Skip to content

s. Eugenia

Zapewne wielu z was osoba ta jest znana, ale dla tych, którzy, jak ja, wcześniej o niej nie słyszeli, opisałem krótko jej życie w pewnym rozbiciu. Z pierwszej części zostało wycięte pewne wydarzenie, które mimo wspaniałych dzieł i owoców opisanych poniżej było czymś absolutnie najważniejszym w jej życiu. W drugiej części wydarzenie to zostanie ujawnione. Oczywiście nie wiem jak było - korzystam z ogólnie dostępnych źródeł internetowych.

Część pierwsza:

Eugenia Ravasio urodziła się w 1907 roku. Przyszła na świat się w szóstym miesiącu swojego życia, jako bardzo małe i słabe dziecko. Przez pomyłkę udzielono jej pierwszej Komunii Świętej już w wieku sześciu lat. Po skończeniu podstawówki musiała podjąć ciężką pracę w fabryce. Jako 20-latka wstąpiła do zakonu. Gdy ogłosiła tę wolę rodzicom, została przez matkę spoliczkowana. Rodzice nie byli zamożni, przeciwnie. Ten pomysł im się bardzo nie podobał.

-- Nie masz nawet posagu na wstęp do klasztoru – starała się ostudzić zapał córki matka.
-- Wszystkie pieniądze, które dostawałam na czekoladę odkładałam. Zebrałam 10 tysięcy lirów.

Później matka pouczała ją jeszcze, że w zakonie same kobiety (w domyśle, że mściwe i zawzięte), więc żeby mogła przetrwać, musi nic nie mówić. Najlepiej, jak będzie cały czas milczeć. Tej rady sumiennie przestrzegała.
Wykonywała proste prace fizyczne i doświadczała od przełożonych i od sióstr wielu zniewag i szykan. Były nawet głosy, żeby się jej pozbyć ze zgromadzenia (ponoć ze względu na jakieś wydarzenia, które miały miejsce od czasu przyjęcia jej do zgromadzenia - niestety, nie zdołałem doczytać, co to było), ale nie można było znaleźć ku temu żadnego pretekstu.

Po ledwie pięciu latach została jednak matką generalną swojego zgromadzenia a jeszcze później podjęła się działalności misyjnej w Afryce i Azji. Otwierała nowicjaty swojego macierzystego zakonu, a także dziesiątki szkół, kościołów, szpitali.

Wprowadziła do użytku (cokolwiek to oznacza – nie znalazłem dokładniejszego wyjaśnienia) lekarstwo na trąd i zaprojektowała a następnie zbudowała w Wybrzeżu Kości Słoniowej „miasto trędowatych” – ośrodek pomocy o powierzchni – UWAGA – 200 tysięcy metrów kwadratowych. A to wszystko uczyniła kończąc wcześniej jedynie szkołę podstawową.

W 1940 roku poznała Raoula Follereau – francuskiego oficera ściganego przez niemców. Być może dzięki temu spotkaniu Raoul był po latach nazwany apostołem trędowatych, wydał zbiór pism pt. „Moje imię Chrześcijanin” i został obwołany Sługą Bożym Kościoła katolickiego.

Siostrę Eugenię wybrano jednogłośnie na przełożoną zgromadzenia na kolejnych 12 lat i wtedy zaczęło się dziać coś niewytłumaczalnego.

Mimo tych wszystkich zasług spotkały ją prześladowania. Kongregacja Rozkrzewiania Wiary kazała jej podać się do dymisji. Później była rzucana z miejsca na miejsce a następnie relegowano z zakonu. Udała się do Marino, do jednej ze swoich fundacji – tam opiekowała się sierotami. W 1950 roku wysłano ją do Palermo z zadaniem otwarcia gabinetu lekarskiego i zorganizowania katechizacji. Biskup Palermo powiedział jej:

„Kiedyś była siostra kamieniem węgielnym Instytutu, teraz jest siostra kamieniem zawadzającym, kłodą. Proszę zostawić Instytut Matki Apostołów i założyć inny, Instytut Jedności. Daję na to jeden miesiąc, w przeciwnym razie opuści siostra Palermo.”

Wkrótce potem siostra Eugenia otrzymała list, w którym nie tylko zwolniono ją ze ślubów zakonnych, ale również zabroniono tworzenia wspomnianego Instytutu Jedności. Pojechała do Mediolanu, tam trafiła do szpitala. Wtedy zobowiązano ją do zwrotu habitu, welonu i obrączki. Oddano jej środki finansowe wniesione przy przyjęciu i wręczono walizeczkę zawierającą bluzkę bez rękawów i krótką spódniczką.

W poszukiwaniu woli Bożej Spotkała się z o. Pio. Ten „nakazał” jej podróż do Rzymu, gdzie jego duchowi synowie mieli udzielić jej pomocy. I faktycznie, dożywotnio otrzymywała pomoc od o. Andrei D’Ascanio, późniejszego autora jej biografii, a który tak o niej pisał:

„Jest to światło, które Ojciec przysłał na świat w tych czasach chaosu i zagubienia, żebyśmy znali drogę, którą mamy kroczyć. Mroki go nie pokryły, ale próbowały je zgasić. Jednakże światło było ciemniejsze od ciemności. We właściwym czasie światło zacznie jaśnieć w pełni”

W podeszłym wieku s. Eugenia w dalszym ciągu służyła bliźnim – w tym czasie głównie sporej grupie opuszczonych dzieci. Ale i wtedy nie zaznała spokoju. Oskarżono o różne brzydkie czyny i intencje, co w konsekwencji doprowadziło do skazania jej na karę więzienia, gdzie spędziła 4 miesiące, głównie w izolatce. Gdy jednak przebywała w celi wieloosobowej, wszystkie jej współwięźniarki pojednały się z Panem Bogiem i według relacyj prowadziły potem życie sakramentalne. Skazano ją także na karę zapłaty 100 milionów lirów.

Zmarła w samotności.

Do czasu jej zgonu założony przez nią instytut – Associazione missionaria „Unitas in Chirsto ad Patrem” pozostawał nieformalny. Potem jednak kanonicznie go zatwierdzono.

«1

Komentarz

  • Część druga.

    W roku 1932, czyli w dwudziestym piątym roku życia s. Eugenii, doznała ona objawienia Boga Ojca. W objawieniu tym Pan Bóg kazał jej spisać orędzie skierowane do ludzi – Jego dzieci. Orędzie jest dość długie. Zaraz wkleję doń linki, głównie jednak Bóg Ojciec zapewnia w nim o swojej Miłości. Przeszkadza Mu, że przestawia się Go jako surowego starca. Twierdzi, że nie jest ani młodszy ani starszy od swojego Syna – Jezusa Chrystusa. Prosi o czczenie jego Osoby oraz o ustanowienie specjalnego święta (datą tego święta miał być 7 sierpnia albo pierwsza niedziela tego miesiąca).

    Orędzie było spisane przez Eugenię po łacinie, w języku którego nie znała. Pan Bóg nakazał również Eugenii sporządzić swój wizerunek. Tak też się stało, ale jakiś hierarcha nakazał domalowanie Mu brody, żeby Ojciec nie wyglądał na nim na młodszego od Syna. Oryginalny obraz został finalnie zniszczony a do dziś przetrwały jedynie jego fotografie.

    Na obrazie dobry i miłosierny Pan odkłada na ziemię insygnia swojej władzy a siedząc na swoim tronie trzyma czule w jednej dłoni kulę ziemską a drugą nam błogosławi.

    Początkowo nic złego się nie działo. Prefekt Kongregacji Rozkrzewiania Wiary poprosił siostrę, żeby wstrzymała się czasowo z rozpowszechnianiem orędzia. Argumentował to tym, że kult lepiej się przyjmie, jeśli jego promocją zajmie się jakiś znaczny zakon, np. jezuici. Wtedy też w związku z tym planem zakazał s. Eugenii mówienia o Bogu Ojcu i obchodzenia święta ku Jego czci.

    Biskup A. Caillot, ordynariusz diecezji, na terenie której miały miejsce objawienia, badał sprawę przez dziesięć lat i opublikował świadectwo potwierdzające heroiczność cnót s. Eugenii, poprawność teologiczną objawień oraz ich nadprzyrodzony charakter. Pisał on:

    • Od pierwszych chwil życia zakonnego Siostra przyciągała uwagę przełożonych pobożnością, posłuszeństwem, pokorą. [...] Wiele okoliczności pozwalało także odkryć, że Siostra była zdolna do praktykowania cnót w sposób heroiczny – jak poświadczają teolodzy – zwłaszcza posłuszeństwa i pokory.
    • Jeżeli uwydatniam cechy jej inteligencji, osądu i woli, zdolności administracyjne to dlatego, że wydaje mi się, iż definitywnie rozpraszają wszystkie hipotezy formułowane podczas procesu, których nie można było utrzymać: hipotezy o halucynacji, złudzeniach, spirytyzmie, histerii, obłędzie.
    • Przedmiot misji, który byłby powierzony Matce Eugenii jest sprecyzowany i z doktrynalnego punktu widzenia wydaje mi się słuszny i stosowny. [...] Nie widzę, jak można by po ludzku wytłumaczyć odkrycie przez Siostrę idei, której oryginalność i owocność dociekliwi teolodzy bardzo powoli dopiero dostrzegali.
    • Wedle mej duszy i sumienia, w najżywszym poczuciu odpowiedzialności wobec Kościoła oświadczam: jedynie przyjmując interwencję nadprzyrodzoną i Boską, można dać logiczne i zadowalające wyjaśnienie ogółu wydarzeń. To wyjątkowe wydarzenie, pozbawione wszystkiego, co je otacza, wydaje mi się pełne szlachetności, podniosłości i nadprzyrodzonej owocności.
    • Wierzę, iż Siostra dostarcza nam wielkiego dowodu autentyczności misji przez sposób, w jaki stosuje w realnym życiu piękną, przypominaną nam przez siebie doktrynę. Uważam za właściwe pozwolić jej kontynuować to dzieło. Wierzę, że jest w nim palec Boży i – po 10 latach badania, rozważania i modlitwy – błogosławię Ojca, że zaszczycił wyborem moją diecezję, jako miejsce tak wzruszających objawień Jego miłości.

    Nie trzeba dodawać, że siostra została gruntownie przebadana psychiatrycznie i że nie zdiagnozowano u niej żadnych chorób ani zaburzeń psychicznych.

    Objawienie badała również komisja teologiczna a jeden z jej członków – ks. dr E. Guerry – późniejszy arcybiskup Cambrai (przypomina mi się inny wątek z tą miejscowością) napisał inspirowany objawieniami książkę pt. „Do Ojca”, w której rozwijał treść objawienia w oparciu o Pismo święte. Książka ta została przetłumaczona na kilkadziesiąt języków, w tym na polski. Została u nas wydana w 1962 roku (niestety, nie mogę jej nigdzie znaleźć, ale gdyby ktoś ją posiadał i/lub miał możliwość mi udostępnić, sprzedać, pożyczyć, zeskanować, to bardzo proszę).

    W 1947 roku Święte Oficjum wezwało siostrę na dywanik, przypomniało o zakazie, utrzymało go w mocy. Mało tego, kazano jej zniszczyć pod sankcją ekskomuniki wszystkie zapiski dotyczące objawienia a także zakazano mówienia o nim komukolwiek, nie wyłączając spowiednika. Nakazano zerwanie kontaktu z przewodnikiem duchowym, wspomnianym już arcybiskupem Cambrai – Emilem Guerry.

    Wtedy też kazano siostrze podpisać dymisję z funkcji przełożonej generalnej.

    Następnie spowiednik w Palermo kazał jej spalić wszystkie kopie orędzia i wszystkie inne pisma, których była autorką. Eugenia z pokorą wykonała to polecenie.

    Dalsze losy siostry Eugenii zostały opisane w części pierwszej.

    Współbrat św. Ojca Pio, wspomniany już Andrea d’Ascanio, w 1981 roku „zdobył” (cokolwiek to oznacza) kopię orędzia (po francusku), przetłumaczył na włoski i opublikował w formie książkowej. Orędzie zostało przetłumaczona na parędziesiąt języków. Ukazało się również tłumaczenie polskie – „Ojciec mówi do swoich dzieci”. Dzieło dostało Imprimatur.

    Powstały na świecie organizacje rozpowszechniające przesłanie.

    Już w XXI w. konsekrowano pierwszy kościół pod wezwaniem Boga Ojca, konkatedrę Boga Ojca Miłosiernego w Zaporożu, finansowaną przez Białą Armię, organizację założoną przez o. Andreę.

    W prezbiterium konkatedry znajduje się kopia ikony Boga Ojca.

    Ikona ta również była tematem różnych dyskusji. Jakaś znawczyni tej formy sztuki sakralnej krytykowała ją za złamanie różnych zasad (nie będę ich przytaczał), co spotkało się z odporem prof. Treppy, który z kolei twierdził, że zarzuty są niewłaściwe.

    Ja o całej sprawie dowiedziałem się słuchając wykładu prof. Treppy o wizerunku Pana Jezusa (wklejałem wcześniej link). Profesor wspomniał o niej. Kojarzę, że widziałem już wcześniej ten wizerunek z brodą, ale wtedy jakoś go zlekceważyłem.

    p.s. Przypomniałem sobie, jak proboszcz w jednej z moich poprzednich parafii omawiając perykopę objawienia się Pana Jezusa uczniom w drodze do Emaus rzucił uwagę, że uczniowie mogli Go nie rozpoznać dlatego, że przybrał już on swoją umiłowaną postać, bez brody.

  • edytowano 8 March

    Orędzia można wysłuchać tutaj:

    Lektor robi niestety dość długie przerwy między zdaniami a same zdanie nie są wypowiadane wolno, więc dla mnie prędkość 1,25 to maks.

    Można też tutaj w wykonaniu Jerzego Zelnika - tej wersji jeszcze nie słuchałem, ale na oko wygląda, że 1,5 będzie w sam raz.

    Mam swój typ, dlaczego tak się wszystkie sprawy potoczyły.

  • @trep powiedział(a):
    p.s. Przypomniałem sobie, jak proboszcz w jednej z moich poprzednich parafii omawiając perykopę objawienia się Pana Jezusa uczniom w drodze do Emaus rzucił uwagę, że uczniowie mogli Go nie rozpoznać dlatego, że przybrał już on swoją umiłowaną postać, bez brody.

    Ależ jaja, jak tylko poszedł do Nieba, odetchnął z ulgą i wziął żyletkę w dłoń. W końcu ileż można znosić?

  • łatwiej byłoby stworzyć mężczyzn gładkolicych jak kobiety.

  • Koncertowo strollowany wątek.

  • @trep powiedział(a):
    Koncertowo strollowany wątek.

    Sorewicz, ale cóż mogłem zrobić? Pochyliłem się z troską nad ciężkiem życiem s. Eugenii -- mógłbym jeszcze westchnąć nad nieprawością spasionego kleru.

    Zupełnie rozwaliło mnie to oto hasełko:

    Prefekt Kongregacji Rozkrzewiania Wiary poprosił siostrę, żeby wstrzymała się czasowo z rozpowszechnianiem orędzia. Argumentował to tym, że kult lepiej się przyjmie, jeśli jego promocją zajmie się jakiś znaczny zakon, np. jezuici.

    Ta, no, jezuici, którzy setki lat zwalczali orędzie św. Marii Małgorzaty Alacoque i gdyby nie episkopat Polski, to nie wiadomo wogle, jakby się sprawa kardiolatrii potoczyła.

    Natomiast hasło "nie jestem ani młodszy ani starszy niż Syn" uderza mnie jakąś tak bolesną oczywistością, że kto się jemu przeciwstawia ten serio serio musi złem człowieniem być, tak?

  • @Szturmowiec.Rzplitej powiedział(a):

    @trep powiedział(a):
    Koncertowo strollowany wątek.

    Sorewicz, ale cóż mogłem zrobić? Pochyliłem się z troską nad ciężkiem życiem s. Eugenii -- mógłbym jeszcze westchnąć nad nieprawością spasionego kleru.

    A ja mam niejasne podejrzenie, że księża to nie tylko pedofile i prześladowcy chrześcijan. Że czasem mogą się zdarzyć zupełnie wyjątkowe sytuacje, że to spasiony kler będzie mieć rację. A nawet jeśli tej racji nie ma, to tak miło ucho łechce ta obcojęzyczna sentencja: Audiatur et altera pars.

    Jak sądzicie, czy taki pogląd jest godny chrześcijanina?

  • @los powiedział(a):

    @Szturmowiec.Rzplitej powiedział(a):

    @trep powiedział(a):
    Koncertowo strollowany wątek.

    Sorewicz, ale cóż mogłem zrobić? Pochyliłem się z troską nad ciężkiem życiem s. Eugenii -- mógłbym jeszcze westchnąć nad nieprawością spasionego kleru.

    A ja mam niejasne podejrzenie, że księża to nie tylko pedofile i prześladowcy chrześcijan. Że czasem mogą się zdarzyć zupełnie wyjątkowe sytuacje, że to spasiony kler będzie mieć rację. A nawet jeśli tej racji nie ma, to tak miło ucho łechce ta obcojęzyczna sentencja: Audiatur et altera pars.

    Jak sądzicie, czy taki pogląd jest godny chrześcijanina?

    Jest w nim przemieszanie szlachetności z naiwnością.

  • @Szturmowiec.Rzplitej powiedział(a):

    @trep powiedział(a):
    Koncertowo strollowany wątek.

    Sorewicz, ale cóż mogłem zrobić? Pochyliłem się z troską nad ciężkiem życiem s. Eugenii -- mógłbym jeszcze westchnąć nad nieprawością spasionego kleru.

    Zupełnie rozwaliło mnie to oto hasełko:

    Prefekt Kongregacji Rozkrzewiania Wiary poprosił siostrę, żeby wstrzymała się czasowo z rozpowszechnianiem orędzia. Argumentował to tym, że kult lepiej się przyjmie, jeśli jego promocją zajmie się jakiś znaczny zakon, np. jezuici.

    Ta, no, jezuici, którzy setki lat zwalczali orędzie św. Marii Małgorzaty Alacoque i gdyby nie episkopat Polski, to nie wiadomo wogle, jakby się sprawa kardiolatrii potoczyła.

    Natomiast hasło "nie jestem ani młodszy ani starszy niż Syn" uderza mnie jakąś tak bolesną oczywistością, że kto się jemu przeciwstawia ten serio serio musi złem człowieniem być, tak?

    1. Sporo jest wizerunków Syna Bożego bez brody. Były one swego czasu wklejane po sąsiedzku. Bodaj najbardziej znanym fresk jest Sąd Ostateczny, innym ikona Andrieja Rublowa - Trójca Święta.
    2. Konkretny pogląd ws. zarostu Osób Boskich nie jest do zbawienia koniecznie potrzebny. Ot, wspomniałem o tym, przy okazji tego polecenia domalowania brody na wizerunku Boga Ojca. Nie był to główny cel utworzenia wątku. Było nim przybliżenie treści orędzia i postaci s. Eugenii. Jeśli (gdyby) jednak uznać to objawienie za prawdziwe, to nie byłoby nic zdrożnego w wyobrażaniu sobie Syna Bożego bez brody, jak kazał się przedstawić Bóg Ojciec i nie stoi to w żadnej sprzeczności z posiadaniem Przezeń zarostu tu, na ziemie, wśród braci, którzy wszyscy nosili podobny zarost. Wolałbym jednak tego tematu nie ciągnąć.
    3. Przytoczyłem zaledwie jedną czy dwie kwestie z orędzia (w tym o młodszości - starszości) - nie wynika z tego, że Kongregacja zakazała rozpowszechniania orędzia akurat z powodu tej jednej czy drugiej kwestii. Ba! Mogło być tak, ze ze wszystkim poza jakąś jedną sprawą się zgadzano a decyzję podjęto jaką podjęto z powodu tej jednej. Nie wiemy tego i pewnie się nie dowiemy.
    4. Nie było też moją intencją walenie w spasiony kler. W żadnym zdaniu niczego (chyba) nie wartościowałem. Ot, przywołałem informacje dostępne w necie. Informacje te również nie wartościowały.
    5. W ogóle nie wiemy, czy cokolwiek z tego (czego nie da się zweryfikować) jest prawdą. Wiele informacji wziąłem ze stron, które krzewią orędzie i kult Boga Ojca. Siłą rzeczy darzą one s. Eugenię sympatią. Niektóre pochodzą z biografii a biografem była osoba bliska siostrze - wspomniany ojciec Andrea. Nie znamy i pewnie nie poznamy powodów, dla których kazano nabrać wody w usta. Zatem ustawianie się w roli arbitra byłoby śmieszne.
    6. Bardziej chodziło mi o przybliżenie treści orędzia a opis jak do jego powstania doszło był tylko wstępem zachęcającym do zapoznania się ze sprawą. Skoro jednak orędzie otrzymało Imprimatur, to kto wie, może i objawienie było prawdziwe? Fakt, że 10-letnie studia nad przypadkiem nic niewłaściwego nie wykazały może sugerować, ze decyzja o utrzymania wszystkiego w tajemnicy mogła być polityczna.
    7. Tak będę o nim myślał, ze względu na krótki życiorys siostry. Dokonując takich wielkich dzieł musiała ona być prowadzona przez Ducha Świętego.
  • @Szturmowiec.Rzplitej powiedział(a):

    @los powiedział(a):

    @Szturmowiec.Rzplitej powiedział(a):

    @trep powiedział(a):
    Koncertowo strollowany wątek.

    Sorewicz, ale cóż mogłem zrobić? Pochyliłem się z troską nad ciężkiem życiem s. Eugenii -- mógłbym jeszcze westchnąć nad nieprawością spasionego kleru.

    A ja mam niejasne podejrzenie, że księża to nie tylko pedofile i prześladowcy chrześcijan. Że czasem mogą się zdarzyć zupełnie wyjątkowe sytuacje, że to spasiony kler będzie mieć rację. A nawet jeśli tej racji nie ma, to tak miło ucho łechce ta obcojęzyczna sentencja: Audiatur et altera pars.

    Jak sądzicie, czy taki pogląd jest godny chrześcijanina?

    Jest w nim przemieszanie szlachetności z naiwnością.

    Taka zdaje się jest definicja chrześcijaństwa. A wspomniana zasada audiatur et altera pars ma też aspekt praktyczny: chroni mianowicie człowieka przed najgorszym, co go może spotkać - że inny będą wyciągać kartofle z pieca jego rękami. Upadek Polski właśnie się dokonuje tylko dlatego, że Polacy tej zasady nie usłuchali.

  • Ten drugi film, ten z Zelnikiem, zawiera również rys biograficzny s. Eugenii i całej sprawy. Zachęcam do wysłuchania. 1,5 to jednak za szybko ale 1,25 jest idealne.

  • edytowano 8 March

    @Szturmowiec.Rzplitej powiedział(a):

    @trep powiedział(a):
    p.s. Przypomniałem sobie, jak proboszcz w jednej z moich poprzednich parafii omawiając perykopę objawienia się Pana Jezusa uczniom w drodze do Emaus rzucił uwagę, że uczniowie mogli Go nie rozpoznać dlatego, że przybrał już on swoją umiłowaną postać, bez brody.

    Ależ jaja, jak tylko poszedł do Nieba, odetchnął z ulgą i wziął żyletkę w dłoń. W końcu ileż można znosić?

    A pocóż żyletkie? Przy drodze do Emaus to było zaraz po zmartwychwstaniu. Jeśli przesłanki wynikające z badań nad Całunem są słuszne to ciało Zbawiciela zostało odtworzone z (przekształcone za pośrednictwem?) promieniowania, czyli było nówka-sztuka, a co za tym idzie broda i wąsy nie zdążyły jeszcze urosnąć. Włosy na głowie pewnie też, ale akurat szczelne nakrycie głowy w tamtych czasach i w tych realiach geograficznych, zwłaszcza podczas podróży to był standard.

  • "Wykonywała proste prace fizyczne i doświadczała od przełożonych i od sióstr wielu zniewag i szykan. "

    Swoją drogą, to tak częsty motyw że aż się człowiek czasem zastanawia, jakim cudem istnieją takie straszne miejsca na ziemi, jak żeńskie zakony :)
    Pewnie na serio bym tak myślała, ale jakoś mi trudno po spędzeniu troszku czasu w gościnie u sióstr felicjanek. Tak wesołych, prosto-chrześcijańskich, radosnych kobiet i dziewczyn nie spotyka się często.

    Widać mroczne tajemnice, zniewagi i ciężka wyniszczająca praca robią cosik z mózgiem że się człowiek robi taki niedorzecznie uśmiechnięty.

  • Lubię sobie myśleć, że zaprzyjaźniłem się z siostrą zakrystianką w jednej z moich parafii. Bez podawania żadnych szczegółów z przykrością trzeba stwierdzić, że świadectwa te nie muszą być zmyślone.

  • edytowano 8 March

    No, to w takim razie te felicjanki to miały szczęście.

    Ciekawe, czy to specyfika zakonów żeńskich, czy u panów też się dzieją różne cuda wianki?

  • Mało wiem o zakonach ale jedno wiem: nie jest mądre powtarzanie po wrogach.

  • Mroczna Matka Przełożona z klasztoru Sióstr Benedyktynek w Staniątkach:

    https://facebook.com/benedyktynkistaniatki/videos/radosnego-poniedzia%C5%82ku-/1688947064475173?locale=pl_PL

  • @W_Nieszczególny powiedział(a):

    @Szturmowiec.Rzplitej powiedział(a):

    @trep powiedział(a):
    p.s. Przypomniałem sobie, jak proboszcz w jednej z moich poprzednich parafii omawiając perykopę objawienia się Pana Jezusa uczniom w drodze do Emaus rzucił uwagę, że uczniowie mogli Go nie rozpoznać dlatego, że przybrał już on swoją umiłowaną postać, bez brody.

    Ależ jaja, jak tylko poszedł do Nieba, odetchnął z ulgą i wziął żyletkę w dłoń. W końcu ileż można znosić?

    A pocóż żyletkie? Przy drodze do Emaus to było zaraz po zmartwychwstaniu. Jeśli przesłanki wynikające z badań nad Całunem są słuszne to ciało Zbawiciela zostało odtworzone z (przekształcone za pośrednictwem?) promieniowania, czyli było nówka-sztuka, a co za tym idzie broda i wąsy nie zdążyły jeszcze urosnąć. Włosy na głowie pewnie też, ale akurat szczelne nakrycie głowy w tamtych czasach i w tych realiach geograficznych, zwłaszcza podczas podróży to był standard.

    Zwłaszcza u łysych.

  • @Berek powiedział(a):
    No, to w takim razie te felicjanki to miały szczęście.

    Ciekawe, czy to specyfika zakonów żeńskich, czy u panów też się dzieją różne cuda wianki?

    Radosne zawody w przeciąganiu liny w wykoniu sióstr loretanek były miszczostwem :)

  • Ja wierzę, że w zamkniętych środowiskach może dochodzić do różnych patologii. Jednak nie wierzę w powszechność oraz, jakby to rzec... moc tychże.
    Coś mi tu zalatuje takimi oświeceniowymi mitami. Ta straszna inkwizycja, okrutne przeorysze torturujące zakonnice i tak dalej.

    Jeszcze inna sprawa: macie gościa (czy gościówę), który w takim właśnie zamkniętym środowisku zaczyna gadać różne rzeczy z pozoru dość obłędne. A to go Matka Boska odwiedza, a to co i rusz jakieś orędzia do świata wygłasza...
    Nad tymże gościem naprawdę nie unosi się świecąca aureola i nie lata gołąbek.
    Wcale nie jest łatwo rozeznać, czy to naprawdę przypadek mistyka, czy wariata któremu odbija w dość szczególnych przecież, przyznajmy, warunkach.
    Zapewne taki przełożony zgodnie z tym, jak w owych czasach postępowano, próbował najpierw testować taką jednostkę choćby w temacie pychy (święty mający kontakt z Matką Boską raczej nie będzie mieć problemu z umyciem podłogi na kolanach, wariat - raczej tak, bo wariat po to wyprawia te sztuki, żeby wydać się jednostką wyjątkową, szczególną, najważniejszą w klasztorze).

  • najmocniej przemawia do mnie życie na łasce zakonników
    i akcja z więzieniem i karą pieniężną
    to po Lucku

    a po religijnemu, objawienie Najwyższego, nie tam jakiś święty,a od razu najwyższa instancja!

  • Do zawodowej szkoły pomaturalnej chodziłem z dwiema ss Szarytkami (Inga i Laura).
    Nie że coś zdradziły na temat warunków czy traktowania ich w nowicjacie czy cuś.
    Raczej fakt obserwowania ich ponadprzeciętnej radości z faktu bycia tylko poza murami dawał sporo do myślenia.
    Oczywiście mogło to być spowodowane także m.in. moja obecnością bo jak wiadomo w realu jestem przemiłym człowiekiem.

  • Znaczy płakały przed powrotem do klasztoru?
    Werbalizowały "oj, jak fajnie że jesteśmy poza zakonem"?

  • edytowano 9 March

    Ja tam Dominikanki spotykam to ładuje akumulatory dla mnie takie "spiritual bombs" są. To się czuje, radość się udziela, pies wariuje na wesoło.

  • @Berek powiedział(a):
    Znaczy płakały przed powrotem do klasztoru?
    Werbalizowały "oj, jak fajnie że jesteśmy poza zakonem"?

    Tak to Rosjanie wracający do macierzy w listach de Custina.

  • Św. Siotrze Faustynie też zdarzało się opisywać brzydkie zachowanie sióstr. Bł. o. Dolindo Ruotolo też dostawał porządnie w kość. Nie są to opisy wrogów Kościoła. A siostra, o której ja wspominałem, bynajmniej tego nie rozpowiadała. Raczej starała się ukryć prawdę, ale na moje pytania nie wypadało jej kłamać. Bywa różnie. Nikt nie pisze, że to jest reguła.

  • edytowano 9 March

    Dziękuję bardzo za ten wątek!
    Czytając więncyj na Wikipedi w tym temacie i próbując zagłębić temat natrafiłem na takie coś:

    Za: https://pl.wikipedia.org/wiki/Objawienia_Boga_Ojca

    Jako najważniejsze owoce tego kultu wymienia pokój, radość oraz przede wszystkim wyzwolenie od duszewności:

    Pierwszym owocem kultu Boga Ojca jest wyzwolenie duszy z niej samej. Jest wiele dusz zbytnio zajętych sobą! Trzeba je wyzwolić z tego tyrańskiego jarzma, jakim jest samolubne „ja”, nawet, a zwłaszcza wtedy, gdy się osłania pozorami duchowego dobra[44]

    No więc zaintrygowało mnie to słówko i jego opis a mianowicie "Duszewność".
    No więc poszedłem dalej do artykułu który ten temat naświetla: https://pl.wikipedia.org/wiki/Duszewność

    Temat w Piśmie św. jest znany:

    W Listach Apostolskich napisane jest o ludziach cielesnych, duszewnych i duchowych. W Liście do Rzymian (zob. 8, 4-13) ludzie dzielą się na żyjących według ciała i według Ducha (lub raczej ducha, zależnie od kontekstu)[13]. Natomiast w kilku innych miejscach (1 Kor 2, 14; Jud 19; por. Jk 3, 15; 1 Kor 15, 44-46) są także ludzie duszewni. Są to ci, którzy nie pojmują istoty spraw duchowych: Człowiek zmysłowy (intelektualny, naturalny, duszewny; gr. psychikos) bowiem nie pojmuje tego, co jest z Bożego Ducha. Głupstwem mu się to wydaje i nie może tego poznać, bo tylko duchem można to rozsądzić. Człowiek zaś duchowy (gr. pneumatikos) rozsądza wszystko, lecz sam przez nikogo nie jest sądzony (1 Kor 2, 14-15). Jak piszą Apostołowie św. Piotr i św. Juda: Ci zaś (duszewni) wypowiadają bluźnierstwa na Chwały i na to, czego nie znają (por. 2 P 2, 10. 12 i Jud 8. 10)[14]. Problem ten przedstawia św. Juda Apostoł, uprzedzający: Wy zaś umiłowani, przypomnijcie sobie te słowa, które były zapowiedziane przez Apostołów Pana naszego Jezusa Chrystusa, gdy mówili do was, że w ostatnich czasach pojawią się szydercy, którzy będą postępowali według własnych bezecnych pożądliwości. Oni to powodują podziały (w Wulgacie: sami siebie odłączają), [a sami] są cieleśni (dosłownie: duszewni; gr. psychikoi; łac. animales) [i] Ducha (lub: ducha) nie mają (Jud 17-19)[1].

    A w dalszym fragmencie mną wstrząsneło!
    A końkretnie ten fragment:

    Według Nowego Testamentu człowiek duszewny w Kościele, to wierzący, autentycznie bądź pozornie, ale kierujący się w religii nie duchem, lecz tylko nieprzemienionymi [jeszcze], a zatem zranionymi i zaćmionymi przez grzech, władzami duszy: naturalnym rozumem (intelektem), naturalną wolą (gorliwością), nieuzdrowioną pamięcią, nieuporządkowanymi uczuciami (emocjami) i wyobraźnią (fantazją), lub głównie doznaniami zmysłowymi[1]. W oryginale greckim człowiek taki to psychikos (od psyche – dusza). Pozostałe dwa rodzaje ludzi, to: duchowy; gr. pneumatikos (od pneuma – duch) oraz cielesny; gr. sarkikos (od sarks – ciało). W łacińskiej Wulgacie odpowiednio: animalis (od anima), spiritualis (od spiritus) i carnalis (od caro). Tłumaczenia Biblii w różnych językach słowa oznaczającego „duszewny” (psychikos) na „naturalny”, nie oddaje głębi sensu, choć jest ogólnie bliskie, zaś „intelektualny” (jak jest w kilku przekładach) i „zmysłowy” wskazują na tylko jeden z aspektów[4][a]. Jako tłumaczenie greckiego psychikoi zastosowano też w języku polskim określenie „psychicy”, użyte w tłumaczeniach i komentarzach do pism Tertuliana[15].

    Znałem wcześniej pojęcia te z formacji oazowej, ale tu muszę stwierdzić, że tłumacze zawalili bo tłumaczyli animalis jako zmysłowy...

    Teraz ma dla mnie to sens. Człowiek składający się z niższego elementu czyli ciała ma kierować (niskimi - sarkikos) mocami ciała poprzez (wyższe psychikos) cechy duszy Ale, ale uwaga! Jeśli siły duszy (rozum, intelekt, wola itp. ) nie są poddane pneuma czyli duchowi (domyślnie chyba Duchowi św.) to taki człowiek może być se nawet papieżem, ale jego religia jest fałszywa bo oparta na naturalnych mocach człowieka a nie na mocy Bożej. A moce ludzkie to co mogą se stworzyć? Nic nadzwyczajnego. Najwyżej humanizm. Ale to nie jest Objawiona religia pochodząca z góry.

    Wiem, że może to brzmi jak solenie skryptury, ale nic nie poradzę. Tak wyszło.

  • Kurde, jak byłem mały, to dzieleniem ludzi na pneumatyków i hamskich hydraulików zajmowali się głównie gnostycy.

  • Wklejam summary i link do ciekawego artykułu prof. Treppy.

    W niniejszym artykule dokonuje się konfrontacji objawień prywatnych s. Faustyny Kowalskiej oraz m. Eugenii Elisabetty Ravasio. Ich przedmiotem były dwie Osoby Trójcy Świętej: Bóg Ojciec oraz Jezus Chrystus. Autor ukazuje wspólne wątki znaczeniowe zawarte w przekazach pochodzących z obu objawień oraz analizuje strukturę wizji obu zakonnic. Zdaniem autora ich cechą charakterystyczną jest rzadko spotykane w historii objawień prywatnych połączenie poznania pojęciowego z poznaniem obrazowym. W ramach analizy sfery znaczeniowej zostaje też podjęta próba odczytania wspólnego celu działania Osób Trójcy Świętej objawionych mistyczkom.

    Słowa kluczowe: wizja mistyczna, zbieżność, przekaz wizualny, poznanie obrazowe, aspekt celu

    http://cejsh.icm.edu.pl/cejsh/element/bwmeta1.element.mhp-7fb1e8c4-4d38-42ed-9935-071c3f9d3668/c/2522-3942-1-PB.pdf

Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.