MarianoX napisal(a): Drzewiej piosenkarka Christina Aquilera wymachiwała różańcem, dziś natomiast wymachuje czym innym...
Disney przy pomocy rodziców (albo wykorzystując ich głupotę) złamał tyle utalentowanych dzieci...
Moja córka jako dziecko oglądała niejaką Milley Cyrus (disnejowski serial Hannah Montana), która obecnie odwala akcje medialne i sceniczne na granicy pornografii
MarianoX napisal(a): Drzewiej piosenkarka Christina Aquilera wymachiwała różańcem, dziś natomiast wymachuje czym innym...
Disney przy pomocy rodziców (albo wykorzystując ich głupotę) złamał tyle utalentowanych dzieci...
Moja córka jako dziecko oglądała niejaką Milley Cyrus (disnejowski serial Hannah Montana), która obecnie odwala akcje medialne i sceniczne na granicy pornografii
To był chyba najcięższy przypadek... Britney Spears dorobiła się za to klinicznej choroby psychicznej i teraz, w wieku 40 lat odzyskawszy wolność od rodzicielskiej kurateli, nadrabia pokazywaniem d*** w internetach.
A, no to wszakże nie mi odpowiadać na powyższe pytanie.
Zaryzykuję nader śmiało tak: jeśli maszynowo generowanej muzyce jest coś z definicji niedostępnego, to akt twórczy jako akt wolnej woli, bo tej maszyna/sieć nie posiada... chyba, że Stwórca zechciałby ją takową wolą obdarzyć. Ale już nawet efekt tego aktu jest teoretycznie dla maszyny osiągalny na zasadzie bezwolnej koincydencji.
Rydygier napisal(a): Obocznie, a propos Bacha, ale w sumie muzyki jako takiej.
Nie, proszę pana, to z Bachem nie ma nic wspólnego, to jest wpisanie losowych nut w kanon muzyki barokowej. W takie rzeczy bawią się ludzie od setek lat, najlepszy był chyba Mendelsohn. Geniusz Bacha polegał na tym, że trzymając się kanonu (a czasem go rozrywając) tworzył muzykę.
Co by nie mówić, jak rozumiem, (pseudo)losowo te nuty generowane nie są. Acz temat sieci neuronowych jedynie liznąłem, w dodatku dość dawno temu. Co do pojęcia muzyki... Potocznie bywa określane na podobnej zasadzie, co piękno powyżej. Technicznie raczej nic nie stoi na przeszkodzie, by sieć neuronowa ułożyła nuty nie gorzej, albo i lepiej, niż Bach, jakkolwiek perceptor owo lepiej/gorzej sobie będzie tłumaczył. Zabraknie w tym świadomości zamysłu i woli tworzenia, ale to rzeczy poza utworem.
Te nuty są generowane całkiem losowo ale porządkowane zgodnie z nieźle rozbudowanym kanonem muzyki barokowej. Określenie "sieć neuronowa" najczęściej znaczy tyle co generator liczb losowych. Wszystkie mądre określenia jak "sieci neuronowe", "algorytmy genetyczne", "głębokie uczenie" czy "sztuczna inteligencja" po obdarciu z ornamentów okazują się dość prymitywną statystyką. Żyjemy w czasach sprzedaży a nie odkryć, nie ma w naszych czasach odkryć na miarę elektryczności, dlatego każdy kolejny iPhone reklamowany jest jako odkrycie na miarę elektryczności.
Zasadniczo chodzi o wymierność i miarę korzyści, nie przełomowość samego odkrycia, jakkolwiek inaczej, niż korzyściami, ją mierzyć. Czego efekty są warte ceny stosowania, to się stosuje. No i, gadają, uczenie maszynowe coraz częściej stosuje się. Natomiast nie słychać jak dotąd, że po co, że prymitywny generator liczb losowych zrobi to samo. Może więc jednak nie zrobi.
Gdy się nadto rozpędzić z odrywaniem ornamentów, to i z rzeźby "Dawid" zostanie szkielet Procyty.
Rydygier napisal(a): No i, gadają, uczenie maszynowe coraz częściej stosuje się.
Kolego, od lat 40 (tyle czasu!) pracuję w instytucie, który jest najmocniejszym w Polsce i jednym z czołowych w świecie ośrodków sztucznej inteligencji. Sam zajmuję się czym innym ale byłem na tylu seminariach, przeczytałem tyle artykułów i przeprowadziłem tyle rozmów, że z całą pewnością moja wiedza o uczeniu maszynowym nie jest amatorska. I z pełną odpowiedzialnością powtarzam: uczenie maszynowe i sztuczna inteligencja po obdarciu z ornamentów (sprzedażowych, wyłącznie sprzedażowych!) okazują się dość prymitywną statystyką.
Zwiększyła się ilość, dostępność danych, moce przerobowe (choćby GPU), miejsce do przechowywania, prędkość przesyłu, powszechność urządzeń generujących dane (również tych noszonych w kieszeni). Nie lekceważyłbym też niższego progu wejścia dzięki wysokopoziomowym językom programowania (Python) - dzięki temu zwykły statystyczny wyrobnik jak ja może odnosić jakieś małe sukcesy na polu. A gdzieś na spodzie siedzi kilkudziesięcioletni perceptron czy drzewa decyzyjne zebrane w lasy
Rydygier napisal(a): W porządku. I coraz częściej stosuje się to na rozlicznych polach. Widać prostota sedna nie kłóci się z użytecznością.
Statystyka jest użyteczna i zawsze była ale nie można pozwolić, by fach myślał za człowieka. Uczenie maszynowe nie stało się bardziej użyteczne niż było ale marketing istotnie bardzo się rozwinął.
juror, założyciel i producent Simon Cowell powiedział był Sarze przed występem, kiedy ta się przedstawiła, że jest z Polski, że sam ma... polskie korzenie i "być może jesteśmy spokrewnieni" żartem.
Poszperałem, bo aż do wyszperania nic o nim nie wiedziałem. A to pół Szkot (po matce, o dwojgu szkockich rodzicach) i pół Żyd (po ojcu, o dwojgu żydowskich rodzicach. Czyli... ćwierć Polak, gdyż jego babcia (Żydówka) urodziła się w Polsce, a wyemigrowała z rodziną do Anglii za chlebem w 1891 roku. Estera Malińska.
Prof. Chodakiewicz objaśniał, że Polska ma fatalny pijar (nie trzeba pisać, że bezpodstawnie) i że powinna opłacać tego i owego, żeby sobie poprawić. Przyszła wojna i przyjęcie 3M uchodźców bez obozów pracy i nagle Polska ma wspaniały pijar.
To teraz prof. Chodakiewicz mówi, że Polska jednak źle robi, że tym Ukraińcom za dużo daje (mogę się co do szczegółów mylić, jakby co - słuchałem nieuważnie).
MarianoX napisal(a): W miarę osłabiania przez Deep State więzów sojuszniczych z Kurnikiem odsetek przypominających sobie o polskich korzeniach będzie wzrastał
Rydygier napisal(a): No i, gadają, uczenie maszynowe coraz częściej stosuje się.
Kolego, od lat 40 (tyle czasu!) pracuję w instytucie, który jest najmocniejszym w Polsce i jednym z czołowych w świecie ośrodków sztucznej inteligencji. Sam zajmuję się czym innym ale byłem na tylu seminariach, przeczytałem tyle artykułów i przeprowadziłem tyle rozmów, że z całą pewnością moja wiedza o uczeniu maszynowym nie jest amatorska. I z pełną odpowiedzialnością powtarzam: uczenie maszynowe i sztuczna inteligencja po obdarciu z ornamentów (sprzedażowych, wyłącznie sprzedażowych!) okazują się dość prymitywną statystyką.
Tymczasem Sanah wyszła za mąż. Nie wyciekły żadne zdjęcia. Merdia musiały się zadowolić wcześniejszą zapowiedzią artystki, która uchyliła rąbka tajemnicy na temat wymarzonego wesela:
dyzio napisal(a): Tymczasem Sanah wyszła za mąż. Nie wyciekły żadne zdjęcia. Merdia musiały się zadowolić wcześniejszą zapowiedzią artystki, która uchyliła rąbka tajemnicy na temat wymarzonego wesela:
Komentarz
To był chyba najcięższy przypadek... Britney Spears dorobiła się za to klinicznej choroby psychicznej i teraz, w wieku 40 lat odzyskawszy wolność od rodzicielskiej kurateli, nadrabia pokazywaniem d*** w internetach.
https://www.openculture.com/2018/01/artificial-intelligence-writes-a-piece-in-the-style-of-bach.html
Zresztą:
Zaryzykuję nader śmiało tak: jeśli maszynowo generowanej muzyce jest coś z definicji niedostępnego, to akt twórczy jako akt wolnej woli, bo tej maszyna/sieć nie posiada... chyba, że Stwórca zechciałby ją takową wolą obdarzyć. Ale już nawet efekt tego aktu jest teoretycznie dla maszyny osiągalny na zasadzie bezwolnej koincydencji.
Gdy się nadto rozpędzić z odrywaniem ornamentów, to i z rzeźby "Dawid" zostanie szkielet Procyty.
ad występu Sary w America Got Talent
juror, założyciel i producent Simon Cowell powiedział był Sarze przed występem, kiedy ta się przedstawiła, że jest z Polski, że sam ma... polskie korzenie i "być może jesteśmy spokrewnieni" żartem.
Poszperałem, bo aż do wyszperania nic o nim nie wiedziałem. A to pół Szkot (po matce, o dwojgu szkockich rodzicach) i pół Żyd (po ojcu, o dwojgu żydowskich rodzicach. Czyli... ćwierć Polak, gdyż jego babcia (Żydówka) urodziła się w Polsce, a wyemigrowała z rodziną do Anglii za chlebem w 1891 roku.
Estera Malińska.
Szymon Maliński Schow.
Był uprzejmy
To teraz prof. Chodakiewicz mówi, że Polska jednak źle robi, że tym Ukraińcom za dużo daje (mogę się co do szczegółów mylić, jakby co - słuchałem nieuważnie).
Merdia musiały się zadowolić wcześniejszą zapowiedzią artystki, która uchyliła rąbka tajemnicy na temat wymarzonego wesela:
"Wielka płonąca świnia musi wjechać na stół”
I jak tej dziewczyny nie lubić?