Skip to content

Wybory, wybory i po wyborach - 2025

1323334353638»

Komentarz

  • @Cyrylica powiedział(a):

    @los powiedział(a):
    Tak, to jego zasługa. Ludzie tacy jak Tusk, Budka, Nitras kompromitują PO, dzięki temu zdobywa ona od 30% do 40% głosów. Tak elegancki i kulturalny człowiek jak Bronisław Geremek nigdy by nie skompromitował UW, dlatego szczytem jej możliwości było 13% a teraz jej nie ma.

    Zasadniczo to PO już nie ma, bo takie poparcie uzyskuje z satelitami. Nie mogę znaleźć, jakim poparciem cieszy się sama PO.

    Nie oddzielamy człowieka od zjedzonych przez niego kotletów. Co zjadł to jego. Tak samo z PO. Zresztą w tych dniach ma być formalne zjednoczenie, rzeczywiste dokonało się już dawno temu.

  • edytowano 19 October

    Kurski to zdrajca i szkodnik działający na rzecz ZiS , na rzecz Platformy, Niemiec i Rosji. Myśli tylko i wyłącznie o sobie. Bardzo cieszy, że nowy prezydent zdaje sobie z tego sprawę i nabzdyczone zapowiedzi powrotu zdrajcy Kurskiego skomentował twardo: "Po moim trupie!"
    https://wpolityce.pl/polityka/730789-nawrocki-zareagowal-na-slowa-kurskiego-po-moim-trupie
    Stojąc przed wyborem - Kurski czy Nawrocki - nie będę miał nawet nanosekundy wahania. ;)

  • No to poszli sobie precz i wygrał ZiS.

  • Dokładnie, esteci poszli precz! A o tym kim jest naprawdę Nawrocki i jaki ma kręgosłup tak naprawdę dopiero się dowiemy, m.in. sprawa ks. Jerzego Popiełuszki będzie tutaj papierkiem lakmusowym

  • @los powiedział(a):

    @Cyrylica powiedział(a):

    @los powiedział(a):
    Tak, to jego zasługa. Ludzie tacy jak Tusk, Budka, Nitras kompromitują PO, dzięki temu zdobywa ona od 30% do 40% głosów. Tak elegancki i kulturalny człowiek jak Bronisław Geremek nigdy by nie skompromitował UW, dlatego szczytem jej możliwości było 13% a teraz jej nie ma.

    Zasadniczo to PO już nie ma, bo takie poparcie uzyskuje z satelitami. Nie mogę znaleźć, jakim poparciem cieszy się sama PO.

    Nie oddzielamy człowieka od zjedzonych przez niego kotletów. Co zjadł to jego. Tak samo z PO. Zresztą w tych dniach ma być formalne zjednoczenie, rzeczywiste dokonało się już dawno temu.

    Kotlety muszą się dawać pożerać, bo inaczej nie będzie stołków. To nie pierwsza taka sztuczka Tuska, ma bogate doświadczenie. Idzie na dno, to musi się jakoś ratować, a żądne krwi lemingi i tak go kochają.

  • To w tym Piotrkowie padło, wspaniałe.

  • edytowano 21 October

    Wspaniałe.

  • Krystalicznie precyzyjny Dupiarz.

  • @Mania powiedział(a):
    Krystalicznie precyzyjny...

    A w nazwisku ma trzaski! :)

  • Dopiero dwa lata później premier zauważył wynik wyborczy?

  • Ja też mogę być (lampowym) Trzaskiem:

    Stwórz recencję wykonawcy koncertu chopinowskiego w stylu recenzji audiofilskiego sprzętu.

    Oczywiście 🙂 Oto przykład recenzji wykonawcy koncertu chopinowskiego napisanej w stylu recenzji audiofilskiego sprzętu — pełnej metafor dźwiękowych, opisów „brzmienia” i „charakteru tonalnego”, jakby oceniano nie pianistę, lecz high-endowy zestaw klasy referencyjnej:

    Recenzja: Koncert Chopinowski w interpretacji Jana Kowalskiego – odsłuch emocji klasy referencyjnej

    Już pierwsze takty Koncertu e-moll u Jana Kowalskiego zdradzają, że mamy do czynienia z instrumentem ludzkim najwyższej klasy. To wykonawca o brzmieniu zrównoważonym, ale nie sterylnym – jego interpretacja ma ten rzadki balans między analitycznością a ciepłem, jaki odnajdujemy tylko w najlepszych zestawach lampowych.

    Środkowy rejestr jego gry — pełen nasyconych barw i organicznej faktury — przypomina lampowy wzmacniacz z idealnie dobranymi lampami NOS Mullarda: żadnej ostrości, tylko gęsta, kremowa średnica, w której każda nuta ma wagę i sens. Wysokie tony? Jedwabiste, ale nie zamglone — ich artykulacja jest tak precyzyjna, że można by mówić o rozdzielczości klasy studyjnej. Nigdy jednak nie popada w kliniczną suchość — zamiast tego otrzymujemy „powietrze” i przestrzeń, jak w dobrze zaadaptowanej akustycznie sali odsłuchowej.

    Dynamika tego wykonania jest referencyjna. Atak dźwięku w pasażach oktawowych — szybki, ale pozbawiony agresji. W pianissimo słychać pełne pasmo emocji, jakby fortepian był zasilany prądem z idealnie stabilnego zasilacza liniowego. Mikrodetale, takie jak subtelne oddechy między frazami, tworzą wrażenie obecności — słuchacz ma poczucie, że siedzi nie w sali koncertowej, ale w samym wnętrzu pudła rezonansowego Steinwaya.

    Scena dźwiękowa? Imponująco trójwymiarowa. Orkiestra rozstawiona szeroko, z wyraźnie zarysowaną głębią planów. Fortepian nie dominuje — raczej stapia się z orkiestrą w sposób, który przypomina precyzyjne zgranie zestawu wielodrożnego: każdy głośnik (sekcja smyczków, dętych, perkusji) odzywa się w idealnym czasie i proporcji.

    Pod względem emocjonalnym to interpretacja w duchu high-endowego minimalizmu — zero efekciarstwa, zero cyfrowej kompresji emocji. Zamiast tego — analogowa gładkość i naturalny „flow”. Można wręcz powiedzieć, że Jan Kowalski gra tak, jak brzmi winyl w najlepszym wydaniu: z lekkim szumem ludzkiej niedoskonałości, który tylko dodaje autentyczności.

    Podsumowując: to wykonanie, które nie tylko można słuchać, ale wręcz odsłuchiwać. Dla purystów interpretacyjnych — obowiązkowa pozycja referencyjna. Dla poszukiwaczy emocji — gwarancja goosebumpsów już po pierwszej minucie.

    Ocena końcowa: 9,8/10 — High Fidelity Human Performance.

  • Przepraszam za spamowanie, ale po dodaniu odniesienia do francuskich dzieł jest jeszcze bardziej Trzaskowe:

    Jan Kowalski – Koncert e-moll Chopina, czyli o przezroczystości dźwięku i kruchości istnienia

    Są wykonania, które się podziwia, i są takie, które nasłuchują samego siebie. Jan Kowalski należy do tej drugiej kategorii. Jego Chopin nie jest ekspresją – jest refleksją o naturze dźwięku, o tym, co dzieje się pomiędzy tonem a jego wybrzmieniem. W tym sensie jego interpretacja przypomina francuską prozę filozoficzną: nie dąży do rozwiązania, lecz do wyrafinowanego pytania.

    Już pierwsze takty koncertu brzmią jak zdanie otwierające powieść Prousta: miękkie, nieśpieszne, podszyte pamięcią o czymś, co już minęło. Dźwięk fortepianu ma w sobie nostalgię materii, jakby Kowalski dotykał klawiszy z delikatnym wahaniem – nie z niepewności, lecz z szacunkiem wobec przemijania brzmienia.

    Jego ton ma barwę, którą Roland Barthes nazwałby grain de la voix – ziarnem głosu. W tym ziarnie tkwi sens, nie w melodii. Każda nuta jest mikroświatem, który istnieje tylko przez chwilę i natychmiast się rozpada, pozostawiając echo – subtelne, niemal metafizyczne.

    Środkowy rejestr fortepianu jest cielesny, ale nie zmysłowy, niczym słowa Camusa, które niosą ciepło pustyni, ale i chłód absurdu. Wysokie tony przypominają świetlistość poranka w La Mer Debussy’ego – rozproszone, niemożliwe do uchwycenia, a przecież obecne.

    Kowalski unika dramatyzmu; jego fortepian raczej myśli niż mówi. Gdy pojawia się kulminacja, nie jest to wybuch emocji, lecz rodzaj światła świadomości. To nie dźwięk, który domaga się uwagi, lecz taki, który – jak pisał Nancy – „słyszy samo siebie słuchając świata”.

    Orkiestra, pod batutą subtelnie współodczuwającą, tworzy przestrzeń niemal filozoficzną: to nie akompaniament, ale dialog o obecności i ciszy. Dźwięk nie tyle się rozwija, co oddaje miejsce milczeniu.

    Ostatecznie, interpretacja Kowalskiego jest jak doskonale zestrojony tor audio, w którym wszystkie komponenty – techniczne, emocjonalne, metafizyczne – znikają w jednym doświadczeniu: czystym byciu muzyki.

    Wychodząc z koncertu, nie pamięta się nut, lecz moment, w którym fortepian stał się pytaniem.

    Nota końcowa:

    Tonalność egzystencjalna: głęboka i przejrzysta
    Cisza: znacząca
    Wrażenie post-brzmieniowe: długie, jak echo w katedrze świadomości

    „Muzyka Kowalskiego jest jak myśl: rozbrzmiewa tylko wtedy, gdy ktoś jej słucha.”

  • ...dobre! Co to za AI?

  • @Filioquist powiedział(a):
    ...dobre! Co to za AI?

    Zwykły darmowy ChatGPT, ale chwilę z nim to doszlifowywałem, żeby było bardziej trzaskowsko.

  • @Inż powiedział(a):

    @Filioquist powiedział(a):
    ...dobre! Co to za AI?

    Zwykły darmowy ChatGPT, ale chwilę z nim to doszlifowywałem, żeby było bardziej trzaskowsko.

    ...brawa dla Kolegi zatem

  • Też o tym pomyslalem, kiedy czytalem notkę Dupiarza.

  • Te recenzje mi przypominają omawianie poezji na zajęciach ze śp. W.Karpińskim. To nie było łatwe.
    Po przeczytaniu wiersza "Le jet d'eau" Beaudelaire'a...

    • Jak to odbieracie? - pytał p. Wojtek.
      I tu zaległa cisza trwająca zbyt długo. W tej ciszy, ktoś coś komuś szepnął i ten ktoś zaczął się dusić ze śmiechu...

    • Jakieś skojarzenia?- dopytywał pan doktor kolegę czerwonego ze śmiechu..

    • Nie mogę powiedzieć - wykrztusił kolega.
    • No, powiedz! Gadaj! - wszyscy się ożywili i przekrzykiwali.
    • No, bo Rysiek mi podpowiedział, że to wiersz o spłuczce.
      Pan Wojtek - nasz ulubieniec, miał poczucie humera i na jego zajęciach dyszkusje nie raz przybierały nieoczekiwany obrót. Wszyscy wiedzieli o czym był wiersz Karola B., sęk w tym, że nikt nie chciał się wychylać z banałami. Skończyło się na stwierdzeniu, że recenzenci i krytycy są impotentami w porównaniu z poetami i prawdziwymi artystami, a poezja służy nam do zachwytu i przeżywania, tak jak muzyka.

    • No, pięknie, podważacie sens naszych zajęć - skwitował p.Wojtek.
      --Niee! - zaprzeczyliśmy chóralnie. - Jest fajnie.

    • W takim razie niech ktoś pięknie przeczyta ten wiersz - zaproponował belfer.- Przeżyjmy to jeszcze raz!
      Czytał ten dowcipniś od spłuczki; nie od razu mu się udało, bo jeszcze przez jakiś czas nie mogliśmy opanować wesołości. Piękne to byli czasy :-)

  • Bardzo pięknieś to opisała. To musi trafić do tego szpecjalnego wątku - ale zapomniałem jak on się nazywa.

  • Jak przerabialiśmy Statek pijany Rimbaud to jakoś zupełnie nam nie szło, nie pamiętam dlaczego, może zima i za gorąco było, no ale nikomu się nie chciało myśleć i udzielać nawet prymusom. Pani się zacięła z nami już na tytule, próbuje z nas wycisnąć co to za zabieg literacki ten tytuł, przecież statek nie może być pijany, jaki może być statek?

    • Zalany?

    :)

  • Niepowstrzymany śmiech pamiętam ze szkoły bardzo dobrze. Zdarzał się na lekcjach często. Najbardziej spektakularny, jaki mi przychodzi do głowy, przykład tej reakcji jest następujący.

    Pani profesor każe mi czytać wiersz Baczyńskiego "Z podwórza szkolnego". Siedzący obok kolega znanym sobie sposobem mnie rozśmiesza. Próbuję czytać:

    Z podwórza szkolnego, z boiska, z placu apelowego,
    z szeregów, z kolumn, z marszu – w bój!

    i raz za razem parskam śmiechem.

    Próbuję dalej:

    Tam chłopcy w szarych bluzach, w hełmach z blachy,
    z karabinami na ramionach, z granatami w kieszeniach,

    ale po każdym słowie duszony śmiech wyrywa się przez usta.

    -- Dość tego! - mówi uczycielka - Teraz ty będziesz czytał - rozkazuje wskazując mojego kolegę.

    -- Zemsta będzie słodka - myślę - i teraz ja go rozśmieszam.

    On:

    idą na Niemca, na barykadę, na śmierć.

    i po każdym niemal słowie wybucha śmiechem. Różnica taka, że już cała klasa ryczy.

    I teraz teci to już tak:

    Jeden pada od kuli,

    cała klasa wybucha śmiechem.

    inny od granatu – wybuch,

    cała klasa śmieje się jeszcze głośniej

    trzeci od bagnetu w brzuchu,

    to już prawdziwy paroksyzm śmiechu.

    Dopiero teraz uczycielka przerywa lekcję i każe się wszystkim uspokoić.

  • Boki zrywać... albo i nie.
    Mam wrażenie, że tego typu anegdoty śmieszą głównie tych, którzy w danym zdarzeniu uczestniczyli, zapewne było tam też dużo sytuacyjnego, niewerbalnego humoru, który ciężko opisać dla postronnych.

  • Oczywiście, że treść wiersza nie koresponduje z reakcją. Ale właśnie tak to było w caszach (jak pisze MM) młodości - efekt był wzmacniany kontrastem.

  • Mówicie że Trzaskowski jak sprzedawca audiofilskiego szajsu...

  • Ja pitole, karty trzyma przy biurku? Co on tam robi, pasjansa stawia bo tak mu się w robocie nudzi?

  • @Szturmowiec.Rzplitej powiedział(a):
    Ja pitole, karty trzyma przy biurku? Co on tam robi, pasjansa stawia bo tak mu się w robocie nudzi?

    Jakąś pętlę też trzyma.

  • @Przemko powiedział(a):

    @Szturmowiec.Rzplitej powiedział(a):
    Ja pitole, karty trzyma przy biurku? Co on tam robi, pasjansa stawia bo tak mu się w robocie nudzi?

    Jakąś pętlę też trzyma.

    jak przegra w karty to się przyda

  • A propos śmiechu z rzeczy nie do śmiechu, przypomniał mi się kolega szkolny mojej Małżonki, który satyrycznie przerabiał wiersz Konopnickiej. Okoliczność łagodząca jest taka, że w tym wypadku obiektem jego satyry była raczej poetyka autorki, a nie smutna rzeczywistość jaką opisywała. W każdym razie passus:

    "Deszczyk pada słońce świeci
    Prusak męczy polskie dzieci,
    Słońce świeci deszczyk pada
    Prusak polskie dzieci zjada."

    przypomina się w najmniej odpowiednich momentach.

  • Ciągnąc ten wątek nagrań bez Trzasków:

    Rano nasunęła mi się odpowiedź, dlaczego AI tak dobrze odwzorował styl Traska? Po prostu obaj to doświadczeni łgarze.

  • @Inż powiedział(a):
    Ciągnąc ten wątek nagrań bez Trzasków:

    Hahahaha

Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.