@KazioToJa powiedział(a):
ja tam nie wiem w jakich środowiskach się obracaliście, ale poproszę bez uogólnień
Wszyscy w rozumieniu wszystkich którzy kradli, to miałem na myśli. Kiedyś jakiś socjolog opowiadał o swoich badaniach nad stosunkiem do kradzieży w miejscu pracy to słowo "kradzież" padało raczej tylko w kontekście sytuacji, gdy jeden pracownik ukradł drugiemu coś co ten przygotował do wyniesienia.
na zsyłce do Kazachstanu z pewnością, ale pewnie wszędzie, gdzie się dało, ludzie zgłaszali śmierć krewnych po wielu miesiącach. Racje żywnościowe - 200 g chleba dla niepracującego, były tak drastycznie małe, że każda pajka się liczyła, by przeżyć dłużej. Technicznie rzecz biorąc kradli, ale czy kradli?
Kiedyś zapytałam takiego zesłańca, w dużym stopniu wiarygodnego, o najbardziej szokujące wspomnienie. I tym wspomnieniem były dzieci radzieckie stojące wzdłuż torów wiozących zesłańców oczekujących na chleb. Normalne kołchozowe dzieci, jeszcze w kraju niezaatakowanym - po prostu Polacy mieli ze sobą zapasy białego chleba. Zapasy, więc rzucali dzieciom, dzieci chciały tego chleba bo był biały jak ciastka, a nie ogólnosowiecki. Pewnie było to szokujące wspomnienie, bo po tej wywózce nadeszło 6 lat zsyłki, w czasie której chłopak marzył nieustannie, by kiedyś w życiu najeść się chleba do syta. Dołączę do tego drugie wspomnienie tego samego człowieka bo to ładna klamra- o zupie, którą dostał po powrocie na granicy, krupniku z mięsem. I co więcej - dostał dokładkę. I zrozumiał, że już nie będzie głodny. Takie to - Polska to kraj, który karmi. Jak jej nie kochać?
Mama tego pana prowadziła ewidencję Polaków, na podstawie której wydawano ten chleb. No to info o wielomiesięcznej zwłoce w zgłaszaniu śmierci krewnych pochodziło od niej.
@Wielen powiedział(a):
Moja ulubiona historia ipeenowska dotyczy inżyniera z jakiejś fabryki, który zgodził się donosić dla SB, myśląc że wyeliminuje w ten sposób złodziejstwo i lewiznę w fabryce. Kiedy się okazało, że SB nic z tym nie zrobiło, zerwał współpracę i gorzko im nawrzucał.
moja ulubiona to o ustanawianiu biskupstwa w Gorzowie Wielkopolskim. Wiem, że nie na temat, ale warto warto.
@Wielen powiedział(a):
Moja ulubiona historia ipeenowska dotyczy inżyniera z jakiejś fabryki, który zgodził się donosić dla SB, myśląc że wyeliminuje w ten sposób złodziejstwo i lewiznę w fabryce. Kiedy się okazało, że SB nic z tym nie zrobiło, zerwał współpracę i gorzko im nawrzucał.
moja ulubiona to o ustanawianiu biskupstwa w Gorzowie Wielkopolskim. Wiem, że nie na temat, ale warto warto.
Daesz!
Scena jak biskupi wysyłają księdza do objęcia ziem opieką Kościoła używając mapki z atlasu szkolnego - no kto by to wymyślił? Proszę sobie wybrać siedzibę, Szczecina nie radzę, nie wiadomo, co z nim będzie. Albo ta dzwonami. Albo ten ksiądz, który w duchu posłuszeństwa jedzie na azymut na ziemie gdzie Armia Czerwona, Niemcy, Polacy, gdzie łatwiej o pistolet niż chlebek a nie ma ani samochodu, ani nawet sutanny. Ale w duchu posłuszeństwa jedzie.
Ten Florian Kroenke też niezły koleś. Urzędnik prowincjonalny, a godny pamiętania. Pewnego dnia wsiadasz do pociągu (albo później na dach pociągu) i jedziesz w nieznane, żeby ustanowić państwo.
Kiedy w Stargardzie pogadałam zdawkowo z taksówkarzem i usłyszałam "w 45 niezłe historie miały tu miejsce" myślała, że mówi o szabrownikach. Potem sprawdziłam - gdzie tam polscy szabrownicy - tam były niezłe jazdy z Armią Czerwoną. Nieznana historia.
Komentarz
na zsyłce do Kazachstanu z pewnością, ale pewnie wszędzie, gdzie się dało, ludzie zgłaszali śmierć krewnych po wielu miesiącach. Racje żywnościowe - 200 g chleba dla niepracującego, były tak drastycznie małe, że każda pajka się liczyła, by przeżyć dłużej. Technicznie rzecz biorąc kradli, ale czy kradli?
Kiedyś zapytałam takiego zesłańca, w dużym stopniu wiarygodnego, o najbardziej szokujące wspomnienie. I tym wspomnieniem były dzieci radzieckie stojące wzdłuż torów wiozących zesłańców oczekujących na chleb. Normalne kołchozowe dzieci, jeszcze w kraju niezaatakowanym - po prostu Polacy mieli ze sobą zapasy białego chleba. Zapasy, więc rzucali dzieciom, dzieci chciały tego chleba bo był biały jak ciastka, a nie ogólnosowiecki. Pewnie było to szokujące wspomnienie, bo po tej wywózce nadeszło 6 lat zsyłki, w czasie której chłopak marzył nieustannie, by kiedyś w życiu najeść się chleba do syta. Dołączę do tego drugie wspomnienie tego samego człowieka bo to ładna klamra- o zupie, którą dostał po powrocie na granicy, krupniku z mięsem. I co więcej - dostał dokładkę. I zrozumiał, że już nie będzie głodny. Takie to - Polska to kraj, który karmi. Jak jej nie kochać?
Mama tego pana prowadziła ewidencję Polaków, na podstawie której wydawano ten chleb. No to info o wielomiesięcznej zwłoce w zgłaszaniu śmierci krewnych pochodziło od niej.
Daesz!
Tylko jedna nadzieja, że nim gruby schudnie to chudy zdechnie.
Scena jak biskupi wysyłają księdza do objęcia ziem opieką Kościoła używając mapki z atlasu szkolnego - no kto by to wymyślił? Proszę sobie wybrać siedzibę, Szczecina nie radzę, nie wiadomo, co z nim będzie. Albo ta dzwonami. Albo ten ksiądz, który w duchu posłuszeństwa jedzie na azymut na ziemie gdzie Armia Czerwona, Niemcy, Polacy, gdzie łatwiej o pistolet niż chlebek a nie ma ani samochodu, ani nawet sutanny. Ale w duchu posłuszeństwa jedzie.
Ten Florian Kroenke też niezły koleś. Urzędnik prowincjonalny, a godny pamiętania. Pewnego dnia wsiadasz do pociągu (albo później na dach pociągu) i jedziesz w nieznane, żeby ustanowić państwo.
Kiedy w Stargardzie pogadałam zdawkowo z taksówkarzem i usłyszałam "w 45 niezłe historie miały tu miejsce" myślała, że mówi o szabrownikach. Potem sprawdziłam - gdzie tam polscy szabrownicy - tam były niezłe jazdy z Armią Czerwoną. Nieznana historia.
najlepsze mięsko od 33 min.