów. Światłem oświecającym ludzi jest głoszone przez Niego słowo. Słuchacze mogliby myśleć, że Jezus chce ukryć swoją naukę pod osłoną przypowieści, by nie została zrozumiana. Tymczasem Jego zamiary są wprost przeciwne. Przyjdzie bowiem taki czas, że usłyszy ją cały świat. Oba przysłowia zawarte w ww. 24 i 25 rozwijają poprzednią myśl. Jezus posługuje się tutaj obrazem mierzenia i ważenia towarów na rynku, aby wyjaśnić, od czego zależy owocność słowa, którego słuchają Jego uczniowie. Na ile otworzą się na Jego naukę, na tyle będą w stanie zrozumieć zawartą w tym słowie tajemnicę królestwa Bożego. Kto wierzy nauce Jezusa, będzie otrzymywał od Boga coraz więcej światła. Kto zaś nie ma w sobie wiary w słowa Jezusa lub nie troszczy się o jej pogłębianie, ten utraci nawet to światło Boże, które ma w sobie.
Przypominam sobie teraz, że nawet św. Augustyn w swoich Wyznaniach twierdził, że gromadzenie bogactw nie musi być złe same w sobie, ale nie chce mi się szukać. Chyba, że dobrze zapłacisz ;-)
@trep powiedział(a):
Przypominam sobie teraz, że nawet św. Augustyn w swoich Wyznaniach twierdził, że gromadzenie bogactw nie musi być złe same w sobie, ale nie chce mi się szukać. Chyba, że dobrze zapłacisz ;-)
...na pewno znajdą się tacy, co zapłacą ;-)
A serio - oczywiście bogactwa nie są złe same w sobie, ale są niebezpieczne - zgoda? O ile człowiek nie nauczy się "wystarczać sobie w warunkach, w jakich jest", by móc powiedzieć:
"Umiem cierpieć biedę, umiem i obfitować. Do wszystkich w ogóle warunków jestem zaprawiony: i być sytym, i głód cierpieć, obfitować i doznawać niedostatku. Wszystko mogę w Tym, który mnie umacnia". (Flp 4, 11-13)
Co się zaś tyczy duchowych owoców gromadzenia bogactw, tj. poświęcania się temu, zabiegania o to, pozwolę sobie zachować sceptycyzm, z całym szacunkiem.
To pawłowe "Umiem cierpieć biedę, umiem i obfitować" trochę współgra z dzisiejszym czytaniem z 2 Kor:
"Uchodzący za oszustów, a przecież prawdomówni, niby nieznani, a przecież dobrze znani, niby umierający, a oto żyjemy, jakby karceni, lecz nie uśmiercani, jakby smutni, lecz zawsze radośni, jakby ubodzy, a jednak wzbogacający wielu, jako ci, którzy nic nie mają, a posiadają wszystko."
Wydaje mi się, że wersety z ostatnich dwóch postów mówią zupełnie o czymś innym. Paweł do Filipian mówi:
11Nie chcę przez to powiedzieć, że cierpię niedostatek, gdyż nauczyłem się zadowalać tym, co mam. 12Umiem żyć biednie i bogato. Potrafię dostosować się do każdej sytuacji: i jeść do syta, i głodować, i żyć bogato, i żyć ubogo.
W ten sposób potwierdza, że można żyć bogato i nie ma w tym nic złego.
Do Koryntian mówi co innego: że można nie mieć nic materialnego a mieć wszystko, czyli łączność z Bogiem.
Ale serio, wydaje mi się, że we wklejonym przeze mnie rozdziale wszystko jest wyłożone kawa na ławę - wszelkie addenda to już tylko bicie piany.
Wyjaśnienie przypowieści o bogatym młodzieńcu już wklejałem.
W ogóle to podoba mi się ta wklejana przez W_N. przestroga KEP przed próbami interpretacji po swojemu. Zwłaszcza poprzez wyciąganie pojedynczych zdań.
A w pierwszych dwóch wpisach w wątku jest napisane, że ubogiemu łatwiej, ale ubóstwo nie jest wartością samą w sobie. Czy można to jeszcze jaśniej przedstawić?
Benedykt XVI napisał:
„Ubóstwo, o którym tu mowa, nigdy nie jest zjawiskiem wyłącznie materialnym. Takie ubóstwo nie zbawia, nawet jeśli ci, którzy doznali krzywdy na tym świecie, mogą w szczególny sposób liczyć na dobroć Boga. Jednak serce ludzi niczego nieposiadających może być zatwardziałe, zatrute i złe – wewnętrznie przeżarte żądzą posiadania, niepamiętające o Bogu i spragnione dóbr zewnętrznych. Z drugiej strony, ubóstwo, o którym tu mowa, nie jest postawą czysto duchową. Taka radykalna postawa, której przykład dawało i nadal daje tak wielu autentycznych chrześcijan, […]” (Jezus z Nazaretu, cz. 1).
A w pierwszych dwóch wpisach w wątku jest napisane, że ubogiemu łatwiej, ale ubóstwo nie jest wartością samą w sobie. Czy można to jeszcze jaśniej przedstawić?
...skoro łatwiej, to jest między nami pełna zgoda. O to mi bowiem chodzi.
Chyba że chodzi o to, że moim zdaniem skoro łatwiej to nie należy sobie utrudniać ani niepotrzebnie ryzykować. Tu chyba nie ma pełnej zgody.
Jest przecież oczywiste, że łatwiej. Całkiem oczywiste i nigdy nikt nie twierdził inaczej. Chodzi o to, że nie UBODZY są błogosławieni a UBODZY W DUCHU są błogosławieni.
Owszem, ubogim łatwiej jest być ubogimi w duchu, ale nie muszą nimi być. Owszem, bogatym trudniej jest być ubogimi w duchu, ale nie jest to niemożliwe.
Ja się nie bawię w takie gierki. Jestem za głupi, żeby analizować takie sprawy na własną rękę. Czytam, co mają do powiedzenia mądrzy ludzie (nie na forumkach) i zachowuję w sercu. Po to założyłem ten wątek, by czytelnicy mogli się zapoznać z egzegezą wspomnianej trójki. To mi wystarcza w zupełności.
Osobiście znam osoby ubogie materialnie z obu kategorii. Znam też osoby ubogie, które w mojej intuicji nie są lepsze od innych osób, znacznie mniej ubogich. Dlatego ważne jest być ubogim w duchu, niezależnie od stopnia ubóstwa lub bogactwa.
Znam też oczywiście osoby zamożne, które według mojej intuicji mają mniejsze szanse na zbawienie od pewnych ubogich osób, które znam.
Może nie powinienem mieć w ogóle takich intuicji? No, ale mam.
@trep powiedział(a):
Ten, co go ugościł, naprawił mu traktorek i chciał podwieźć, nie wyglądał na żebraka. W dodatku żona wystawiła mu wspaniałe świadectwo.
Smutek jest postrzegany jako przykry i niechciany stan ducha, którego chcemy uniknąć i przed którym się wzbraniamy. Lecz rozważając drugie błogosławieństwo, Benedykt XVI napisał:
„Są dwa rodzaje smutku. Jest smutek, który utracił nadzieję, który nie ufa już miłości i prawdzie i dlatego wyniszcza człowieka i rozkłada go od wewnątrz. Jest jednak i taki, który pojawia się jako efekt wstrząsu wywołanego w człowieku przez prawdę; doprowadza on człowieka do nawrócenia i stawiania oporu złu" (Jezus z Nazaretu, cz. 1, s. 82).
Smutek, który wyniszcza a smutek ku zbawieniu
Biblia dostarcza licznych przykładów, które dobitnie obrazują niszczycielskie skutki smutku pochodzącego z utraty nadziei. Szczególnie wymowne są dwa - Kaina i Judasza. W opowiadaniu o Kainie i Ablu (Rdz 4,1-16) dwaj bracia, synowie Adama i Ewy, składają Bogu ofiary. Jedna, złożona szczerze przez Abla, została przyjęta, natomiast druga, złożona niedbale przez Kaina, została odrzucona. Zamiast się opamiętać, Kain knuje brutalną intrygę przeciwko bratu. Wtedy Bóg zwraca się do Kaina: „Dlaczego jesteś smutny i dlaczego twarz twoja jest ponura? Przecież gdybyś postępował dobrze, miałbyś twarz pogodną; jeżeli zaś nie będziesz dobrze postępował, grzech leży u wrót i czyha na ciebie, a przecież ty możesz nad nim panować” (w. 7). Smutek Kaina jest przejawem złego usposobienia oraz zagniewania na Boga i własnego brata. Przejawem złego smutku stała się ponura twarz, a przecież może i powinno być inaczej. Mimo Bożego napomnienia i szansy, jaką ono niosło, Kain nie wszedł na drogę nawrócenia, lecz zabił swego brata.
Judasz, jeden z apostołów, zdradził Jezusa, wydając Go za trzydzieści srebrników. Dowiedziawszy się, że Jezus został skazany na śmierć, „opamiętał się, zwrócił trzydzieści srebrników arcykapłanom i starszym i rzekł: ‘Zgrzeszyłem, wydawszy krew niewinną’. Lecz oni odparli: ‘Co nas to obchodzi? To twoja sprawa’” (Mt 27,3-4). Judasz pozostał sam. Samotność jest wrogiem człowieka, a siostry samotności to smutek i rozpacz. Judasz, pozbawiony wszelkiego wsparcia, utracił nadzieję. „Rzuciwszy srebrniki ku przybytkowi, oddalił się, potem poszedł i powiesił się” (27,5). Nie doznawszy pomocy od ludzi, nie potrafił uznać prawdy o sobie i o Bogu. Chociaż przez trzy lata towarzyszył Jezusowi i był świadkiem wielu dzieł miłosierdzia i przebaczenia, wyniszczający smutek popchnął go do samobójstwa.
W obu przypadkach smutek stanowi następstwo zepsucia i grzechu. W przeciwieństwie do radości, która płynie z dobrego życia, taki smutek oddala od Boga i od ludzi. Rozkładając człowieka od wewnątrz, popycha go do najgorszych czynów. Wyrasta z różnych korzeni, jak zazdrość, zawiść, pycha, chciwość czy nieposkromiona żądza władzy. Wypowiadając drugie błogosławieństwo, nie taki smutek Jezus ma na myśli.
Istnieje bowiem również druga strona smutku. W dziejach Izraela wielokrotnie powtarzała się niewierność wobec Boga. Gdy ściągała karę, Izraelici doświadczali przeciwności, które skutkowały smutkiem. Prorocy, wskazując na prawdziwe przyczyny dramatycznego położenia, piętnowali grzechy i wzywali do nawrócenia. Gdy ich wezwania okazywały się skuteczne, pojawiała się skrucha i wola poprawy. Smutek miał wtedy wartość oczyszczającą, pozwalając inaczej spojrzeć na siebie i swoje postępowanie oraz otworzyć się na bezmiar Bożego miłosierdzia. Gdy tak się stało, miejsce smutku i beznadziejności zajmowała pociecha i radość.
W kontekście nawrócenia smutek przybiera rozmaite formy zewnętrzne. Wyraża się w słowach, czego przykładem jest Psalm 51[50], znany w tradycji chrześcijańskiej pod nazwą Miserere, oraz w uczynkach: przywdziewanie worów pokutnych i posypywanie głów popiołem (1Krl 20,31-32; Lam 2,10; Neh 9,1; Jon 3,8), posty (Sdz 20,26; 2Sm 12,16; Jon 3,7), rozdzieranie szat (Hi 2,12). Nie powinien to być smutek wyłącznie z powodu dotkliwych konsekwencji niewierności, lecz przede wszystkim z powodu utraty właściwego rozeznania o Bogu i Jego miłosierdziu (Oz 7,14). Zewnętrzne przejawy mają znaczenie o tyle, o ile wskazują na radykalną zmianę wewnętrznego usposobienia. Prorok Joel wołał: „Rozdzierajcie jednak serca wasze, a nie szaty!” (Jl 2,13). Takiemu smutkowi towarzyszą łzy jako znak i narzędzie przemiany. Psalmista ufa, że smutek wyrażony we łzach przemawia na jego korzyść: „Ty przechowujesz łzy moje w swoim bukłaku - czyż nie są spisane w Twej księdze?” (Ps 56[55],9). Wymowne jest świadectwo Ewangelii dotyczące Piotra, który trzykrotnie wyparł się Jezusa (Mk 14,66-72). Kiedy pianie koguta przypomniało mu zapowiedź Pana, iż w chwili największej próby nie wytrwa przy Nim, wybuchnął płaczem. Był to płacz uzdrowienia, który otwiera na pociechę pochodzącą od Boga.
W refleksji nad drugim błogosławieństwem Benedykt XVI przywołuje epizod z 9. rozdziału Księgi Ezechiela.
„Sześciu mężom zlecono wykonanie wyroku nad Jerozolimą - nad ziemią pełną krwi niewinnie przelanej, nad miastem pełnym nieprawości (zob. 9,9). Najpierw jednak pewien mąż odziany w lnianą szatę musi nakreślić literę Taw (rodzaj krzyża) na czołach tych wszystkich, 'którzy wzdychają i biadają nad wszystkimi obrzydliwościami w niej popełnianymi’ - tak oznaczeni są wolni od kary. Są to ludzie, którzy nie wyją razem z wilkami, którzy nie dają się wciągnąć w dzieła nieprawości, dla innych będące już oczywistością, lecz cierpią z ich powodu. Mimo iż całkowita zmiana sytuacji nie leży w ich mocy, to jednak przeciwstawiają się panowaniu zła przez bierny opór cierpienia - smutek wyznaczający granice panowania potęgi zła" (tamże, s. 82-83).
Pierwszy człon greckiego tekstu drugiego błogosławieństwa brzmi:
Makárioi hoi penthúntes. Czasownik penthó ma dwa znaczenia: „być smutnym, smucić się" i „płakać nad kimś, opłakiwać kogoś". Opisuje naznaczoną rozczarowaniem i smutkiem postawę apostołów zaraz po śmierci Jezusa (Mk 16,19). Podobne uczucia miał Jezus na widok Jerozolimy, która „nie rozpoznała czasu swego nawiedzenia" (Łk 19,44), oraz wtedy, gdy zasmucony wiadomością o śmierci Łazarza, zapłakał (J 11,35). Na krótko przed pojmaniem w Getsemani, potrzebując solidarnej obecności i bliskości uczniów, Jezus prosił: „Zostańcie tu i czuwajcie ze mną" (Mt 26,38). Drugie błogosławieństwo miało przygotować ich do tej chwili, a mimo iż doraźnie okazali się słabi, zachowali pamięć o tym błogosławieństwie i własnej słabości. Czasownik penthó pojawia się też w wezwaniach do nawrócenia w Liście św. Jakuba: „Uznajcie waszą nędzę, smućcie się i płaczcie. Śmiech wasz niech się obróci w smutek, a radość w przygnębienie" (Jk 3,9). Nawrócenie będzie skutkowało całkowitym odwróceniem tej sytuacji. Smutek, o którym mowa w drugim błogosławieństwie, oznacza więc żal z powodu grzechów i zła, a także współczucie i współodczuwanie z tymi, którzy cierpią.
Narysowanie litery Taw w starotestamentowej Księdze Ezechiela ma analogię w Nowym Testamencie: „A obok krzyża Jezusowego stały: Matka Jego i siostra Matki Jego, Maria, żona Kleofasa, i Maria Magdalena" (J 19,25). Benedykt XVI podkreślił:
„Podobnie jak w wizji Ezechiela, również i tutaj - w świecie pełnym okropności i cynizmu albo tchórzliwej bierności - znajdujemy grupkę ludzi, którzy dochowują wierności. Nie mogą odwrócić nieszczęścia, jednak przez swe współcierpienie stają po stronie skazanych, a przez swą miłość stają po stronie Boga, który jest Miłością [...] Słowa: 'Błogosławieni, którzy się smucą, albowiem oni będą pocieszeni' najlepiej możemy zrozumieć pod Krzyżem Jezusa. Kto nie okazuje twardego serca wobec bólu i nieszczęścia drugiego, kto nie otwiera swej duszy na czynienie zła, lecz cierpi pod jego ciężarem, ten przyznaje słuszność prawdzie i Bogu i otwiera okna świata, by wpuścić światło. Smucącym się w taki sposób przyobiecana jest wielka pociecha" (tamże, s. 83).
Smutek wiernych wyznawców Boga w świecie naznaczonym rozmaitymi przejawami zła staje się znakiem nadziei, która niesie pociechę. Psalmista wołał: „Którzy we łzach sieją, żąć będą w radości” (Ps 126[125],5). A św. Paweł napisał: „Smutek, który jest z Boga, dokonuje nawrócenia ku zbawieniu” (2Kor 7,10). Obietnica, która pojawia się w drugim członie tego błogosławieństwa, nie sprowadza się do ram doczesności, lecz posiada wyraźne ukierunkowanie eschatologiczne. Pociecha, którą zapowiada, nie mieści się w wymiarach i kategoriach świata, w którym żyjemy. Złudne byłoby oczekiwanie, że wierność Bogu i Jego przykazaniom, przysparzając obecnie cierpień i smutku, zawsze zaowocuje doczesną pociechą. Jan Paweł II powiedział:
„Jest to błogosławieństwo nie tylko dla tych, którzy cierpią z powodu licznych dolegliwości wpisanych w śmiertelną naturę człowieka, ale także tych, którzy odważnie przyjmują cierpienia, gdy wymaga tego szczere wyznawanie zasad ewangelicznej moralności” (Rzym, 1 XI 2000).
Położenie wyznawców Chrystusa może być trudne, lecz smutek, który z tego powodu odczuwają, potwierdza słowa Jezusa: „Wy będziecie płakać i zawodzić, a świat się będzie weselił. Wy będziecie się smucić, ale smutek wasz zamieni się w radość” (J 16,20). To samo dotyczy sytuacji choroby, gdy towarzyszący jej smutek pozwala ufnie odczytać zamysł Boży i otwiera na pełniejszą więź z Chrystusem. Ponieważ cierpienie zyskuje sens, staje się bezcennym źródłem nadziei i zbawienia.
Jan Paweł II wyjaśniał:
„Nie można zrozumieć tego błogosławieństwa, jeśli się nie uzna, że życie ludzkie nie ogranicza się do czasu spędzonego na ziemi, ale zwrócone jest całkowicie ku doskonałej radości i pełni życia w zaświatach. Ziemskie cierpienie, które zostaje przyjęte w miłości, upodabnia się do gorzkiej pestki zawierającej ziarno nowego życia, skarb Boskiej chwały, którą człowiek otrzyma w wieczności. Nawet jeśli świat pełen zła i wszelkiego rodzaju nieszczęść często stanowi widok godny pożałowania, zawiera się w nim jednak nadzieja na inny, lepszy świat miłości i łaski. Nadzieja ta ma swe źródło w obietnicy Chrystusa. Dzięki niej ludzie cierpiący, złączeni z Nim w wierze, doświadczają już w tym życiu radości, która po ludzku wydaje się niewytłumaczalna. Istotnie, niebo zaczyna się na ziemi” (Rzym, 27 IV 1994).
Smutek, o którym mowa w drugim błogosławieństwie, oznacza więc żal z powodu grzechów i zła, a także współczucie i współodczuwanie z tymi, którzy cierpią.
„Sześciu mężom zlecono wykonanie wyroku nad Jerozolimą - nad ziemią pełną krwi niewinnie przelanej, nad miastem pełnym nieprawości (zob. 9,9). Najpierw jednak pewien mąż odziany w lnianą szatę musi nakreślić literę Taw (rodzaj krzyża) na czołach tych wszystkich, 'którzy wzdychają i biadają nad wszystkimi obrzydliwościami w niej popełnianymi’ - tak oznaczeni są wolni od kary. Są to ludzie, którzy nie wyją razem z wilkami, którzy nie dają się wciągnąć w dzieła nieprawości, dla innych będące już oczywistością, lecz cierpią z ich powodu. Mimo iż całkowita zmiana sytuacji nie leży w ich mocy, to jednak przeciwstawiają się panowaniu zła przez bierny opór cierpienia - smutek wyznaczający granice panowania potęgi zła" (tamże, s. 82-83).
„Nie można zrozumieć tego błogosławieństwa, jeśli się nie uzna, że życie ludzkie nie ogranicza się do czasu spędzonego na ziemi, ale zwrócone jest całkowicie ku doskonałej radości i pełni życia w zaświatach."
....więcej, niczego nie można zrozumieć bez tego a z kolei z tym - wszystko
Cierpień teraźniejszych nie można stawiać na równi z chwałą, która ma się w nas objawić. (Rz 8, 18)
Niewielkie bowiem utrapienia naszego obecnego czasu gotują bezmiar chwały przyszłego wieku, dla nas, którzy się wpatrujemy nie w to, co widzialne, lecz w to, co niewidzialne. (2 Kor 4, 17-18)
Światłość w ciemności świeci (J 1, 18)
Nie poddajemy się zwątpieniu, chociaż bowiem niszczeje nasz człowiek zewnętrzny, to jednak ten, który jest wewnątrz, odnawia się z dnia na dzień. (2 Kor 4, 16)
Zawsze się radujcie, nieustannie się módlcie! W każdym położeniu dziękujcie, taka jest bowiem wola Boża w Jezusie Chrystusie względem was. (1 Tes 5, 1618)
Kobieta, gdy rodzi, doznaje smutku, bo przyszła jej godzina. Gdy jednak urodzi dziecię, już nie pamięta o bólu z powodu radości, że się człowiek narodził na świat. (J 16, 21)
Komentarz
"zabiorą również to, co mu się wydaje, że ma"
...nie odnosi albo i odnosi, każdy czytający niech sam sobie rozważy
Sprzeczność natomiast nie była intencją.
Mt 13, 12
Dlaczego Jezus naucza w przypowieściach?
Poznanie tajemnicy królestwa Bożego nie zależy tylko od ludzkich starań, lecz przede wszystkim od otrzymanego objawienia. Bóg zapala jednak tylko małe światełko, które jest rodzajem zaproszenia i powinno wzbudzić w człowieku pragnienie większego światła. Tego daru nie otrzymują przeciwnicy Jezusa i ich słuchacze. Do tych więc, którzy Go odrzucili, przemawiał On językiem przypowieści, wymagającym większego wysiłku umysłowego i większej uwagi. Nie mógł wobec nich wystąpić jawnie jako Chrystus, gdyż przypisywali Jego działalności znaczenie polityczne. Dlatego stopniowo wyjaśniał różne zagadnienia (Ps 78,2). Dla przeciwników Jezusa tajemnice królestwa pozostały niezrozumiałe, gdyż dotyczą one rzeczywistości wiary, a w jej centrum stoi właśnie osoba Zbawiciela. Nie da się zrozumieć i przyjąć Ewangelii bez wiary w Chrystusa. W zakończeniu Jezus uświadamia uczniom ich szczęście: są świadkami i uczestnikami tego, za czym tęsknili i czego nie doczekali wybrańcy Boży, żyjący w czasach ST. Jezus zwraca się do swoich uczniów z zachętą, aby zatroszczyli się o swoją przyszłość i przyjęli właściwą postawę wobec otrzymanego objawienia.
Mt 25, 29
Przypowieść o talentach
Wszyscy słudzy otrzymali równe szanse, co nie oznacza, że mieli tyle samo do zrobienia. Wielkość powierzonego im majątku była bowiem dostosowana do osobistych możliwości każdego. Zaangażowanie sług okazało się jednak różne: jeden był gorliwy, drugi – przeciętny, a trzeci – leniwy. Dwaj pierwsi słudzy natychmiast zabrali się do pracy. Używali środków, które im powierzono, w sposób odpowiadający woli pana. Bronili jego interesów i realizowali jego cele. Trzeci sługa, usprawiedliwiając swoją postawę lękiem, oskarżył pana. Uznał swoją zależność od niego, ale brak mu było zaufania i gorliwości. Nie zmarnotrawił dobra, które mu powierzono, ani nie zużył go dla siebie. Oddając jednak tyle samo, ile otrzymał, uczynił powierzone mu dobro bezużytecznym. Spotkała go kara za brak zaangażowania i gnuśność, a nie za mały stan posiadania. W odniesieniu do bogactw duchowych Jezus zastosował zasadę: kto u Boga jest bogaty, tego Bóg uczyni jeszcze bogatszym przy ostatecznej zapłacie. Kto jednak nie posiada skarbów, które liczą się w niebie (Mt 6,20), na sądzie Bożym zostanie z niczym.
Łk 8, 18
Przypowieść o lampie
Fragment ten jest bezpośrednio związany z Łk 8,10 i ma charakter nakazu misyjnego. Zadaniem uczniów Jezusa jest wytrwałe głoszenie słów Bożych, aby każdy człowiek mógł usłyszeć o królestwie Bożym i doświadczyć jego mocy. Poznanie zamysłu Bożego nie może stać się obiektem prywatnej wiedzy, którą przekazuje się tylko wybranym, ale musi być dostępne dla wszystkich. Jezus od początku zakładał konieczność powszechnego głoszenia Ewangelii o zbawieniu, która najpierw w sposób niewidoczny kiełkuje w sercach ludzi, a gdy dojrzeje, przeradza się w świadectwo widoczne dla wszystkich.
Łk 19, 26
Przypowieść o powierzonym majątku
Jezus, posługując się przypowieścią, powraca jeszcze raz do pytania, kiedy objawi się królestwo Boże. Wyjaśnia, że koniec podróży i wejście do Jerozolimy nie będzie równoznaczne z momentem tryumfalnego objęcia przez Boga panowania nad światem, ale zakończy się odrzuceniem Jezusa. Apostołowie, trzymając się kurczowo własnej wizji Chrystusa, nie zrozumieją, że właśnie przez cierpienie i śmierć na krzyżu Jezus nabędzie dla siebie godność Króla wszechświata. Dopiero gdy zobaczą Go zmartwychwstałego, uwierzą w Jego zwycięstwo i wieczne panowanie. Ci, którzy mimo Zmartwychwstania Jezusa nadal nie będą uznawać Go jako Króla, przekonają się o tym przy końcu świata, gdy Jezus w sposób widzialny dla wszystkich objawi swoją chwałę. Obraz sług, którzy otrzymali pieniądze, aby je pomnożyć, ma uświadomić słuchaczom, że wszyscy zostali obdarzeni łaską wiary, konieczną do uwierzenia w Jezusa. Nie wszyscy chcą tę łaskę wykorzystać. Sąd nad człowiekiem dotyczy jego odpowiedzi na dary udzielone przez Boga. Obraz zabijania sług, którzy sprzeciwiali się królowi, nie ukazuje zemsty Boga nad przeciwnikami, ale ma na celu podkreślenie, że każdy, kto odrzuca Jezusa, odrzuca życie. Bóg nigdy nie chce śmierci człowieka. To człowiek może wybrać własne potępienie.
Mk 4, 25
Przypowieść o świetle
W czasach Jezusa pomieszczenia mieszkalne były oświetlane przez małą glinianą lampkę, którą umieszczano na świeczniku. Do jej gaszenia używano jakiegoś naczynia, np. garnka, aby nie zadymić pokoju. Jezus nawiązuje do codziennych zwyczajów. Światłem oświecającym ludzi jest głoszone przez Niego słowo. Słuchacze mogliby myśleć, że Jezus chce ukryć swoją naukę pod osłoną przypowieści, by nie została zrozumiana. Tymczasem Jego zamiary są wprost przeciwne. Przyjdzie bowiem taki czas, że usłyszy ją cały świat. Oba przysłowia zawarte w ww. 24 i 25 rozwijają poprzednią myśl. Jezus posługuje się tutaj obrazem mierzenia i ważenia towarów na rynku, aby wyjaśnić, od czego zależy owocność słowa, którego słuchają Jego uczniowie. Na ile otworzą się na Jego naukę, na tyle będą w stanie zrozumieć zawartą w tym słowie tajemnicę królestwa Bożego. Kto wierzy nauce Jezusa, będzie otrzymywał od Boga coraz więcej światła. Kto zaś nie ma w sobie wiary w słowa Jezusa lub nie troszczy się o jej pogłębianie, ten utraci nawet to światło Boże, które ma w sobie.
Przypominam sobie teraz, że nawet św. Augustyn w swoich Wyznaniach twierdził, że gromadzenie bogactw nie musi być złe same w sobie, ale nie chce mi się szukać. Chyba, że dobrze zapłacisz ;-)
...na pewno znajdą się tacy, co zapłacą ;-)
A serio - oczywiście bogactwa nie są złe same w sobie, ale są niebezpieczne - zgoda? O ile człowiek nie nauczy się "wystarczać sobie w warunkach, w jakich jest", by móc powiedzieć:
"Umiem cierpieć biedę, umiem i obfitować. Do wszystkich w ogóle warunków jestem zaprawiony: i być sytym, i głód cierpieć, obfitować i doznawać niedostatku. Wszystko mogę w Tym, który mnie umacnia". (Flp 4, 11-13)
Co się zaś tyczy duchowych owoców gromadzenia bogactw, tj. poświęcania się temu, zabiegania o to, pozwolę sobie zachować sceptycyzm, z całym szacunkiem.
To pawłowe "Umiem cierpieć biedę, umiem i obfitować" trochę współgra z dzisiejszym czytaniem z 2 Kor:
"Uchodzący za oszustów, a przecież prawdomówni, niby nieznani, a przecież dobrze znani, niby umierający, a oto żyjemy, jakby karceni, lecz nie uśmiercani, jakby smutni, lecz zawsze radośni, jakby ubodzy, a jednak wzbogacający wielu, jako ci, którzy nic nie mają, a posiadają wszystko."
Wydaje mi się, że wersety z ostatnich dwóch postów mówią zupełnie o czymś innym. Paweł do Filipian mówi:
11Nie chcę przez to powiedzieć, że cierpię niedostatek, gdyż nauczyłem się zadowalać tym, co mam. 12Umiem żyć biednie i bogato. Potrafię dostosować się do każdej sytuacji: i jeść do syta, i głodować, i żyć bogato, i żyć ubogo.
W ten sposób potwierdza, że można żyć bogato i nie ma w tym nic złego.
Do Koryntian mówi co innego: że można nie mieć nic materialnego a mieć wszystko, czyli łączność z Bogiem.
Ale serio, wydaje mi się, że we wklejonym przeze mnie rozdziale wszystko jest wyłożone kawa na ławę - wszelkie addenda to już tylko bicie piany.
..."a to przepraszam" :-))
Z całym szacunkiem jednak będę się upierał, że ubogiemu łatwiej pójść za Chrystusem i w tym sensie ubóstwo samo w sobie jest błogosławieństwem.
Gdy młodzieniec usłyszał te słowa, odszedł zasmucony, miał bowiem wiele posiadłości. (Mt 19, 22)
Wyjaśnienie przypowieści o bogatym młodzieńcu już wklejałem.
W ogóle to podoba mi się ta wklejana przez W_N. przestroga KEP przed próbami interpretacji po swojemu. Zwłaszcza poprzez wyciąganie pojedynczych zdań.
A w pierwszych dwóch wpisach w wątku jest napisane, że ubogiemu łatwiej, ale ubóstwo nie jest wartością samą w sobie. Czy można to jeszcze jaśniej przedstawić?
Benedykt XVI napisał:
„Ubóstwo, o którym tu mowa, nigdy nie jest zjawiskiem wyłącznie materialnym. Takie ubóstwo nie zbawia, nawet jeśli ci, którzy doznali krzywdy na tym świecie, mogą w szczególny sposób liczyć na dobroć Boga. Jednak serce ludzi niczego nieposiadających może być zatwardziałe, zatrute i złe – wewnętrznie przeżarte żądzą posiadania, niepamiętające o Bogu i spragnione dóbr zewnętrznych. Z drugiej strony, ubóstwo, o którym tu mowa, nie jest postawą czysto duchową. Taka radykalna postawa, której przykład dawało i nadal daje tak wielu autentycznych chrześcijan, […]” (Jezus z Nazaretu, cz. 1).
...skoro łatwiej, to jest między nami pełna zgoda. O to mi bowiem chodzi.
Chyba że chodzi o to, że moim zdaniem skoro łatwiej to nie należy sobie utrudniać ani niepotrzebnie ryzykować. Tu chyba nie ma pełnej zgody.
Jest przecież oczywiste, że łatwiej. Całkiem oczywiste i nigdy nikt nie twierdził inaczej. Chodzi o to, że nie UBODZY są błogosławieni a UBODZY W DUCHU są błogosławieni.
Owszem, ubogim łatwiej jest być ubogimi w duchu, ale nie muszą nimi być. Owszem, bogatym trudniej jest być ubogimi w duchu, ale nie jest to niemożliwe.
A błogosławieni są UBODZY W DUCHU, nie UBODZY.
...a skoro mają łatwiej, to czy nie jest to już rodzajem błogosławieństwa - świadectwem łaski a nie niełaski, jakby się mogło wydawać?
Ja się nie bawię w takie gierki. Jestem za głupi, żeby analizować takie sprawy na własną rękę. Czytam, co mają do powiedzenia mądrzy ludzie (nie na forumkach) i zachowuję w sercu. Po to założyłem ten wątek, by czytelnicy mogli się zapoznać z egzegezą wspomnianej trójki. To mi wystarcza w zupełności.
Osobiście znam osoby ubogie materialnie z obu kategorii. Znam też osoby ubogie, które w mojej intuicji nie są lepsze od innych osób, znacznie mniej ubogich. Dlatego ważne jest być ubogim w duchu, niezależnie od stopnia ubóstwa lub bogactwa.
Znam też oczywiście osoby zamożne, które według mojej intuicji mają mniejsze szanse na zbawienie od pewnych ubogich osób, które znam.
Może nie powinienem mieć w ogóle takich intuicji? No, ale mam.
Można być ubogim a równocześnie żyć zazdrością, zawiścią, pożądaniem bogactwa.
O tym pisze B16 wprost.
...zwłaszcza, kiedy nikt nie tłumaczy, że bycie ubogim jest błogosławieństwem
...polecam film Lyncha "Prosta historia", tu i ówdzie można aktualnie obejrzeć w kinach.
Ja wczoraj w Lublinie sobie odświeżyłem i uderzyło mnie jak znakomicie pasuje na ilustrację wątku.
Istnie "skrajne ich ubóstwo zajaśniało bogactwem prostoty".
Najbliższe seanse:
https://resetfilm.pl/filmy/prosta-historia?fbclid=IwY2xjawLDdClleHRuA2FlbQIxMAABHkc8GzxdJmc790EOEMHDuqC5l6MbgU74pIuRyBceGbBW_ZTkdBtzqFpsFGWR_aem_fwuqPXrYTcOkZNhzIHTuCg#najblizsze-seanse
Grają też w Łodzi.
Ten, co go ugościł, naprawił mu traktorek i chciał podwieźć, nie wyglądał na żebraka. W dodatku żona wystawiła mu wspaniałe świadectwo.
...mam na myśli głównego bohatera i jego córkę
...oczywiście również nie byli bezdomnymi "żebrakami"
Nie chciałbym zaczynać dyskusji o mierze autentycznego ubóstwa materialnego. Każdy zapewne ma własną. Zachęcam tylko do obejrzenia filmu.
Film przyjemny i wzruszający, choć ma swoje słabe momenty.
p.s. Wiem, kogo miałeś na umyśle, ale ja zwróciłem uwagę na kogo innego.
...też żaden bogol, skromne domostwo
BŁOGOSŁAWIENI, KTÓRZY SIĘ SMUCĄ
Smutek jest postrzegany jako przykry i niechciany stan ducha, którego chcemy uniknąć i przed którym się wzbraniamy. Lecz rozważając drugie błogosławieństwo, Benedykt XVI napisał:
„Są dwa rodzaje smutku. Jest smutek, który utracił nadzieję, który nie ufa już miłości i prawdzie i dlatego wyniszcza człowieka i rozkłada go od wewnątrz. Jest jednak i taki, który pojawia się jako efekt wstrząsu wywołanego w człowieku przez prawdę; doprowadza on człowieka do nawrócenia i stawiania oporu złu" (Jezus z Nazaretu, cz. 1, s. 82).
Smutek, który wyniszcza a smutek ku zbawieniu
Biblia dostarcza licznych przykładów, które dobitnie obrazują niszczycielskie skutki smutku pochodzącego z utraty nadziei. Szczególnie wymowne są dwa - Kaina i Judasza. W opowiadaniu o Kainie i Ablu (Rdz 4,1-16) dwaj bracia, synowie Adama i Ewy, składają Bogu ofiary. Jedna, złożona szczerze przez Abla, została przyjęta, natomiast druga, złożona niedbale przez Kaina, została odrzucona. Zamiast się opamiętać, Kain knuje brutalną intrygę przeciwko bratu. Wtedy Bóg zwraca się do Kaina: „Dlaczego jesteś smutny i dlaczego twarz twoja jest ponura? Przecież gdybyś postępował dobrze, miałbyś twarz pogodną; jeżeli zaś nie będziesz dobrze postępował, grzech leży u wrót i czyha na ciebie, a przecież ty możesz nad nim panować” (w. 7). Smutek Kaina jest przejawem złego usposobienia oraz zagniewania na Boga i własnego brata. Przejawem złego smutku stała się ponura twarz, a przecież może i powinno być inaczej. Mimo Bożego napomnienia i szansy, jaką ono niosło, Kain nie wszedł na drogę nawrócenia, lecz zabił swego brata.
Judasz, jeden z apostołów, zdradził Jezusa, wydając Go za trzydzieści srebrników. Dowiedziawszy się, że Jezus został skazany na śmierć, „opamiętał się, zwrócił trzydzieści srebrników arcykapłanom i starszym i rzekł: ‘Zgrzeszyłem, wydawszy krew niewinną’. Lecz oni odparli: ‘Co nas to obchodzi? To twoja sprawa’” (Mt 27,3-4). Judasz pozostał sam. Samotność jest wrogiem człowieka, a siostry samotności to smutek i rozpacz. Judasz, pozbawiony wszelkiego wsparcia, utracił nadzieję. „Rzuciwszy srebrniki ku przybytkowi, oddalił się, potem poszedł i powiesił się” (27,5). Nie doznawszy pomocy od ludzi, nie potrafił uznać prawdy o sobie i o Bogu. Chociaż przez trzy lata towarzyszył Jezusowi i był świadkiem wielu dzieł miłosierdzia i przebaczenia, wyniszczający smutek popchnął go do samobójstwa.
W obu przypadkach smutek stanowi następstwo zepsucia i grzechu. W przeciwieństwie do radości, która płynie z dobrego życia, taki smutek oddala od Boga i od ludzi. Rozkładając człowieka od wewnątrz, popycha go do najgorszych czynów. Wyrasta z różnych korzeni, jak zazdrość, zawiść, pycha, chciwość czy nieposkromiona żądza władzy. Wypowiadając drugie błogosławieństwo, nie taki smutek Jezus ma na myśli.
Istnieje bowiem również druga strona smutku. W dziejach Izraela wielokrotnie powtarzała się niewierność wobec Boga. Gdy ściągała karę, Izraelici doświadczali przeciwności, które skutkowały smutkiem. Prorocy, wskazując na prawdziwe przyczyny dramatycznego położenia, piętnowali grzechy i wzywali do nawrócenia. Gdy ich wezwania okazywały się skuteczne, pojawiała się skrucha i wola poprawy. Smutek miał wtedy wartość oczyszczającą, pozwalając inaczej spojrzeć na siebie i swoje postępowanie oraz otworzyć się na bezmiar Bożego miłosierdzia. Gdy tak się stało, miejsce smutku i beznadziejności zajmowała pociecha i radość.
W kontekście nawrócenia smutek przybiera rozmaite formy zewnętrzne. Wyraża się w słowach, czego przykładem jest Psalm 51[50], znany w tradycji chrześcijańskiej pod nazwą Miserere, oraz w uczynkach: przywdziewanie worów pokutnych i posypywanie głów popiołem (1Krl 20,31-32; Lam 2,10; Neh 9,1; Jon 3,8), posty (Sdz 20,26; 2Sm 12,16; Jon 3,7), rozdzieranie szat (Hi 2,12). Nie powinien to być smutek wyłącznie z powodu dotkliwych konsekwencji niewierności, lecz przede wszystkim z powodu utraty właściwego rozeznania o Bogu i Jego miłosierdziu (Oz 7,14). Zewnętrzne przejawy mają znaczenie o tyle, o ile wskazują na radykalną zmianę wewnętrznego usposobienia. Prorok Joel wołał: „Rozdzierajcie jednak serca wasze, a nie szaty!” (Jl 2,13). Takiemu smutkowi towarzyszą łzy jako znak i narzędzie przemiany. Psalmista ufa, że smutek wyrażony we łzach przemawia na jego korzyść: „Ty przechowujesz łzy moje w swoim bukłaku - czyż nie są spisane w Twej księdze?” (Ps 56[55],9). Wymowne jest świadectwo Ewangelii dotyczące Piotra, który trzykrotnie wyparł się Jezusa (Mk 14,66-72). Kiedy pianie koguta przypomniało mu zapowiedź Pana, iż w chwili największej próby nie wytrwa przy Nim, wybuchnął płaczem. Był to płacz uzdrowienia, który otwiera na pociechę pochodzącą od Boga.
W refleksji nad drugim błogosławieństwem Benedykt XVI przywołuje epizod z 9. rozdziału Księgi Ezechiela.
„Sześciu mężom zlecono wykonanie wyroku nad Jerozolimą - nad ziemią pełną krwi niewinnie przelanej, nad miastem pełnym nieprawości (zob. 9,9). Najpierw jednak pewien mąż odziany w lnianą szatę musi nakreślić literę Taw (rodzaj krzyża) na czołach tych wszystkich, 'którzy wzdychają i biadają nad wszystkimi obrzydliwościami w niej popełnianymi’ - tak oznaczeni są wolni od kary. Są to ludzie, którzy nie wyją razem z wilkami, którzy nie dają się wciągnąć w dzieła nieprawości, dla innych będące już oczywistością, lecz cierpią z ich powodu. Mimo iż całkowita zmiana sytuacji nie leży w ich mocy, to jednak przeciwstawiają się panowaniu zła przez bierny opór cierpienia - smutek wyznaczający granice panowania potęgi zła" (tamże, s. 82-83).
Albowiem oni będą pocieszeni
Pierwszy człon greckiego tekstu drugiego błogosławieństwa brzmi:
Makárioi hoi penthúntes. Czasownik penthó ma dwa znaczenia: „być smutnym, smucić się" i „płakać nad kimś, opłakiwać kogoś". Opisuje naznaczoną rozczarowaniem i smutkiem postawę apostołów zaraz po śmierci Jezusa (Mk 16,19). Podobne uczucia miał Jezus na widok Jerozolimy, która „nie rozpoznała czasu swego nawiedzenia" (Łk 19,44), oraz wtedy, gdy zasmucony wiadomością o śmierci Łazarza, zapłakał (J 11,35). Na krótko przed pojmaniem w Getsemani, potrzebując solidarnej obecności i bliskości uczniów, Jezus prosił: „Zostańcie tu i czuwajcie ze mną" (Mt 26,38). Drugie błogosławieństwo miało przygotować ich do tej chwili, a mimo iż doraźnie okazali się słabi, zachowali pamięć o tym błogosławieństwie i własnej słabości. Czasownik penthó pojawia się też w wezwaniach do nawrócenia w Liście św. Jakuba: „Uznajcie waszą nędzę, smućcie się i płaczcie. Śmiech wasz niech się obróci w smutek, a radość w przygnębienie" (Jk 3,9). Nawrócenie będzie skutkowało całkowitym odwróceniem tej sytuacji. Smutek, o którym mowa w drugim błogosławieństwie, oznacza więc żal z powodu grzechów i zła, a także współczucie i współodczuwanie z tymi, którzy cierpią.
Narysowanie litery Taw w starotestamentowej Księdze Ezechiela ma analogię w Nowym Testamencie: „A obok krzyża Jezusowego stały: Matka Jego i siostra Matki Jego, Maria, żona Kleofasa, i Maria Magdalena" (J 19,25). Benedykt XVI podkreślił:
„Podobnie jak w wizji Ezechiela, również i tutaj - w świecie pełnym okropności i cynizmu albo tchórzliwej bierności - znajdujemy grupkę ludzi, którzy dochowują wierności. Nie mogą odwrócić nieszczęścia, jednak przez swe współcierpienie stają po stronie skazanych, a przez swą miłość stają po stronie Boga, który jest Miłością [...] Słowa: 'Błogosławieni, którzy się smucą, albowiem oni będą pocieszeni' najlepiej możemy zrozumieć pod Krzyżem Jezusa. Kto nie okazuje twardego serca wobec bólu i nieszczęścia drugiego, kto nie otwiera swej duszy na czynienie zła, lecz cierpi pod jego ciężarem, ten przyznaje słuszność prawdzie i Bogu i otwiera okna świata, by wpuścić światło. Smucącym się w taki sposób przyobiecana jest wielka pociecha" (tamże, s. 83).
Smutek wiernych wyznawców Boga w świecie naznaczonym rozmaitymi przejawami zła staje się znakiem nadziei, która niesie pociechę. Psalmista wołał: „Którzy we łzach sieją, żąć będą w radości” (Ps 126[125],5). A św. Paweł napisał: „Smutek, który jest z Boga, dokonuje nawrócenia ku zbawieniu” (2Kor 7,10). Obietnica, która pojawia się w drugim członie tego błogosławieństwa, nie sprowadza się do ram doczesności, lecz posiada wyraźne ukierunkowanie eschatologiczne. Pociecha, którą zapowiada, nie mieści się w wymiarach i kategoriach świata, w którym żyjemy. Złudne byłoby oczekiwanie, że wierność Bogu i Jego przykazaniom, przysparzając obecnie cierpień i smutku, zawsze zaowocuje doczesną pociechą. Jan Paweł II powiedział:
„Jest to błogosławieństwo nie tylko dla tych, którzy cierpią z powodu licznych dolegliwości wpisanych w śmiertelną naturę człowieka, ale także tych, którzy odważnie przyjmują cierpienia, gdy wymaga tego szczere wyznawanie zasad ewangelicznej moralności” (Rzym, 1 XI 2000).
Położenie wyznawców Chrystusa może być trudne, lecz smutek, który z tego powodu odczuwają, potwierdza słowa Jezusa: „Wy będziecie płakać i zawodzić, a świat się będzie weselił. Wy będziecie się smucić, ale smutek wasz zamieni się w radość” (J 16,20). To samo dotyczy sytuacji choroby, gdy towarzyszący jej smutek pozwala ufnie odczytać zamysł Boży i otwiera na pełniejszą więź z Chrystusem. Ponieważ cierpienie zyskuje sens, staje się bezcennym źródłem nadziei i zbawienia.
Jan Paweł II wyjaśniał:
„Nie można zrozumieć tego błogosławieństwa, jeśli się nie uzna, że życie ludzkie nie ogranicza się do czasu spędzonego na ziemi, ale zwrócone jest całkowicie ku doskonałej radości i pełni życia w zaświatach. Ziemskie cierpienie, które zostaje przyjęte w miłości, upodabnia się do gorzkiej pestki zawierającej ziarno nowego życia, skarb Boskiej chwały, którą człowiek otrzyma w wieczności. Nawet jeśli świat pełen zła i wszelkiego rodzaju nieszczęść często stanowi widok godny pożałowania, zawiera się w nim jednak nadzieja na inny, lepszy świat miłości i łaski. Nadzieja ta ma swe źródło w obietnicy Chrystusa. Dzięki niej ludzie cierpiący, złączeni z Nim w wierze, doświadczają już w tym życiu radości, która po ludzku wydaje się niewytłumaczalna. Istotnie, niebo zaczyna się na ziemi” (Rzym, 27 IV 1994).
....więcej, niczego nie można zrozumieć bez tego a z kolei z tym - wszystko
...w sumie do tematu smutku też ta garść pasuje:
Cierpień teraźniejszych nie można stawiać na równi z chwałą, która ma się w nas objawić. (Rz 8, 18)
Niewielkie bowiem utrapienia naszego obecnego czasu gotują bezmiar chwały przyszłego wieku, dla nas, którzy się wpatrujemy nie w to, co widzialne, lecz w to, co niewidzialne. (2 Kor 4, 17-18)
Światłość w ciemności świeci (J 1, 18)
Nie poddajemy się zwątpieniu, chociaż bowiem niszczeje nasz człowiek zewnętrzny, to jednak ten, który jest wewnątrz, odnawia się z dnia na dzień. (2 Kor 4, 16)
Zawsze się radujcie, nieustannie się módlcie! W każdym położeniu dziękujcie, taka jest bowiem wola Boża w Jezusie Chrystusie względem was. (1 Tes 5, 1618)
Kobieta, gdy rodzi, doznaje smutku, bo przyszła jej godzina. Gdy jednak urodzi dziecię, już nie pamięta o bólu z powodu radości, że się człowiek narodził na świat. (J 16, 21)
Miłość nie pamięta złego. (1 Kor 13, 5)
Święte słowa.
I to dosłownie ;-)
...słowa życia wiecznego (J 6, 68) :-)
W tomacie:
Jak zwykle polecam całą serię.