c. trzcinowy NICZYM nie różni się od c. buraczanego
niczym, no, promilową zawartością słodu/melasy i większą wilgotnością
trzcinowy biały 100 g - 396 kcal burakowy biały 100 g - 400 kcal
a brązowe, jak dla mnie, za bardzo "psują smak" i 100 g - ok. 387 kcal W Szkocji, w kuchni gdzie pracowałem, używano tylko białego, równie sypkiego jak nasz (chefs pukali się w czoło, że w Polsce cukier robi się z buraków!)
To spróbuj kupić buraczany nierafinowany skoro niczym się nie różnią.
Przemko napisal(a): +1 A prawdziwa tzn. ile procent kakao?
Nie tylko to. 1. ziarno kakaowca, 2. masło kakowca, mleko pełne, cukier trzcinowy, nierafinowany. Koniec Może byc jeszcze lecytyna
min. 42 %
1. poprawnie: miazga kakaowa 2. masło/ tłuszcz mleko lub bez cukier - obojętnie jaki
Często jest podana sumaryczna ilość kakao wraz z proszkiem kakao. Jeżeli ta sama marka nie posiada czekolady choć 40 %, a dodając kakao-w-proszku podaje np 55 %, to też taka lekko oszukana jest.
Ponieważ KAKAO w proszku odtłuszczone to produkt uboczny produkcji czekolady. (Miazgę się ściska, wyciska się tłuszcz/masło i zostaje gorzka bryłka do zmielenia.) Dodawany dla wzmocnienia smaku.
romeck nie jestem technologiem żywności, jestem skromną kurą domową po kulturoznawstwie. W kwestii klasy i receptury czekolad, wierzę fachowcom. Znam jedego osobiście,doradzał właścicielom jednego takiego sklepu w Łodzi, gdzie można kupić czekolady świata. I ów twierdzi, że związek cukru trzcinowego i miazgi kakaowej jest nierozerwalny, jeśli chce sie zrobić czekoladę.
Przy okazji taka mała anegdota. Pytano świetnego baristę o to, jaką kawe rozpuszczalną poleca. Ów pedział, nie wiem, ja sie specjalizuję w kawach.
Trepie, sekrety czekolady na POW 19, jesli jeszcze nie byłeś koniecznie z koleżanką małżonką wysyłają też paczuszki
1. Nie jesteśmy z KM idolami czekolady. 2. Nie lubię za dużo płacić za żywność. Z drobnymi wyjątkami kupuję towary z normalnej półki - stoję na stanowisku, że i tak na następny dzień to wszystko się wydali, to nie ma po co przepłacać. Gdyby droga żywność miała przedłużać życie, to tym bardziej nie warto kupywać. 3. Akurat rozpocząłem odchudzanie, toteż w najbliższym czasie mam nadzieję, że nie najdzie mnie zbytni apetyt na słodycze (które lubię).
Zawsze warto mieć pod ręką czekoladę taką minimum 75% kakao, pół kostki i odechciewa się człowiekowi. A jest zdrowa i nadaje się też w takich ilościach przy diecie.
trep napisal(a): 1. Nie jesteśmy z KM idolami czekolady. 2. Nie lubię za dużo płacić za żywność. Z drobnymi wyjątkami kupuję towary z normalnej półki - stoję na stanowisku, że i tak na następny dzień to wszystko się wydali, to nie ma po co przepłacać. Gdyby droga żywność miała przedłużać życie, to tym bardziej nie warto kupywać. 3. Akurat rozpocząłem odchudzanie, toteż w najbliższym czasie mam nadzieję, że nie najdzie mnie zbytni apetyt na słodycze (które lubię).
Ale dzięki
Absolutnie popieram oszczedność. Sama wytwarzam mnóstwo potraw , uprawiam warzywa i tak dalej. Ale mam ogromną słabość do kawy i do czekolady razem. I w tych dwoch nie chce być oszukiwana. Powodzenia na scieżce .
Wogle z tym żarciem to jakoś dziwnie. Byłem ostatnio na weselu i na stypie. Na każdej z tych imprez żarcia było 2* za dużo. Rozumiem, żeby przeszacować o jakeś 10, 20, nawet 30%, żeby goście nie obgadywali. Ale tyle żarcia do kosza! I kasi przy okazji.
Koleżance Małżonce od kilku lat trułem, że za dużo robi na święta, że już ludzie tyla nie żrą, że się wyrzuci. I od dwóch lat mamy w sam raz.
MarianoX napisal(a): Dieta pudelkowa - outsourcing zdrowego/dietetycznego gotowania.
Gdybyż tak jeszcze można było ałtsorcingować ćwiczenia fizyczne
C'nie? "Kupiłem karnet na siłownię, a tu mie teraz mówią, że to nie wystarczy, i jeszcze muszę cwiczyć! :O "
Jakiś czas temu (ale już w tym roku) zerknąłem na ceny owych diet pudełkowych, no i jednak koszty mnie poraziły, nawet w porównaniu z moim nieekonomicznym starokawalerskim częstym jadaniem "na mieście" czy na wynos.
Deficyt kaloryczny, przy obciążeniach treningowych dziennie rzędu 800-1500 kcal, nie jest problemem. Pod warunkiem, że się liczy, bo cały czas mnie szokują niektóre składniki. Patrzę, że wszystko to co daje energię i budulec nowemu życiu zawiera skompresowany całokształt. Dlatego jajka, orzechy itd., bardzo trzeba uważać, bo opakowanie nerkowca może załatwić połowę zapotrzebowania kalorycznego dziennie !
Jest jeszcze dość istotna sprawa. Liczymy kalorie wchłonięte, ale też liczymy ile spaliliśmy podczas ćwiczeń. Zwykła aplikacja plus pulsometr (ale taki na klatkę) załatwią sprawę. Tyle, że do schudnięcia potrzebna jest określona aktywność i uwaga, wcale nie ta najcięższa.
Jest 5 stref naszego pulsu podczas ćwiczeń, różnie się nazywają ale dla przykładu: 1 - strefa regeneracji (50-60 % max), 2 - strefa aerobowa (60-70% max), 3-strefa wydolności (70-80% max), 4 - strefa anaerobowa (80-90% max) i strefa interwałowa (90% max i w górę). Nie wnikając w szczegóły, żeby spalać tłuszcz najlepiej robić ćwiczenia które mieszczą się w 2 strefie, czyli to są naprawdę lekkie ćwiczenia, a więc muszą być długotrwałe. Jeżeli chcemy schudnąć wcale nie musimy się zarzynać, a wręcz jest to niewskazane, bo organizm może zacząć samozjadać co innego niż tłuszcz. Podobnie jest np. w bieganiu kiedy się chce zwiększyć swoje możliwości, serce, mięśnie i układ krwionośny, wcale nie jest zalecany ostry trening. Długie bieganie na niskiej intensywności (2,3).
Długie biegania są podstawą ale w pewnym momencie dochodzisz do ściany, organizm się przyzwyczaja, i wtedy trzeba zacząć szokować organizm interwałami (najlepiej, ale można używać niższych stref). Kulturyści którzy regularnie redukują tłuszcz po 20 latach obserwowania organizmu mówią, że interwały są lepsze niż aeroby. Bo w pewnym momencie muszą robić tych aerobów po godzinie dziennie i robi się problem logistyczny, z kolei interwałami osiągają ten sam efekt +nawet lepszy) poświęcając na nie 20-30 minut dziennie. Interwał sprawia że organizm spala tłuszcz do 48 godzin po treningu, a aeroby (kardio) działają tak że spalasz tylko w ich trakcie. Stąd tak dobre efekty odchudzania na różnych crosfitach - robisz de facto interwały siłując się z dużymi ciezarami. Ale tak jak mówisz trzeba to rozważnie robić bo jak za mało jesz i za dużo ćwiczysz to zacznie się spalanie mięśni, u zwykłego człowieka który nie ma i tak co spalać bo mięśni nie ma zbyt dużo kończy się to przetrenowaniem, osłabieniem, mozna sobie krzywdę zrobić, ścięgno albo zwichnięcie.
MarianoX napisal(a): Dieta pudelkowa - outsourcing zdrowego/dietetycznego gotowania.
Gdybyż tak jeszcze można było ałtsorcingować ćwiczenia fizyczne!
Ale po co się zmuszać ? To nie ma sensu. Najważniejszym wyzwaniem jest utrzymanie motywacji. To jest główny problem w każdej zmianie, nie tylko fizycznej. Jeżeli nienawidzisz np. siłowni to już na starcie przegrywasz kluczową sprawę, która wywróci ci cały proces - szybko stracisz motywację. A bez niej NIC nie da się zdziałać. Konsekwencja zawsze podlewana jest motywacją.
Ruch może być różny. Dwa godzinne spacery z psem załatwią ci 500-700 kcal. A pamiętajmy, twoje zwykłe zapotrzebowanie dzienne (bez dodatkowego ruchu) to około 2300 kcal. I tyle możesz żreć. Wszystko co dodatkowe, czyli ruch w postaci np. spacerów wygeneruje ci deficyt kaloryczny. 500 kcal w zupełności wystarczy, a jak zjesz ponad 2300 to po prostu wolniej będziesz chudł. Albo wcale, ważne jednak żeby tej sumy: ilość kalorii które przyjąłem minus (2300 plus kalorie z ruchu) - nie przekroczyć, bo będziesz tyć.
Spacery, pływanie, ping-pong, praca w ogródku itp. to są aktywności w zupełności wystarczające do schudnięcia. Siłownia jest nudna, z założenia, nie katujcie się, że wam się nie chce. Normalne.
Przemko napisal(a): Długie biegania są podstawą ale w pewnym momencie dochodzisz do ściany, organizm się przyzwyczaja, i wtedy trzeba zacząć szokować organizm interwałami (najlepiej, ale można używać niższych stref). Kulturyści którzy regularnie redukują tłuszcz po 20 latach obserwowania organizmu mówią, że interwały są lepsze niż aeroby. Bo w pewnym momencie muszą robić tych aerobów po godzinie dziennie i robi się problem logistyczny, z kolei interwałami osiągają ten sam efekt +nawet lepszy) poświęcając na nie 20-30 minut dziennie. Interwał sprawia że organizm spala tłuszcz do 48 godzin po treningu, a aeroby (kardio) działają tak że spalasz tylko w ich trakcie. Stąd tak dobre efekty odchudzania na różnych crosfitach - robisz de facto interwały siłując się z dużymi ciezarami. Ale tak jak mówisz trzeba to rozważnie robić bo jak za mało jesz i za dużo ćwiczysz to zacznie się spalanie mięśni, u zwykłego człowieka który nie ma i tak co spalać bo mięśni nie ma zbyt dużo kończy się to przetrenowaniem, osłabieniem, mozna sobie krzywdę zrobić, ścięgno albo zwichnięcie.
No bodźce, coraz większe im bardziej zaawansowany jesteś. Ale w przypadku zwykłego człowieka, który chce schudnąć ? Pilnowanie przyjętych kalorii + umiarkowany ruch + czas, chyba to wystarczy,
Jednak ruch musi sprawiać jakąkolwiek przyjemność, wg mnie. Jeżeli jest tylko przykrą koniecznością lub zaprogramowanym wdrożeniem istnieje duże prawdopodobieństwo, że byle błahy problem i będziemy od niego uciekać. Dlatego warto spróbować różnych aktywności, może ktróraś przypadnie do gustu ? Wtedy będzie dużo, radykalnie łatwiej.
Tak dokładnie w tę stronę poszły szkolenia, ważne że zaczęto spacery traktować jako ruch, że to nie musi być od razu siłownia, basen czy cokolwiek - byle wyjść z domu, wstać od komputera, oderwać myśli, wzrok przenieść na coś innego, poodychać głębiej - poprawia się samopoczucie, wraz z tym sen, wraz ze snem reguluje się łaknienie i człowiek zaczyna łapać motywację i czuje że coś może.
Było tu już mnóstwo rad dotyczących diet i ruchu, bardzo cennych. A ja opowiem o czymś innym.
Na przełomie 2018/19 roku zdjęłam z siebie 47 kg w 16 m-cy. Podstawą mojej przemiany jest TRENER. Jeśli masz naprawdę poważne problemy z utrzymaniem wagi, warto zwrócić się o pomoc do fachowca i mieć takiego opiekuna "fizjo". Zwłaszcza na etapie walki z własną słabą wolą. Trener motywuje, sygnalizuje postępy, proponuje rozwiązania alternatywne, gdy coś nie wychodzi.
Miałam szczęście trafić na dobry klub z optymalnie opracowanym typem treningu obwodowego i rozwiązaniami dot. żywienia.
Czy trzymam wagę? Nie Zdarza mi się sporo przytyć i chciałabym raz na zawsze pozbyć się nałogu cukrowego. Ale umiem już wrócić do normy.
Zresztą życie nie polega na tym, żeby cały czas mieć perfekcyjną wagę, c'nie?
Jakoś na początku roku próbując sposobu minimalnego deficytu kalorycznego (działa, ale krótko) odkryłam, że lepiej dla mnie jest ograniczyć liczbę posiłków dziennie do 3. Łatwiej mi wtedy zapanować nad podjadaniem, lepiej się czuję w dłuższej perspektywie. Myślę, że to już tylko krok zejścia do dwóch i ustawienia ich w okienku żywieniowym.
Komentarz
1. poprawnie: miazga kakaowa
2. masło/ tłuszcz
mleko lub bez
cukier - obojętnie jaki
Często jest podana sumaryczna ilość kakao wraz z proszkiem kakao. Jeżeli ta sama marka nie posiada czekolady choć 40 %, a dodając kakao-w-proszku podaje np 55 %, to też taka lekko oszukana jest.
Ponieważ KAKAO w proszku odtłuszczone to produkt uboczny produkcji czekolady. (Miazgę się ściska, wyciska się tłuszcz/masło i zostaje gorzka bryłka do zmielenia.) Dodawany dla wzmocnienia smaku.
nie jestem technologiem żywności, jestem skromną kurą domową po kulturoznawstwie.
W kwestii klasy i receptury czekolad, wierzę fachowcom.
Znam jedego osobiście,doradzał właścicielom jednego takiego sklepu w Łodzi, gdzie można kupić czekolady świata.
I ów twierdzi, że związek cukru trzcinowego i miazgi kakaowej jest nierozerwalny, jeśli chce sie zrobić czekoladę.
Przy okazji taka mała anegdota. Pytano świetnego baristę o to, jaką kawe rozpuszczalną poleca.
Ów pedział, nie wiem, ja sie specjalizuję w kawach.
Trepie,
sekrety czekolady na POW 19, jesli jeszcze nie byłeś
koniecznie z koleżanką małżonką
wysyłają też paczuszki
2. Nie lubię za dużo płacić za żywność. Z drobnymi wyjątkami kupuję towary z normalnej półki - stoję na stanowisku, że i tak na następny dzień to wszystko się wydali, to nie ma po co przepłacać. Gdyby droga żywność miała przedłużać życie, to tym bardziej nie warto kupywać.
3. Akurat rozpocząłem odchudzanie, toteż w najbliższym czasie mam nadzieję, że nie najdzie mnie zbytni apetyt na słodycze (które lubię).
Ale dzięki
Sama wytwarzam mnóstwo potraw , uprawiam warzywa i tak dalej.
Ale mam ogromną słabość do kawy i do czekolady razem.
I w tych dwoch nie chce być oszukiwana.
Powodzenia na scieżce .
Koleżance Małżonce od kilku lat trułem, że za dużo robi na święta, że już ludzie tyla nie żrą, że się wyrzuci. I od dwóch lat mamy w sam raz.
Gdybyż tak jeszcze można było ałtsorcingować ćwiczenia fizyczne!
"Kupiłem karnet na siłownię, a tu mie teraz mówią, że to nie wystarczy, i jeszcze muszę cwiczyć! :O "
Jakiś czas temu (ale już w tym roku) zerknąłem na ceny owych diet pudełkowych, no i jednak koszty mnie poraziły, nawet w porównaniu z moim nieekonomicznym starokawalerskim częstym jadaniem "na mieście" czy na wynos.
Jest jeszcze dość istotna sprawa. Liczymy kalorie wchłonięte, ale też liczymy ile spaliliśmy podczas ćwiczeń. Zwykła aplikacja plus pulsometr (ale taki na klatkę) załatwią sprawę. Tyle, że do schudnięcia potrzebna jest określona aktywność i uwaga, wcale nie ta najcięższa.
Jest 5 stref naszego pulsu podczas ćwiczeń, różnie się nazywają ale dla przykładu: 1 - strefa regeneracji (50-60 % max), 2 - strefa aerobowa (60-70% max), 3-strefa wydolności (70-80% max), 4 - strefa anaerobowa (80-90% max) i strefa interwałowa (90% max i w górę). Nie wnikając w szczegóły, żeby spalać tłuszcz najlepiej robić ćwiczenia które mieszczą się w 2 strefie, czyli to są naprawdę lekkie ćwiczenia, a więc muszą być długotrwałe. Jeżeli chcemy schudnąć wcale nie musimy się zarzynać, a wręcz jest to niewskazane, bo organizm może zacząć samozjadać co innego niż tłuszcz. Podobnie jest np. w bieganiu kiedy się chce zwiększyć swoje możliwości, serce, mięśnie i układ krwionośny, wcale nie jest zalecany ostry trening. Długie bieganie na niskiej intensywności (2,3).
Ruch może być różny. Dwa godzinne spacery z psem załatwią ci 500-700 kcal. A pamiętajmy, twoje zwykłe zapotrzebowanie dzienne (bez dodatkowego ruchu) to około 2300 kcal. I tyle możesz żreć. Wszystko co dodatkowe, czyli ruch w postaci np. spacerów wygeneruje ci deficyt kaloryczny. 500 kcal w zupełności wystarczy, a jak zjesz ponad 2300 to po prostu wolniej będziesz chudł. Albo wcale, ważne jednak żeby tej sumy: ilość kalorii które przyjąłem minus (2300 plus kalorie z ruchu) - nie przekroczyć, bo będziesz tyć.
Spacery, pływanie, ping-pong, praca w ogródku itp. to są aktywności w zupełności wystarczające do schudnięcia. Siłownia jest nudna, z założenia, nie katujcie się, że wam się nie chce. Normalne.
A ja opowiem o czymś innym.
Na przełomie 2018/19 roku zdjęłam z siebie 47 kg w 16 m-cy.
Podstawą mojej przemiany jest TRENER.
Jeśli masz naprawdę poważne problemy z utrzymaniem wagi, warto zwrócić się o pomoc do fachowca i mieć takiego opiekuna "fizjo". Zwłaszcza na etapie walki z własną słabą wolą. Trener motywuje, sygnalizuje postępy, proponuje rozwiązania alternatywne, gdy coś nie wychodzi.
Miałam szczęście trafić na dobry klub z optymalnie opracowanym typem treningu obwodowego i rozwiązaniami dot. żywienia.
Czy trzymam wagę?
Nie
Zdarza mi się sporo przytyć i chciałabym raz na zawsze pozbyć się nałogu cukrowego.
Ale umiem już wrócić do normy.
Zresztą życie nie polega na tym, żeby cały czas mieć perfekcyjną wagę, c'nie?
...a bliżej tematu wątku - co myślicie nt. tzw. okien żywieniowych?
Jakoś na początku roku próbując sposobu minimalnego deficytu kalorycznego (działa, ale krótko) odkryłam, że lepiej dla mnie jest ograniczyć liczbę posiłków dziennie do 3. Łatwiej mi wtedy zapanować nad podjadaniem, lepiej się czuję w dłuższej perspektywie. Myślę, że to już tylko krok zejścia do dwóch i ustawienia ich w okienku żywieniowym.
?