"Godne porażki" mają to do siebie, że w następnej kadencji mogą się zmienić w "niespodziewany sukces".
Fascynują mnie wyliczenia w USA, jak to któryś powiat po 150 latach dominacji Demokratów przeszedł do Republikanów. Takie rzeczy się zdarzają, ale wymagają stałej pracy. Wiem, to nudne.
Szturmowiec.Rzplitej napisal(a): "Godne porażki" mają to do siebie, że w następnej kadencji mogą się zmienić w "niespodziewany sukces".
Fascynują mnie wyliczenia w USA, jak to któryś powiat po 150 latach dominacji Demokratów przeszedł do Republikanów. Takie rzeczy się zdarzają, ale wymagają stałej pracy. Wiem, to nudne.
Wszystko "da się" tylko pytanie jakim kosztem. A generalnie chodzi o to, jak dużo zarobić, żeby się nie narobić, albo mówiąc ładnym językiem maksymalizować zyski minimalizując koszty. I obawiam się front warszawski czy inny wielkomiejski to maksymalizacja kosztów przy minimalizacji zysku.
rozum.von.keikobad napisal(a): Akurat też poklepanie Jakiego przez Kaczyńskiego niekoniecznie dodałoby mu punktów w Warszawie. Jest pytanie, na ile sam Jaki uwierzył w wygraną.
Więc jeszcze raz: nie wiem czy JK albo MM kazali pompować w W-wę, ale sami osobiście ani nie angażowali swojej energii, ani nie pompowali nadziei.
rozum.von.keikobad napisal(a): Popatrz sobie, ile wysiłku, pieniędzy poszło w Warszawę.
Nie umiem ocenić, ile wysiłku, a zwłaszcza ile pieniędzy poszło na promocję Jakiego. W dzielnicy Wawer nie widziałam żadnego plakatu z twarzą p. Patryka, żadnej ulotki czy baneru zachęcającego do głosowania na niego. Natomiast - masę wlepek z tekstem "Wawer nie chce Jakiego" i oczywiście bardzo dużo plakatów konkurencji. Wykosztowali się przeciwnicy. W Falenicy odbyło się jedno spotkanie przedwyborcze z Jakim, o którym dowiedziałam się po czasie, bo informacje o nim wydrukowano na domowej drukarce (zwykły papier, format A4, niewielki druk) i przyczepiono na płotach w przypadkowych miejscach.
To był normalny sabotaż, bo nawet nie brak profesjonalizmu. Inaczej tego nie określę.
Będę pisał do znudzenia: aby wygrać w mieście należy mieć ludzi, większość działaczy, z tego miasta. To maja być ludzie sprawdzeni i znani. Jak są nieznani to trzeba pracować aby się dali poznać, oczywiście z dobrej strony. Ci ludzie muszą być widoczni w mieście. Widoczni z tak zwanym pozytywnym przekazem, a nie kretyni jak monotematyczny bufon Tomaszewski w Łodzi. Ci ludzie maja znać to miasto i mieć dla niego propozycje. Mają się angażować w akcje, dobre akcje nawet przeciwników politycznych. Maja czuć nastroje społeczne. Takich PiS w Łodzi nie ma. Nie poszukuje takich, nie zaprasza do siebie. No to będzie przegrywał.
Wypisz wymaluj tutejsze okoliczne wioski i miasteczka. Pamiętam czasy - ponad dekadę temu - gdy kaczyści realnie angażowali się w akcje większe i mniejsze. Z tego mogły się wykuć lokalne kadry. Ale po co, skoro na max. parę miesięcy przed wyborami można odgórnie wytypować liderów z rozdzielnika, gdzie wiodącym kryterium jest bliskość ucha prezesa. A potem zaskoczenie, że we względnie patriotycznej i pobożnej okolicy wynik do de.
natenczas napisal(a): Wypisz wymaluj tutejsze okoliczne wioski i miasteczka. Pamiętam czasy - ponad dekadę temu - gdy kaczyści realnie angażowali się w akcje większe i mniejsze. Z tego mogły się wykuć lokalne kadry. Ale po co, skoro na max. parę miesięcy przed wyborami można odgórnie wytypować liderów z rozdzielnika, gdzie wiodącym kryterium jest bliskość ucha prezesa. A potem zaskoczenie, że we względnie patriotycznej i pobożnej okolicy wynik do de.
Po kampanii prez. w 2010 pis mial gotowe listy potencjalnych spolecznikow do wykorzystania. Wyrzucil na smietnik.
Tym rezultatem jest m. in. samodzielna większość, z której nikt przez 3 lata nie skrewił. AKolega Peterman chyba powinien pamiętać jak się skończyło zaangażowanie "lokalnego społecznika" Nawary w 2006 r. i ile pociągnęła tamta koalicja...
Ja naprawdę bardzo podziwiam niektórych, że "wiedzą lepiej" jak wygrać wybory. Tylko nie wiem, czy zdają sobie sprawę, jakie są pewne warunki brzegowe, szklane sufity, punkty odniesienia, a mówiąc slangiem finansów benchmarki. I w tych punktach odniesienia wyniki na poziomie 25-30% w wielkich miastach nie są złe. Idźcie na krótką wycieczkę w internety i zobaczcie, ile po wielkich miastach w innych krajach dostają tamtejsze PiSy albo i standardowe na dany kraj prawice.
rozum.von.keikobad napisal(a): Tym rezultatem jest m. in. samodzielna większość, z której nikt przez 3 lata nie skrewił. AKolega Peterman chyba powinien pamiętać jak się skończyło zaangażowanie "lokalnego społecznika" Nawary w 2006 r. i ile pociągnęła tamta koalicja...
Ja naprawdę bardzo podziwiam niektórych, że "wiedzą lepiej" jak wygrać wybory. Tylko nie wiem, czy zdają sobie sprawę, jakie są pewne warunki brzegowe, szklane sufity, punkty odniesienia, a mówiąc slangiem finansów benchmarki. I w tych punktach odniesienia wyniki na poziomie 25-30% w wielkich miastach nie są złe. Idźcie na krótką wycieczkę w internety i zobaczcie, ile po wielkich miastach w innych krajach dostają tamtejsze PiSy albo i standardowe na dany kraj prawice.
+ 1000
Polecam analizę przypadku Donalda Trumpa i stosunku tamtejszych tzw. Elit do jego osoby.
No dobra, ale jaka była w zasadzie alternatywa? Przyjąć kogo się da, zrobić pospolite ruszenie w okolicach 2011 r., może i wygrać, ale przy mocno niepewnej większości i Bronku-prezydencie?
Aha, i znamy już prawdziwy wynik Jakiego. 28,53%. Czyli minimalnie lepiej niż Duda '15 i minimalnie lepiej niż Sasin '11.
Jak już pisałem wyżej, w kategorii "ugraj dobry wynik" on nie jest taki zły, na pewno lepszy niż Bieleckiego 8 lat temu. A co go najbardziej psuje? Konsolidacja opozycji przy Trzaskowskim. I to jest największy problem PiS, a nie spadki czy wzrosty o 2-3%. Przy identycznym wyniku jak w 2015 r. PiS przy nieco tylko innej konfiguracji opozycji nie miałby większości. Dlatego PiS jak chce kolejną kadencję to niech lepiej inwestuje w Biedronia.
W zaistniałej sytuacji, zwłaszcza z perspektywy - raczej nie było. Ale powiedzieć otwarcie ludowi jak jest przecież nie było można. Co w sposób nieunikniony doprowadzić musiało do zniechęcenia wielu wartościowych jednostek z "terenu" gotowych dla Jarasa w ogień wskoczyć.
Dlatego nie mogę ich winić. Sytuacja jak z greckiej tragedii.
A ja mogę ich winić. Cóż to, PiS za marne pińdziesiont milionów nie może se kądrwywiadu własnego wystawić? No dopsz, wtedy mieli mniejsze stawki, to mógł Mario zrobić to w czynie społecznem.
rozum.von.keikobad napisal(a): No dobra, ale jaka była w zasadzie alternatywa? Przyjąć kogo się da, zrobić pospolite ruszenie w okolicach 2011 r., może i wygrać, ale przy mocno niepewnej większości i Bronku-prezydencie?
Może warto było stworzyć przybudówkę - poczekalnię, która dostałaby narzędzia i wsparcie ułatwiające inicjatywy społeczne? Ot choćby na zasadzie outsourcingu zlecić paczanie na rączki liczące głosy w wyborach?
A po okresie próby myk z poczekalni na partii łono.
Szturmowiec.Rzplitej napisal(a): A ja mogę ich winić. Cóż to, PiS za marne pińdziesiont milionów nie może se kądrwywiadu własnego wystawić? No dopsz, wtedy mieli mniejsze stawki, to mógł Mario zrobić to w czynie społecznem.
Do szukania kandydatów z własnych szeregów na ucięcie łba przy samej dupie kontrwywiad niepotrzebny, wystarczy okresowe losowanie z grupy niżej baronów i publiczna egzekucja pośrodku zgromadzonej, wyjącej radośnie tłuszczy. Raz na dwa lata można losować jednego barona na pożarcie.
Z nieprzyjaciółmi PiS chce rzyć (o.m.) w zgodzie, a że im z trybuny sejmowej mówi czasami gorzkie rzeczy, to wyłącznie reaktywnie. Gdyby głupi Grześ nie fikał, mógłby liczyć na łagodniejsze traktowanie, jakieś małe księstewko, wyrozumiałość, a nawet sojusz polityczny oparty może nie na sympatii ale na racjonalnym wyrachowaniu.
edit: Grześ mógłby nawet dostać ciche wsparcie w walce z Chyżym Rujem, Satrapa lubi i potrafi grać w takie szachy
Czyli co cieszy się część Koleżeństwa? Deal potencjalny jest taki: odpuszczają reformę sądownictwa i Nordstream 2 i mogą sobie rządzić w kraju i regionach (sejmikach wojewódzkich) a nawet wywalić Hankę z Łodzi. Mają zostawić tych sędziów i kapitał niemiecki raz postesbeckich oligarchów i będzie gites. W zamian będą mogli pozarządzać tubylcami, nawet im prawo karne zaostrzyć, średniaków postraszyć i podatki im podnieść. Platfusów się poświęci bo prawdę mówiąc straszna hołota pazerna z nich jest. PSLaki z głodu uschną, a rodzynki pójdą do PiS jak znają Pęka albo Kłopotka.
No dokładnie. Chcą sobie porządzić - taki jest program minimum. Przed Brukselą na czterech, żeby nie było wrzasku i ostracyzmu. Jak się uda co zrobić na miejscu - dobrze, jak nie - pies trącał.
Dlatego Andrzejewski słusznie powiedział że realizacja reformy sadownictwa to test wiarygodności PiS. Ale kto by tam dbał o wiarygodność jak centrum zdobyte. No bez dużych miast i dzięki ordynacji preferującej dużych, ale co tam. Skuteczność jest to reszta (prawo i sprawiedliwość) mogą poczekać..
Szturmowiec.Rzplitej napisal(a): A ja mogę ich winić. Cóż to, PiS za marne pińdziesiont milionów nie może se kądrwywiadu własnego wystawić? No dopsz, wtedy mieli mniejsze stawki, to mógł Mario zrobić to w czynie społecznem.
Na Śląsku cheba wystawił. Dwie listy ślązakowskie wycięły się wzajemnie.
Spory fragment pisoskich sukcesów bierze się z faktu, że opozycja to jeszcze większe patafiony niż obecna władza. Powód podziału Rasiów na dwie listy jest chyba właśnie taki. Na fali oszałamiających sukcesów wyborów 2014 i późniejszego kręcenia PO w górnośląskim sejmiku jak psim ogonem, chcieli sobie jeszcze poszerzyć bazę (co jest ostatnio niesłychanie modne) ale nie umieli się dogadać sami ze sobą. Na hipotezę, że Mario przez nowych agentów Tomków działających pod przykryciem w RAŚ, skutecznie skłócił ślązakowców, otwiera mi się w kieszeni brzytwa otrzymana w prezencie od niejakiego Ockhama.
Komentarz
Fascynują mnie wyliczenia w USA, jak to któryś powiat po 150 latach dominacji Demokratów przeszedł do Republikanów. Takie rzeczy się zdarzają, ale wymagają stałej pracy. Wiem, to nudne.
Natomiast - masę wlepek z tekstem "Wawer nie chce Jakiego"
i oczywiście bardzo dużo plakatów konkurencji.
Wykosztowali się przeciwnicy.
W Falenicy odbyło się jedno spotkanie przedwyborcze z Jakim,
o którym dowiedziałam się po czasie, bo informacje o nim wydrukowano na domowej drukarce (zwykły papier, format A4, niewielki druk) i przyczepiono na płotach w przypadkowych miejscach.
To był normalny sabotaż, bo nawet nie brak profesjonalizmu. Inaczej tego nie określę.
Pamiętam czasy - ponad dekadę temu - gdy kaczyści realnie angażowali się w akcje większe i mniejsze. Z tego mogły się wykuć lokalne kadry.
Ale po co, skoro na max. parę miesięcy przed wyborami można odgórnie wytypować liderów z rozdzielnika, gdzie wiodącym kryterium jest bliskość ucha prezesa.
A potem zaskoczenie, że we względnie patriotycznej i pobożnej okolicy wynik do de.
Ja naprawdę bardzo podziwiam niektórych, że "wiedzą lepiej" jak wygrać wybory. Tylko nie wiem, czy zdają sobie sprawę, jakie są pewne warunki brzegowe, szklane sufity, punkty odniesienia, a mówiąc slangiem finansów benchmarki. I w tych punktach odniesienia wyniki na poziomie 25-30% w wielkich miastach nie są złe. Idźcie na krótką wycieczkę w internety i zobaczcie, ile po wielkich miastach w innych krajach dostają tamtejsze PiSy albo i standardowe na dany kraj prawice.
Polecam analizę przypadku Donalda Trumpa i stosunku tamtejszych tzw. Elit do jego osoby.
Oczywiście rozumiem też tych, którym się te rezultaty nie podobają.
28,53%.
Czyli minimalnie lepiej niż Duda '15 i minimalnie lepiej niż Sasin '11.
Jak już pisałem wyżej, w kategorii "ugraj dobry wynik" on nie jest taki zły, na pewno lepszy niż Bieleckiego 8 lat temu. A co go najbardziej psuje? Konsolidacja opozycji przy Trzaskowskim. I to jest największy problem PiS, a nie spadki czy wzrosty o 2-3%. Przy identycznym wyniku jak w 2015 r. PiS przy nieco tylko innej konfiguracji opozycji nie miałby większości. Dlatego PiS jak chce kolejną kadencję to niech lepiej inwestuje w Biedronia.
Dlatego nie mogę ich winić. Sytuacja jak z greckiej tragedii.
że polecę Klasyka
A po okresie próby myk z poczekalni na partii łono.
Z nieprzyjaciółmi PiS chce rzyć (o.m.) w zgodzie, a że im z trybuny sejmowej mówi czasami gorzkie rzeczy, to wyłącznie reaktywnie. Gdyby głupi Grześ nie fikał, mógłby liczyć na łagodniejsze traktowanie, jakieś małe księstewko, wyrozumiałość, a nawet sojusz polityczny oparty może nie na sympatii ale na racjonalnym wyrachowaniu.
edit: Grześ mógłby nawet dostać ciche wsparcie w walce z Chyżym Rujem, Satrapa lubi i potrafi grać w takie szachy
TKM