W wrześniu będę w Krościenku, z innym - niestety już byłym - forumowiczem, planujemy uwarzyć coś za Homolem albo w Sromowcach Niżnych (ja na dalsze wyjścia z powodów zdrowotnych się już nie nadaję). Może by kolega dołączył?
@marniok powiedział(a):
Ostatni raz byłem w Zakopanym 17 lat temu.
Nie żałuję.
Wolę inne miejsca.
Właśnie dowcip polega na tym, że jest coraz więcej miejsc, bo powstają co roku nowe agroturystyki. A więc można mieszkać w maksymalnie odludnych miejscach i łazić po odludnych okolicach, czy jeździć rowerem, z jakiegoś powodu jednak wakacje trzeba spędzać tylko w Zakopanem albo jednej miejscowości nad morzem, droga jajecznica albo morszczuk zamiast dorsza w ekstra cenie, inaczej się nie liczy.
Tyle, że Tatry i Karkonosze to jedyne w Polsce góry z piętrem alpejskim jak to nazywają geografowie. A Zakopane było i jest głównym miejscem do wyjścia w nie. I nie ma się co oszukiwać - pod względem atrakcyjności krajobrazowej, przyrodniczej i w zasadzie każdej innej stoi ono znacznie wyżej niż agroturystyki np, w Beskidzie Wyspowym. Dlatego zawsze będzie przyciągać więcej turystów.
Kolegi propozycja jest, moim zdaniem, równie sensowna co "Po co kupować czekoladę, jak tańsze są landrynki"
Dwa kroki za miedzą są fantastyczne miejsca na wyjścia w Tatry. Cisza, spokój, bezarabie...
Na Słowacji. Dla miłośników gór wysokich - idealnie.
Polecam.
@marniok powiedział(a):
Ostatni raz byłem w Zakopanym 17 lat temu.
Nie żałuję.
Wolę inne miejsca.
Właśnie dowcip polega na tym, że jest coraz więcej miejsc, bo powstają co roku nowe agroturystyki. A więc można mieszkać w maksymalnie odludnych miejscach i łazić po odludnych okolicach, czy jeździć rowerem, z jakiegoś powodu jednak wakacje trzeba spędzać tylko w Zakopanem albo jednej miejscowości nad morzem, droga jajecznica albo morszczuk zamiast dorsza w ekstra cenie, inaczej się nie liczy.
Tyle, że Tatry i Karkonosze to jedyne w Polsce góry z piętrem alpejskim jak to nazywają geografowie. A Zakopane było i jest głównym miejscem do wyjścia w nie. I nie ma się co oszukiwać - pod względem atrakcyjności krajobrazowej, przyrodniczej i w zasadzie każdej innej stoi ono znacznie wyżej niż agroturystyki np, w Beskidzie Wyspowym. Dlatego zawsze będzie przyciągać więcej turystów.
Kolegi propozycja jest, moim zdaniem, równie sensowna co "Po co kupować czekoladę, jak tańsze są landrynki"
To, co pisze Maria, czyli Tatry słowackie. Kilka razy mniej turystów, kilka razy więcej terenu, ładniejsze widoki, większe jaskinie, wyższe szczyty, tańsze piwo.
@marniok powiedział(a):
Ostatni raz byłem w Zakopanym 17 lat temu.
Nie żałuję.
Wolę inne miejsca.
Właśnie dowcip polega na tym, że jest coraz więcej miejsc, bo powstają co roku nowe agroturystyki. A więc można mieszkać w maksymalnie odludnych miejscach i łazić po odludnych okolicach, czy jeździć rowerem, z jakiegoś powodu jednak wakacje trzeba spędzać tylko w Zakopanem albo jednej miejscowości nad morzem, droga jajecznica albo morszczuk zamiast dorsza w ekstra cenie, inaczej się nie liczy.
Tyle, że Tatry i Karkonosze to jedyne w Polsce góry z piętrem alpejskim jak to nazywają geografowie. A Zakopane było i jest głównym miejscem do wyjścia w nie. I nie ma się co oszukiwać - pod względem atrakcyjności krajobrazowej, przyrodniczej i w zasadzie każdej innej stoi ono znacznie wyżej niż agroturystyki np, w Beskidzie Wyspowym. Dlatego zawsze będzie przyciągać więcej turystów.
Kolegi propozycja jest, moim zdaniem, równie sensowna co "Po co kupować czekoladę, jak tańsze są landrynki"
To, co pisze Maria, czyli Tatry słowackie. Kilka razy mniej turystów, kilka razy więcej terenu, ładniejsze widoki, większe jaskinie, wyższe szczyty, tańsze piwo.
Hejtowanie Zakopanego i Górali odbywa się od lat na rozmaitych gazowniach i onetach i może się nam jakoś "podświadomie" udzielać.
Ja zupełnie świadomie polecam Tatry Słowackie - z autopsji.
Trzeba tylko się uzbroić w pobłażliwość dla czeskich turystów. Ja na 2000 m spotkałem panią w Crocsach.
"Zygmunt Solorz na przełomie lipca i sierpnia 2024 roku uzgodnił z trójką swoich dzieci, Tobiasem Solorzem, Aleksandrą Żak i Piotrem Żakiem, że przekaże im jego imperium biznesowe, które kontroluje właścicielsko poprzez zarejestrowane w Liechtensteinie fundacje TiVi i Solkomtel. Miliarder pod koniec ub.r. w rozmowie z „Forbesem” opisywał, że porozumienie zawarto 2 sierpnia. Już jednak tego samego dnia wieczorem, gdy dokument przeanalizowali jego prawnicy, zdał sobie sprawę, że został wprowadzony w błąd: podpisując umowę, miał przeświadczenie, że oddaje dzieciom kontrolę jedynie nad częścią swoich firm.
@Inż powiedział(a):
Ja zupełnie świadomie polecam Tatry Słowackie - z autopsji.
Trzeba tylko się uzbroić w pobłażliwość dla czeskich turystów. Ja na 2000 m spotkałem panią w Crocsach.
Podobnież jest na Słowacji takie przysłowie, że na kogoś zupełnie nie na miejscu mówi się "Jak Czech w Tatrach".
@marniok powiedział(a):
Ostatni raz byłem w Zakopanym 17 lat temu.
Nie żałuję.
Wolę inne miejsca.
Właśnie dowcip polega na tym, że jest coraz więcej miejsc, bo powstają co roku nowe agroturystyki. A więc można mieszkać w maksymalnie odludnych miejscach i łazić po odludnych okolicach, czy jeździć rowerem, z jakiegoś powodu jednak wakacje trzeba spędzać tylko w Zakopanem albo jednej miejscowości nad morzem, droga jajecznica albo morszczuk zamiast dorsza w ekstra cenie, inaczej się nie liczy.
Tyle, że Tatry i Karkonosze to jedyne w Polsce góry z piętrem alpejskim jak to nazywają geografowie. A Zakopane było i jest głównym miejscem do wyjścia w nie. I nie ma się co oszukiwać - pod względem atrakcyjności krajobrazowej, przyrodniczej i w zasadzie każdej innej stoi ono znacznie wyżej niż agroturystyki np, w Beskidzie Wyspowym. Dlatego zawsze będzie przyciągać więcej turystów.
Kolegi propozycja jest, moim zdaniem, równie sensowna co "Po co kupować czekoladę, jak tańsze są landrynki"
To, co pisze Maria, czyli Tatry słowackie. Kilka razy mniej turystów, kilka razy więcej terenu, ładniejsze widoki, większe jaskinie, wyższe szczyty, tańsze piwo.
Hejtowanie Zakopanego i Górali odbywa się od lat na rozmaitych gazowniach i onetach i może się nam jakoś "podświadomie" udzielać.
Nic z tych rzeczy. Jeździliśmy co roku w Tatry po polskiej stronie przez wiele lat (głównie Kościelisko) i chodziliśmy po stronie słowackiej. Ze słowackiej weszliśmy na Rysy (Gnój miał 9 lat).
Droga krótsza, bardziej malownicza. Po drodze jest Chata pod Rysmi, bodaj na 2250. W tym czasie (daaawno temu) w MO piwo było po 7 pln a pod Rysmi po 3 pln - a tam się wszystko wnosiło na plecach.
W MO był ten problem, że nocleg można było zarezerwować tylko rok wcześniej i sporo przedpłacić, a gdybym nie dostał urlopu, kasa by przepadła. Na Słowacji jest piękny hotel, z mnogością miejsc.
Innym razem weszliśmy na Gierlach.
Chodziliśmy też niemało zimą, do wysokości schronisk. Raz przez całą drogę w górę i w dół nie spotkaliśmy nikogo.
A polscy górale? Raz wracaliśmy zimą z Doliny Kościeliskiej, fakt, że nieco zmęczeni, podjeżdża góral z saniami, tak w połowie drogi, proponuje podwózkę. Ile? - pytam. 50. To było dużo dla mnie. Zaproponowałem mu 30. Nie zgodził się, jechał na dół obok nas i jeszcze kilka razy nas nagabywał na te 50, ale w końcu zjechał za darmo.
Innym razem jak schodziliśmy z 5 stawów, przechodziliśmy obok Kuźnic, tam stały dorożki wożące turystów do Kalatówek - skądinąd wiedzieliśmy, że taka podwózka kosztuje 50. Ale szliśmy z naszym przyjacielem Indianinem. - Podejdź do tego dorożkarza i po angielsku zapytaj o cenę. Usłyszał 300.
Historie oczywiście można mnożyć. Do GW nigdy nie pisywałem.
Przy czym moje informacje młode nie są - jak się można domyślić. Może coś się zmieniło.
Na Gerlachu nie byłem więc nie odpowiem. Na Rysy wszedłem od strony słowackiej (kilka lata temu, mając lat 56) i nie wymagało to umiejętności alpinistycznych.
To nie wymaga umiejętności alpinistycznych, ale jednak pewnego doświadczenia w turystyce wysokogórskiej. Szlaki, te znakowane, są przecież dla turystów, nie dla taterników.
Moja kuzynka uczciła swoje 50. urodziny wejściem na Gerlach. Jednakowoż wcześniej zlazła niemal całe polskie Tatry.
Na wejście od polskiej strony na Rysy z pewnością nie zabierałabym dziecka.
Na Rysy, to jak napisano wyżej. Trzeba być turystą. Akurat jak wchodziliśmy to jeden koleś spadł i się zabił, gdyż chciał zrobić koleżance fotkę i w celu uzyskania lepszego kadru zszedł ze szlaku. Od strony słowackiej jest jeden odcinek z łańcuchem, ale przypominam, że 9-letni Gnój dał radę bez problemu.
Na Gierlach wchodzi się wyłącznie z przewodnikiem, który może zabrać grupę max 5-osobową. Wszyscy są spięci liną, przewodnik idzie pierwszy. Również nie trzeba mieć żadnych umiejętności wspinaczkowych. Gnój miał wtedy chyba 11 lat. W ogóle, gdy nasz przewodnik - Laco Gardosik nasz zobaczył wysiadających z auta, to powiedział "z wami nie idę!". Ale poszedł, wszedł i zszedł. Wtedy, gdy my wchodziliśmy, to cena słowackiego przewodnika do polskiego była jak 5 do 8. Cena nie różni się w zależności od liczby osób. Łańcuchów jest o wiele więcej, trzeba mieć skórzane rękawice (bez nich nie dałbym rady), ale wycieczka jest wspaniała. Wszystkim gorąco polecam. Cały szlak (wchodzi się innym niż schodzi) trwa jakeś 8-9h. Spaliśmy u niego.
Wstaje się o 3 rano, trochę podjeżdza, trochę podchodzi do schroniska - tam czeka się na sygnał pogodowy - u nasz były ryzyko, że nie pójdziemy. W końcu jednak na Łomnicy stwierdzono, że jest kilkugodzinne okenko pogodowe. Laco gonił nasz niemiłosiernie, w drodze powrotnej dopadł nasz desz. Niezapomniane przeżycia.
@Cyrylica powiedział(a):
Maciej Świrski odwołany z funkcji przewodniczącego KRRITV.
idą również po Bąkiewicza. Ewidentnie widać, że rekonstrukcja (nie)rządu miała być padgatowką pod zaostrzenie linii i represji. Będą kolejne zawijania niewygodnych ludzi i areszty wydobywcze. Właśnie do tego Chyżemu Rujowi potrzebni są Żurek, Wrzosek i Kierwinski
Ułaskawić to "strażnik żyrandola" może dopiero osobę już skazaną przez bezmiar niesprawiedliwości. A zawinąć z ulicy/domu/biura etc. to antyterroryści/ABWehra etc. mogą każdego na podstawie świstka wypisanego przez proroka, który stosuje prawo tak jak je rozumie. A następnie trzymać pod celą w areszcie i przedłużać sankcję ad calendas Grecas
jednak dziwię się tym antyterrorystom - tacy dumni z siebie i idą z tym swoim wyszkoleniem iść człowieka oskarżonego o hejt w internecie? Gleba gleba gleba? Bo co? Będzie się ostrzeliwał?
Coś z tym "tańszym piwem" na Słowacji mi nie gra. Przecież tam jest euro, po wprowadzeniu którego wszystko podrożało. Słyszałem, że podobno to Słowacy jeździli do Polski na zakupy, bo było taniej.
Mogę tylko potwierdzić, że słowackie Tatry na tle polskich są o wiele przyjemniejsze. Tam nad wszystkim panuje TANAP, a u nas głównie rządzą lokalne interesiki. W czasie ostatniej wizyty w D. Chochołowskiej byłem zbrzydzony ustawionym tam wesołym miasteczkiem a do tego był tam wielki namiot bodaj Rossmana, bo firma urządzała jakiś jubileusz. Z kolei krajobraz Podhala jest tak zdewastowany (chaos, architektura, bilboardy) że tylko chce się stamtąd uciekać.
No i tłumy mniejsze a często po prostu luzy.
@Wielen powiedział(a):
Mogę tylko potwierdzić, że słowackie Tatry na tle polskich są o wiele przyjemniejsze. Tam nad wszystkim panuje TANAP, a u nas głównie rządzą lokalne interesiki. W czasie ostatniej wizyty w D. Chochołowskiej byłem zbrzydzony ustawionym tam wesołym miasteczkiem a do tego był tam wielki namiot bodaj Rossmana, bo firma urządzała jakiś jubileusz. Z kolei krajobraz Podhala jest tak zdewastowany (chaos, architektura, bilboardy) że tylko chce się stamtąd uciekać.
No i tłumy mniejsze a często po prostu luzy.
@Wielen powiedział(a):
Mogę tylko potwierdzić, że słowackie Tatry na tle polskich są o wiele przyjemniejsze. Tam nad wszystkim panuje TANAP, a u nas głównie rządzą lokalne interesiki. W czasie ostatniej wizyty w D. Chochołowskiej byłem zbrzydzony ustawionym tam wesołym miasteczkiem a do tego był tam wielki namiot bodaj Rossmana, bo firma urządzała jakiś jubileusz. Z kolei krajobraz Podhala jest tak zdewastowany (chaos, architektura, bilboardy) że tylko chce się stamtąd uciekać.
No i tłumy mniejsze a często po prostu luzy.
Aż tak pięknie nie jest, bo rządzi tam też prywatna spółka Tatra Mouintain Resorts, która próbuję kupić wszystko co się da i zrobić ze Słowackich Tatr prywatny kurort na wzór alpejskich. Już teraz ma wiele wyciągów i hoteli.
Zaletą jest, że stosuje podejście korporacyjne i ma ofertę cenową przystępną - nastawioną na wolumen sprzedaży, a nie maksymalny zysk jednostkowy. Nie można tego powiedzieć o przedsiębiorcach z drugiej strony Tatr.
@marniok powiedział(a):
Ostatni raz byłem w Zakopanym 17 lat temu.
Nie żałuję.
Wolę inne miejsca.
Właśnie dowcip polega na tym, że jest coraz więcej miejsc, bo powstają co roku nowe agroturystyki. A więc można mieszkać w maksymalnie odludnych miejscach i łazić po odludnych okolicach, czy jeździć rowerem, z jakiegoś powodu jednak wakacje trzeba spędzać tylko w Zakopanem albo jednej miejscowości nad morzem, droga jajecznica albo morszczuk zamiast dorsza w ekstra cenie, inaczej się nie liczy.
Tyle, że Tatry i Karkonosze to jedyne w Polsce góry z piętrem alpejskim jak to nazywają geografowie.
A dlaczego Pilsko i Babia Góra w Beskidach już się nie łapią?
Drugim problemem słowackich Tatr są odległości. Żeby dojść że strefy, gdzie da się dojechać do strefy szczytów trzeba zazwyczaj pokonać znacznie dłuższy dystans. Niekoniecznie trudniejszy technicznie, ale dłuższy, co skraca czas efektywnej wycieczki albo wymusza noclegi w górach. Z kolei ich schroniska są godne tej nazwy i w przeciwieństwie do naszych hoteli (czasami wciąż nazywanych schroniskami - choć już chyba nie wszystkie) oferują dość spartańskie warunki.
Dalej - nie wiem jak teraz, ale kilkanaście lat temu nie było z Polski dogodnego dojazdu komunikacją publiczną. Oczywiście można jechać autem, tam jest nawet lepiej dojechać niż do Zakopanego, można spokojnie ominąć korki, jednak podróżowanie w góry autem wymusza powrót z gór do miejsca docelowego, a to z kolei ogranicza swobodę wyboru tras.
Ale oczywiście - bilans wypada dużo lepiej po słowackiej stronie.
@rozum.von.keikobad powiedział(a):
Drugim problemem słowackich Tatr są odległości. Żeby dojść że strefy, gdzie da się dojechać do strefy szczytów trzeba zazwyczaj pokonać znacznie dłuższy dystans. Niekoniecznie trudniejszy technicznie, ale dłuższy, co skraca czas efektywnej wycieczki albo wymusza noclegi w górach. Z kolei ich schroniska są godne tej nazwy i w przeciwieństwie do naszych hoteli (czasami wciąż nazywanych schroniskami - choć już chyba nie wszystkie) oferują dość spartańskie warunki.
Dalej - nie wiem jak teraz, ale kilkanaście lat temu nie było z Polski dogodnego dojazdu komunikacją publiczną. Oczywiście można jechać autem, tam jest nawet lepiej dojechać niż do Zakopanego, można spokojnie ominąć korki, jednak podróżowanie w góry autem wymusza powrót z gór do miejsca docelowego, a to z kolei ogranicza swobodę wyboru tras.
Ale oczywiście - bilans wypada dużo lepiej po słowackiej stronie.
Od Strbskeho Plesa do Tatrzańskiej Łomnicy kursuje często i szybko kolejka elektryczna, łącząca ten odcinek z Popradem. Następnie ze Smokovca na Hrbeniok jest kolejka linowo-terenowa. To już jest dobry punkt wypadowy w góry. Podobnie można podjechać z Strbskeho Plesa pod Solisko czy z Łomnicy pod Skalnate Pleso gdzie krzyżuje się kilka szlaków.
Jest też gęsta siatka autobusów Tatra Express, które mogę dowieźć w bardziej nietypowe lokalizacje.
Dojazd z Polski nie jest problemem - trzeba jechać koleją do czeskiego Bohumina lub Ostravy. Stamtąd jest kilkanaście możliwych połączeń do Popradu i dalej (większość jeździ do Koszyc). Część z przesiadką w Żylinie, ale są też bezpośrednie. Raz na dobę jeździ nawet w tamtą stronę Pendolino z Pragi przez Ostravę.
Autouzupełnienie. Do Bohumina można też wygodnie dojechać z Polski autostradą A1. Pod dworcem w Bohuminie jest duży bezpłatny parking. Korzystam z niego, jako wygodnego miejsca na przesiadkę na pociąg. Niedaleko jest komisariat, więc można oczekiwać że na parkingu jest bezpiecznie. Sam stałem tam po tydzień bez problemów.
Komentarz
Pozdrów serdecznie.
Tyle, że Tatry i Karkonosze to jedyne w Polsce góry z piętrem alpejskim jak to nazywają geografowie. A Zakopane było i jest głównym miejscem do wyjścia w nie. I nie ma się co oszukiwać - pod względem atrakcyjności krajobrazowej, przyrodniczej i w zasadzie każdej innej stoi ono znacznie wyżej niż agroturystyki np, w Beskidzie Wyspowym. Dlatego zawsze będzie przyciągać więcej turystów.
Kolegi propozycja jest, moim zdaniem, równie sensowna co "Po co kupować czekoladę, jak tańsze są landrynki"
Dwa kroki za miedzą są fantastyczne miejsca na wyjścia w Tatry. Cisza, spokój, bezarabie...
Na Słowacji. Dla miłośników gór wysokich - idealnie.
Polecam.
To może zrobmy minizlocik/pifko wyjazdowe w Krościenku lub Szczawnicy?
To, co pisze Maria, czyli Tatry słowackie. Kilka razy mniej turystów, kilka razy więcej terenu, ładniejsze widoki, większe jaskinie, wyższe szczyty, tańsze piwo.
Kip in tacz!
Hejtowanie Zakopanego i Górali odbywa się od lat na rozmaitych gazowniach i onetach i może się nam jakoś "podświadomie" udzielać.
Ja zupełnie świadomie polecam Tatry Słowackie - z autopsji.
Trzeba tylko się uzbroić w pobłażliwość dla czeskich turystów. Ja na 2000 m spotkałem panią w Crocsach.
"Zygmunt Solorz na przełomie lipca i sierpnia 2024 roku uzgodnił z trójką swoich dzieci, Tobiasem Solorzem, Aleksandrą Żak i Piotrem Żakiem, że przekaże im jego imperium biznesowe, które kontroluje właścicielsko poprzez zarejestrowane w Liechtensteinie fundacje TiVi i Solkomtel. Miliarder pod koniec ub.r. w rozmowie z „Forbesem” opisywał, że porozumienie zawarto 2 sierpnia. Już jednak tego samego dnia wieczorem, gdy dokument przeanalizowali jego prawnicy, zdał sobie sprawę, że został wprowadzony w błąd: podpisując umowę, miał przeświadczenie, że oddaje dzieciom kontrolę jedynie nad częścią swoich firm.
Czytaj więcej na: https://www.wirtualnemedia.pl/artykul/zygmunt-solorz-walczy-z-dziecmi-o-majatek-do-gry-wkracza-prokuratura "
Podobnież jest na Słowacji takie przysłowie, że na kogoś zupełnie nie na miejscu mówi się "Jak Czech w Tatrach".
Ech, te odwieczne spory Węgrów z Czechami... Już Ludwik Węgierski z Karolem IV.
Nic z tych rzeczy. Jeździliśmy co roku w Tatry po polskiej stronie przez wiele lat (głównie Kościelisko) i chodziliśmy po stronie słowackiej. Ze słowackiej weszliśmy na Rysy (Gnój miał 9 lat).
Droga krótsza, bardziej malownicza. Po drodze jest Chata pod Rysmi, bodaj na 2250. W tym czasie (daaawno temu) w MO piwo było po 7 pln a pod Rysmi po 3 pln - a tam się wszystko wnosiło na plecach.
W MO był ten problem, że nocleg można było zarezerwować tylko rok wcześniej i sporo przedpłacić, a gdybym nie dostał urlopu, kasa by przepadła. Na Słowacji jest piękny hotel, z mnogością miejsc.
Innym razem weszliśmy na Gierlach.
Chodziliśmy też niemało zimą, do wysokości schronisk. Raz przez całą drogę w górę i w dół nie spotkaliśmy nikogo.
A polscy górale? Raz wracaliśmy zimą z Doliny Kościeliskiej, fakt, że nieco zmęczeni, podjeżdża góral z saniami, tak w połowie drogi, proponuje podwózkę. Ile? - pytam. 50. To było dużo dla mnie. Zaproponowałem mu 30. Nie zgodził się, jechał na dół obok nas i jeszcze kilka razy nas nagabywał na te 50, ale w końcu zjechał za darmo.
Innym razem jak schodziliśmy z 5 stawów, przechodziliśmy obok Kuźnic, tam stały dorożki wożące turystów do Kalatówek - skądinąd wiedzieliśmy, że taka podwózka kosztuje 50. Ale szliśmy z naszym przyjacielem Indianinem. - Podejdź do tego dorożkarza i po angielsku zapytaj o cenę. Usłyszał 300.
Historie oczywiście można mnożyć. Do GW nigdy nie pisywałem.
Przy czym moje informacje młode nie są - jak się można domyślić. Może coś się zmieniło.
A jak się wchodzi na Rysy bądź na Gierlach? To wymaga umiejętności alpinistycznych? Czy może bardziej coś w rodzaju Śnieżki via cmentarz?
Na Gerlachu nie byłem więc nie odpowiem. Na Rysy wszedłem od strony słowackiej (kilka lata temu, mając lat 56) i nie wymagało to umiejętności alpinistycznych.
To nie wymaga umiejętności alpinistycznych, ale jednak pewnego doświadczenia w turystyce wysokogórskiej. Szlaki, te znakowane, są przecież dla turystów, nie dla taterników.
Moja kuzynka uczciła swoje 50. urodziny wejściem na Gerlach. Jednakowoż wcześniej zlazła niemal całe polskie Tatry.
Na wejście od polskiej strony na Rysy z pewnością nie zabierałabym dziecka.
Maciej Świrski odwołany z funkcji przewodniczącego KRRITV.
Na Rysy, to jak napisano wyżej. Trzeba być turystą. Akurat jak wchodziliśmy to jeden koleś spadł i się zabił, gdyż chciał zrobić koleżance fotkę i w celu uzyskania lepszego kadru zszedł ze szlaku. Od strony słowackiej jest jeden odcinek z łańcuchem, ale przypominam, że 9-letni Gnój dał radę bez problemu.
Na Gierlach wchodzi się wyłącznie z przewodnikiem, który może zabrać grupę max 5-osobową. Wszyscy są spięci liną, przewodnik idzie pierwszy. Również nie trzeba mieć żadnych umiejętności wspinaczkowych. Gnój miał wtedy chyba 11 lat. W ogóle, gdy nasz przewodnik - Laco Gardosik nasz zobaczył wysiadających z auta, to powiedział "z wami nie idę!". Ale poszedł, wszedł i zszedł. Wtedy, gdy my wchodziliśmy, to cena słowackiego przewodnika do polskiego była jak 5 do 8. Cena nie różni się w zależności od liczby osób. Łańcuchów jest o wiele więcej, trzeba mieć skórzane rękawice (bez nich nie dałbym rady), ale wycieczka jest wspaniała. Wszystkim gorąco polecam. Cały szlak (wchodzi się innym niż schodzi) trwa jakeś 8-9h. Spaliśmy u niego.
Wstaje się o 3 rano, trochę podjeżdza, trochę podchodzi do schroniska - tam czeka się na sygnał pogodowy - u nasz były ryzyko, że nie pójdziemy. W końcu jednak na Łomnicy stwierdzono, że jest kilkugodzinne okenko pogodowe. Laco gonił nasz niemiłosiernie, w drodze powrotnej dopadł nasz desz. Niezapomniane przeżycia.
idą również po Bąkiewicza. Ewidentnie widać, że rekonstrukcja (nie)rządu miała być padgatowką pod zaostrzenie linii i represji. Będą kolejne zawijania niewygodnych ludzi i areszty wydobywcze. Właśnie do tego Chyżemu Rujowi potrzebni są Żurek, Wrzosek i Kierwinski
Ale jest instytucja ułaskawienia.
Ułaskawić to "strażnik żyrandola" może dopiero osobę już skazaną przez bezmiar niesprawiedliwości. A zawinąć z ulicy/domu/biura etc. to antyterroryści/ABWehra etc. mogą każdego na podstawie świstka wypisanego przez proroka, który stosuje prawo tak jak je rozumie. A następnie trzymać pod celą w areszcie i przedłużać sankcję ad calendas Grecas
jednak dziwię się tym antyterrorystom - tacy dumni z siebie i idą z tym swoim wyszkoleniem iść człowieka oskarżonego o hejt w internecie? Gleba gleba gleba? Bo co? Będzie się ostrzeliwał?
Coś z tym "tańszym piwem" na Słowacji mi nie gra. Przecież tam jest euro, po wprowadzeniu którego wszystko podrożało. Słyszałem, że podobno to Słowacy jeździli do Polski na zakupy, bo było taniej.
Moje wycieczki były przed euro. To raz. A dwa, że piszesz o porównaniu cen w dyskontach bez uwzględnienia góralskiej chciwości.
Mogę tylko potwierdzić, że słowackie Tatry na tle polskich są o wiele przyjemniejsze. Tam nad wszystkim panuje TANAP, a u nas głównie rządzą lokalne interesiki. W czasie ostatniej wizyty w D. Chochołowskiej byłem zbrzydzony ustawionym tam wesołym miasteczkiem a do tego był tam wielki namiot bodaj Rossmana, bo firma urządzała jakiś jubileusz. Z kolei krajobraz Podhala jest tak zdewastowany (chaos, architektura, bilboardy) że tylko chce się stamtąd uciekać.
No i tłumy mniejsze a często po prostu luzy.
No i południowa strona jest lepiej oświetlona
Nawet wińsko lepsze mają.
Aż tak pięknie nie jest, bo rządzi tam też prywatna spółka Tatra Mouintain Resorts, która próbuję kupić wszystko co się da i zrobić ze Słowackich Tatr prywatny kurort na wzór alpejskich. Już teraz ma wiele wyciągów i hoteli.
Zaletą jest, że stosuje podejście korporacyjne i ma ofertę cenową przystępną - nastawioną na wolumen sprzedaży, a nie maksymalny zysk jednostkowy. Nie można tego powiedzieć o przedsiębiorcach z drugiej strony Tatr.
A dlaczego Pilsko i Babia Góra w Beskidach już się nie łapią?
Drugim problemem słowackich Tatr są odległości. Żeby dojść że strefy, gdzie da się dojechać do strefy szczytów trzeba zazwyczaj pokonać znacznie dłuższy dystans. Niekoniecznie trudniejszy technicznie, ale dłuższy, co skraca czas efektywnej wycieczki albo wymusza noclegi w górach. Z kolei ich schroniska są godne tej nazwy i w przeciwieństwie do naszych hoteli (czasami wciąż nazywanych schroniskami - choć już chyba nie wszystkie) oferują dość spartańskie warunki.
Dalej - nie wiem jak teraz, ale kilkanaście lat temu nie było z Polski dogodnego dojazdu komunikacją publiczną. Oczywiście można jechać autem, tam jest nawet lepiej dojechać niż do Zakopanego, można spokojnie ominąć korki, jednak podróżowanie w góry autem wymusza powrót z gór do miejsca docelowego, a to z kolei ogranicza swobodę wyboru tras.
Ale oczywiście - bilans wypada dużo lepiej po słowackiej stronie.
Od Strbskeho Plesa do Tatrzańskiej Łomnicy kursuje często i szybko kolejka elektryczna, łącząca ten odcinek z Popradem. Następnie ze Smokovca na Hrbeniok jest kolejka linowo-terenowa. To już jest dobry punkt wypadowy w góry. Podobnie można podjechać z Strbskeho Plesa pod Solisko czy z Łomnicy pod Skalnate Pleso gdzie krzyżuje się kilka szlaków.
Jest też gęsta siatka autobusów Tatra Express, które mogę dowieźć w bardziej nietypowe lokalizacje.
Dojazd z Polski nie jest problemem - trzeba jechać koleją do czeskiego Bohumina lub Ostravy. Stamtąd jest kilkanaście możliwych połączeń do Popradu i dalej (większość jeździ do Koszyc). Część z przesiadką w Żylinie, ale są też bezpośrednie. Raz na dobę jeździ nawet w tamtą stronę Pendolino z Pragi przez Ostravę.
Autouzupełnienie. Do Bohumina można też wygodnie dojechać z Polski autostradą A1. Pod dworcem w Bohuminie jest duży bezpłatny parking. Korzystam z niego, jako wygodnego miejsca na przesiadkę na pociąg. Niedaleko jest komisariat, więc można oczekiwać że na parkingu jest bezpiecznie. Sam stałem tam po tydzień bez problemów.