ORĘDZIE OJCA ŚWIĘTEGO LEONA XIV
NA IX ŚWIATOWY DZIEŃ UBOGICH
XXXIII Niedziela Zwykła
16 listopada 2025 r.
Ty jesteś moją nadzieją (por. Ps 71, 5)
„Ty bowiem, mój Boże, jesteś moją nadzieją” (Ps 71, 5). Słowa te wypłynęły z serca przytłoczonego poważnymi trudnościami: „Zesłałeś na mnie wiele srogich utrapień” (w. 20) – mówi psalmista. Mimo to, jego dusza jest otwarta i ufna, ponieważ [jest] niezachwiana w wierze, która rozpoznaje wsparcie Boga i to wyznaje: „Bądź mi skałą schronienia i zamkiem warownym” (w. 3). Stąd pochodzi niewzruszona ufność, że nadzieja w Nim nie zawodzi: „W Tobie, Panie, moja ucieczka, niech nie doznam wstydu na wieki” (w. 1).
Pośród prób życia, nadzieja jest ożywiana niezawodną i dodającą otuchy pewnością miłości Boga, rozlanej w sercach przez Ducha Świętego. Dlatego ona nie zawodzi (por. Rz 5, 5), a św. Paweł może napisać do Tymoteusza: „trudzimy się i walczymy, ponieważ złożyliśmy nadzieję w Bogu żywym” (1 Tm 4, 10). Żywy Bóg jest bowiem „dawcą nadziei” (Rz 15, 13), który w Chrystusie, poprzez swoją śmierć i zmartwychwstanie, stał się „naszą nadzieją” (1 Tm 1, 1). Nie możemy zapominać, że zostaliśmy zbawieni w tej nadziei, w której musimy pozostać zakorzenieni.
Ubogi może stać się świadkiem silnej i niezawodnej nadziei, właśnie dlatego, że jest ona wyznawana w niepewnych warunkach życia, pełnych niedostatków, kruchości i marginalizacji. On nie liczy na bezpieczeństwo, jakie daje władza i posiadanie; wręcz przeciwnie – cierpi z ich powodu i często pada ich ofiarą. Jego nadzieja może spocząć jedynie gdzie indziej. Uznając, że Bóg jest naszą pierwszą i jedyną nadzieją, również my przechodzimy od nadziei ulotnych do nadziei trwałej. W obliczu pragnienia, aby Bóg był naszym towarzyszem w drodze, bogactwa tracą na znaczeniu, ponieważ odkrywamy prawdziwy skarb, którego naprawdę potrzebujemy. Wyraźnie i mocno rezonują słowa, którymi Pan Jezus napominał swoich uczniów: „Nie gromadźcie sobie skarbów na ziemi, gdzie mól i rdza niszczą i gdzie złodzieje włamują się i kradną. Gromadźcie sobie skarby w niebie, gdzie ani mól, ani rdza nie niszczą i gdzie złodzieje nie włamują się i nie kradną” (Mt 6, 19-20).
Największą biedą jest nieznajomość Boga. Przypomniał nam o tym Papież Franciszek, gdy pisał w Evangelii gaudium: „najgorszą dyskryminacją, jakiej doświadczają ubodzy, jest brak opieki duchowej. Olbrzymia większość ubogich otwarta jest szczególnie na wiarę; potrzebują Boga i nie możemy nie ofiarować im Jego przyjaźni, Jego błogosławieństwa, Jego Słowa, sprawowania Sakramentów i propozycji drogi wzrostu i dojrzewania w wierze” (n. 200). Jest tutaj fundamentalna i całkowicie oryginalna świadomość tego, jak odnaleźć w Bogu własny skarb. Jan Apostoł podkreśla bowiem: „Jeśliby ktoś mówił: «Miłuję Boga», a brata swego nienawidził, jest kłamcą, albowiem kto nie miłuje brata swego, którego widzi, nie może miłować Boga, którego nie widzi” (1 J 4, 20).
Jest to prawda wiary i sekret nadziei: wszystkie dobra tej ziemi – rzeczywistość materialna, przyjemności świata, dobrobyt ekonomiczny – choć ważne, nie wystarczają, aby uszczęśliwić serce. Bogactwa często zwodzą i prowadzą do dramatycznych sytuacji ubóstwa, przede wszystkim do przekonania, że nie potrzebujemy Boga i możemy prowadzić własne życie niezależnie od Niego. Przychodzą na myśl słowa św. Augustyna: „Cała twoja ufność niechaj będzie w Bogu: Bądź u Niego żebrakiem, żebyś Nim został napełniony. Bo cokolwiek byś posiadał, nie mając Jego: (…) czuj się potrzebujący Go, abyś został przez Niego napełniony, tym jesteś biedniejszym” (Objaśnienia Psalmów, Ps. 85, 3, tłum. Jan Sulowski, Warszawa 1986, s. 90).
Nadzieja chrześcijańska, do której odsyła Słowo Boże, jest pewnością na drodze życia, ponieważ nie zależy od ludzkiej siły, ale od obietnicy Boga, który jest zawsze wierny. Dlatego chrześcijanie od samego początku chcieli utożsamiać nadzieję z symbolem kotwicy, która daje stabilność i bezpieczeństwo. Nadzieja chrześcijańska jest jak kotwica, która przytwierdza nasze serce do obietnicy Pana Jezusa, który zbawił nas przez swoją śmierć i zmartwychwstanie, i który powróci ponownie pośród nas. Nadzieja ta nadal ukazuje jako prawdziwą perspektywę życia „nowe niebo” i „nową ziemię” (2 P 3, 13), gdzie istnienie wszystkich stworzeń znajdzie swój autentyczny sens, ponieważ nasza prawdziwa ojczyzna jest w niebie (por. Flp 3, 20).
W związku z tym, Miasto Boże zobowiązuje nas do działania na rzecz miast ludzkich. Już teraz muszą one zacząć je przypominać. Nadzieja, podtrzymywana przez miłość Bożą rozlaną w naszych sercach przez Ducha Świętego (por. Rz 5, 5), przemienia serce ludzkie w urodzajną ziemię, gdzie może zakiełkować miłość dla życia świata. Tradycja Kościoła nieustannie potwierdza tę wzajemną zależność między trzema cnotami teologalnymi: wiarą, nadzieją i miłością. Nadzieja rodzi się z wiary, która ją karmi i podtrzymuje, opierając się na miłości, która jest matką wszystkich cnót. A miłości potrzebujemy dzisiaj, teraz. Nie jest to obietnica, lecz rzeczywistość, na którą patrzymy z radością i odpowiedzialnością: angażuje nas, kierując nasze decyzje ku dobru wspólnemu. Kto natomiast nie ma miłości, nie tylko nie ma wiary i nadziei, ale odbiera nadzieję swemu bliźniemu.
Biblijna zachęta do nadziei niesie zatem ze sobą obowiązek podjęcia konsekwentnej odpowiedzialności w historii, bezzwłocznie. Miłość bowiem „stanowi największe przykazanie społeczne” (Katechizm Kościoła Katolickiego, 1889). Ubóstwo ma przyczyny strukturalne, które powinny być rozwiązane i usunięte. Kiedy to się dzieje, wszyscy jesteśmy wezwani do tworzenia nowych znaków nadziei, które świadczą o chrześcijańskiej miłości, tak jak czynili to liczni święci i święte w każdej epoce. Szpitale i szkoły, na przykład, są instytucjami stworzonymi, aby wyrażać przygarniecie najsłabszych i wykluczonych. Powinny one być częścią polityki publicznej każdego kraju, jednak wojny i nierówności często nadal temu przeszkadzają. Coraz bardziej, znakami nadziei stają się dziś domy rodzinne, wspólnoty dla małoletnich, ośrodki konsultacyjne i pobytowe, jadłodajnie dla ubogich, noclegownie, szkoły ludowe: ileż jest to znaków, często ukrytych, na które być może nie zwracamy uwagi, a które są tak ważne, aby otrząsnąć się z obojętności i pobudzić do zaangażowania w różne formy wolontariatu!
Ubodzy nie są dla Kościoła kwestią poboczną, odwracającą uwagę, ale najbardziej umiłowanymi braćmi i siostrami, ponieważ każdy z nich, swoim istnieniem, a także słowami i mądrością, której jest nośnikiem, skłania do namacalnego dotknięcia prawdy Ewangelii. Zatem Światowy Dzień Ubogich ma na celu przypomnienie naszym wspólnotom, że ubodzy są w centrum całej działalności duszpasterskiej. Nie tylko w jego wymiarze charytatywnym, ale również w tym, co Kościół celebruje i głosi. Bóg przyjął ich ubóstwo, aby uczynić nas bogatymi poprzez ich głosy, ich historie, ich twarze. Wszystkie formy ubóstwa, bez wyjątku, są wezwaniem do konkretnego życia Ewangelią i dawania skutecznych znaków nadziei.
Jest to zachęta, która wypływa z obchodów Jubileuszu. To nie przypadek, że Światowy Dzień Ubogich obchodzony jest pod koniec tego roku łaski. Kiedy Drzwi Święte zostaną zamknięte, będziemy musieli zachować i przekazać Boże dary, które zostały złożone w nasze ręce w ciągu całego roku modlitwy, nawrócenia i świadectwa. Ubodzy nie są przedmiotem naszej posługi duszpasterskiej, ale kreatywnymi podmiotami, które skłaniają nas do ciągłego poszukiwania nowych form życia Ewangelią dzisiaj. W obliczu następujących coraz to nowych fal zubożenia, istnieje niebezpieczeństwo przyzwyczajenia się i poddania się. Każdego dnia spotykamy osoby ubogie lub zubożałe, a niekiedy, to nam samym może się zdarzyć mieć mniej, stracić to, co kiedyś wydawało nam się pewne: mieszkanie, odpowiednią ilość pożywienia na każdy dzień, dostęp do opieki zdrowotnej, dobry poziom wykształcenia i informacji, wolność religijną i wolność słowa.
Wspierając dobro wspólne, nasza odpowiedzialność społeczna opiera się na stwórczym geście Boga, który obdarza wszystkich dobrami ziemi: podobnie jak one, również owoce pracy człowieka powinny być dostępne dla wszystkich w równym stopniu. Pomoc ubogim jest bowiem kwestią sprawiedliwości, a nie tylko miłosierdzia. Jak zauważa św. Augustyn: „Dajesz chleb głodnemu; lepiej by jednak było, aby nikt nie łaknął i abyś nie potrzebował nikomu dawać. Odziewasz nagiego; oby wszyscy mieli w co się ubrać i niczego nie potrzebowali!” (Homilie na Ewangelie i Pierwszy List Świętego Jana. Część druga; Homilia 8, p. 5, ATK, Warszawa 1977).
Dlatego mam nadzieję, że ten Rok Jubileuszowy pobudzi rozwój polityki przeciwdziałania starym i nowym formom ubóstwa, a także zachęci do podjęcia nowych inicjatyw na rzecz wsparcia i pomocy najuboższym z ubogich. Praca, edukacja, dom, zdrowie to warunki bezpieczeństwa, którego nigdy nie zapewni się za pomocą broni. Wyrażam uznanie dla istniejących już inicjatyw oraz zaangażowania, które codziennie jest podejmowane na szczeblu międzynarodowym przez dużą liczbę mężczyzn i kobiet dobrej woli.
Powierzmy się Najświętszej Maryi, Pocieszycielce strapionych, i wraz z Nią wznieśmy pieśń nadziei, przyjmując za swoje słowa Te Deum: „In Te, Domine, speravi, non confundar in aeternum” – „W Tobie, Panie, zaufałem, nie zawstydzę się na wieki”.
Watykan, dnia 13 czerwca 2025 r., we wspomnienie św. Antoniego z Padwy, patrona ubogich
Tak trochę samochwalczo powiem że byłem na tej audiencji.
Ciekawe było to że wypowiedź Papieża przetłumaczono i w streszczeniu wygłoszono w 4 językach : angielskim, francuskim, hiszpańskim i polskim. I każda była inna. Akcenty dostosowane do uwarunkowań adresatów.
"Zaprawdę, powiadam wam: Bogaty z trudnością wejdzie do królestwa niebieskiego, Jeszcze raz wam powiadam: Łatwiej jest wielbłądowi przejść przez ucho igielne niż bogatemu wejść do królestwa niebieskiego». Gdy uczniowie to usłyszeli, przerazili się bardzo i pytali: «Któż więc może się zbawić?» Jezus spojrzał na nich i rzekł: «U ludzi to niemożliwe"
«Któż więc może się zbawić?» Jezus spojrzał na nich i rzekł: «U ludzi to niemożliwe"
Niebezpieczeństwo bogactw
Przywiązanie się do bogactw jest niebezpieczeństwem, które przeszkadza osiągnąć zbawienie. Chrystus zobrazował to umyślnie przejaskrawionym porównaniem do wielbłąda usiłującego przejść przez ucho igielne. W interpretacji tego porównania jedni uważają, że chodzi o małą bramę w murach Jerozolimy, którą nazywano uchem igielnym. Wielbłąd mógł przejść przez nią tylko po usunięciu ciężaru z jego grzbietu i na klęczkach. Według innej interpretacji chodzi tu o linę okrętową, której nie sposób przewlec przez ucho igły. Z pewnością Jezus chciał uwydatnić niemożność osiągnięcia zbawienia przez tych, którzy nie uwolnią się od niebezpiecznych przywiązań. Człowiek, pozostawiony samemu sobie, nie ma w sobie sił koniecznych, aby osiągnąć życie wieczne. Może je natomiast zyskać, otwierając się na działanie Boga i przyjmując dar zbawienia. Jest ono bowiem przede wszystkim dziełem miłosiernego i wszechmocnego Boga, który zaprasza człowieka do współpracy, na miarę jego możliwości.
Czyli wracamy do poprzedniej rozmowy. Bez Boga ani do proga.
@ms.wygnaniec powiedział(a):
Podobno nie ma to związku z nowym pontyfikatem, ale:
Proboszcz Bazyliki Mariackiej ks. Dariusz Raś został odwołany. Decyzję podjął papież - dowiedziało się nieoficjalnie Radio Eska. Jak ustaliła Interia, sam dekret nie dotarł jeszcze do Krakowa, wiadomo jednak, że taki dokument jest już u nuncjusza apostolskiego w Warszawie. Wcześniej przez kilka miesięcy Watykan wstrzymywał dekret odwołujący duchownego z pełnionej funkcji.
(...) Ostatecznie w lipcu ubiegłego roku poinformowano, że Stolica Apostolska wstrzymała wykonanie dekretu arcybiskupa Marka Jędraszewskiego.
(...) Jak ustaliła wówczas Interia, o powrót duchownego w Stolicy Apostolskiej lobbował kardynał Stanisław Dziwisz. Wówczas w rozmowie telefonicznej z Interią hierarcha nie zaprzeczył, że taka sytuacja miała miejsce.
Źródło informacji.
Jeżeli to prawda, to może nadchodzą lepsze czasy.
Nie chwalmy dnia przed zachodem, a papieża przed zakazaniem Starusa. Ale wygląda to wszystko obiecująco.
Leon XIV: sport środkiem formacji ludzkiej i chrześcijańskiej
Kościół powierza wam niezwykle piękną misję: abyście w swoich działaniach byli odbiciem miłości Trójjedynego Boga dla waszego dobra i dobra waszych braci. Zaangażujcie się w tę misję z entuzjazmem - mówił do sportowców Papież Leon XIV, podczas Mszy św. w Bazylice św. Piotra z okazji Jubileuszu Sportu.
W kontekście przypadającej w tę niedzielę Uroczystości Trójcy Przenajświętszej Ojciec Święty podkreślił, że „sport może pomóc nam spotkać Trójjedynego Boga”, gdyż „wymaga ruchu mojego ja ku drugiemu, z pewnością ruchu zewnętrznego, ale także i przede wszystkim ruchu wewnętrznego. Bez tego sprowadza się do jałowej rywalizacji egoizmów”.
Dar z siebie
Papież przypomniał, że w języku włoskim istnieje wyrażenie „Dai!” (Dawaj!), które stosują kibice dopingujący sportowców. „Nie chodzi tylko o fizyczny wysiłek, nawet niezwykły, ale o oddanie siebie, o ‘danie z siebie wszystkiego’”, niezależnie od wyniku - mówił Ojciec Święty.
Św. Jan Paweł II - Papież sportowiec
Leon XIV powołał się też na słowa polskiego Papieża z homilii podczas Jubileuszu Sportowców, który nazwał sport radością życia, zabawą, świętem, który powinien „być doceniony (…) poprzez przywrócenie mu ducha bezinteresowności, zdolności do tworzenia przyjacielskich więzi, sprzyjania dialogowi i szczerości jednych wobec drugich”, na przekór utylitarystycznemu oraz hedonistycznemu pojmowaniu życia.
Sport uczy wartości współpracy
Papież wskazał na trzy aspekty, które sprawiają, że „sport jest dziś cennym środkiem formacji ludzkiej i chrześcijańskiej”. Po pierwsze, w kontekście samotności wielu i skrajnego indywidualizmu, którym skażony jest współczesny świat „sport – zwłaszcza zespołowy – uczy wartości współpracy, podążania razem, dzielenia się”. Tym samym sport „może stać się ważnym narzędziem pojednania i spotkania: między narodami, we wspólnotach, w środowiskach szkolnych i zawodowych, w rodzinach!”.
Sport a bycie razem
Ojciec Święty przypomniał, że „sport wydobywa wartość konkretnego bycia razem, znaczenie ciała, przestrzeni, wysiłku, czasu rzeczywistego”. W ten sposób sport pomaga uciec od nadmiernego zaangażowania w świat wirtualny i „utrzymać zdrowy kontakt z przyrodą i konkretnym życiem, jedynym miejscem, w którym można praktykować miłość”.
Sport uczy przegrywać
Jak podkreślił Papież, sport uczy również „przegrywać, stawiając człowieka w obliczu sztuki porażki”, przypominając o ludzkiej kruchości, ograniczeniach i niedoskonałości, a „doświadczenie tej kruchości otwiera nas na nadzieję”. „Mistrzowie nie są nieomylnymi maszynami, lecz mężczyznami i kobietami, którzy nawet po upadku znajdują odwagę, żeby się podnieść” - mówił Leon XIV. Przypomniał słowa św. Jana Pawła II, który powiedział, że Jezus jest „prawdziwym ‘Atletą’ Boga”, bo zwyciężył świat nie siłą, ale wiernością miłości.
Sport ważny w życiu wielu świętych
Ojciec Święty podkreślił, żę dla wielu świętych sport był praktyką osobistą i drogą ewangelizacji. Podał przykład Pier Giorgia Frassatiego, patrona sportowców, który 7 września zostanie świętym. „Jego proste i jasne życie przypomina nam, że tak jak nikt nie rodzi się mistrzem, tak też nikt nie rodzi się świętym - mówił Leon XIV. - To codzienne ćwiczenie się w miłości zbliża nas do ostatecznego zwycięstwa”.
Papież przypomniał również przesłanie św. Pawła VI, który podkreślał, że sport przyczynił się do przywrócenia pokoju i nadziei w społeczeństwie wstrząśniętym skutkami II wojny światowej.
Misja sportowców
Na zakończenie homilii Papież zachęcił sportowców do bycia odbiciem miłości Trójjedynego Boga dla siebie i dobra innych. Nawiązał do przesłania papieża Franciszka, który przypominał o aktywnym działaniu Matki Bożej w niesieniu pomocy innym. „Prośmy Ją, aby towarzyszyła naszym trudom i zapałowi, i aby zawsze ukierunkowywała je jak najlepiej, aż do największego zwycięstwa: zwycięstwa wieczności, ‘nieskończonego boiska’, gdzie gra już nigdy się nie skończy, a radość będzie pełna” - podsumował Leon XIV.
Od siebie dodam, że pierwszy sportowiec przyjęty przez papieża Leona ma na nazwisko Grzesznik.
Pojawia się więcej nadziei odnośnie nowego pontyfikatu:
Wczoraj na portalu wPolityce.pl Goran Andrijanić napisał, że już na samym początku pontyfikatu Leona XIV zmienił się stosunek Stolicy Apostolskiej do Marko Rupnika, byłego słoweńskiego jezuity, oskarżonego o liczne przestępstwa seksualne, który do tej pory cieszył się ochroną ze strony Watykanu.
(...) Wraz z nastaniem Leona XIV zmienił się także status argentyńskiego biskupa Gustavo Zanchetty, skazanego w swojej ojczyźnie na 4,5 roku więzienia za wykorzystywanie seksualne kleryków. (...) Nowy pontyfikat rozpoczął jednak nowy rozdział w życiu wspomnianego hierarchy. Musiał opuścić Watykan i powrócić do Argentyny.
Źródło
Może i dla nas w Polsce pojawia się nadzieja?
@ms.wygnaniec powiedział(a):
Podobno nie ma to związku z nowym pontyfikatem, ale:
Proboszcz Bazyliki Mariackiej ks. Dariusz Raś został odwołany. Decyzję podjął papież - dowiedziało się nieoficjalnie Radio Eska. Jak ustaliła Interia, sam dekret nie dotarł jeszcze do Krakowa, wiadomo jednak, że taki dokument jest już u nuncjusza apostolskiego w Warszawie. Wcześniej przez kilka miesięcy Watykan wstrzymywał dekret odwołujący duchownego z pełnionej funkcji.
(...) Ostatecznie w lipcu ubiegłego roku poinformowano, że Stolica Apostolska wstrzymała wykonanie dekretu arcybiskupa Marka Jędraszewskiego.
(...) Jak ustaliła wówczas Interia, o powrót duchownego w Stolicy Apostolskiej lobbował kardynał Stanisław Dziwisz. Wówczas w rozmowie telefonicznej z Interią hierarcha nie zaprzeczył, że taka sytuacja miała miejsce.
Źródło informacji.
Jeżeli to prawda, to może nadchodzą lepsze czasy.
M. zd. ma o tyle, że końcówka pontyfikatu Franciszka to był jakiś taki bezwład decyzyjny, a teraz się ruszyło.
Komentarz
Są lepsze teksty
Tutaj przykład rzetelnego ziewnikarstwa na ten sam temat:
https://tysol.pl/a142036-papiez-leon-xiv-stanal-po-stronie-abp-jedraszewskiego-watykan-rozstrzygnal-spor-o-bazylike-mariacka
Watykanista z Uczelnia. Trudna język.
Tak jest!
Tekst wygląda jak trollerka w stylu https://x.com/TomieKawakami13 , ale chyba miało być na poważnie.
ORĘDZIE OJCA ŚWIĘTEGO LEONA XIV
NA IX ŚWIATOWY DZIEŃ UBOGICH
XXXIII Niedziela Zwykła
16 listopada 2025 r.
Ty jesteś moją nadzieją (por. Ps 71, 5)
Pośród prób życia, nadzieja jest ożywiana niezawodną i dodającą otuchy pewnością miłości Boga, rozlanej w sercach przez Ducha Świętego. Dlatego ona nie zawodzi (por. Rz 5, 5), a św. Paweł może napisać do Tymoteusza: „trudzimy się i walczymy, ponieważ złożyliśmy nadzieję w Bogu żywym” (1 Tm 4, 10). Żywy Bóg jest bowiem „dawcą nadziei” (Rz 15, 13), który w Chrystusie, poprzez swoją śmierć i zmartwychwstanie, stał się „naszą nadzieją” (1 Tm 1, 1). Nie możemy zapominać, że zostaliśmy zbawieni w tej nadziei, w której musimy pozostać zakorzenieni.
Ubogi może stać się świadkiem silnej i niezawodnej nadziei, właśnie dlatego, że jest ona wyznawana w niepewnych warunkach życia, pełnych niedostatków, kruchości i marginalizacji. On nie liczy na bezpieczeństwo, jakie daje władza i posiadanie; wręcz przeciwnie – cierpi z ich powodu i często pada ich ofiarą. Jego nadzieja może spocząć jedynie gdzie indziej. Uznając, że Bóg jest naszą pierwszą i jedyną nadzieją, również my przechodzimy od nadziei ulotnych do nadziei trwałej. W obliczu pragnienia, aby Bóg był naszym towarzyszem w drodze, bogactwa tracą na znaczeniu, ponieważ odkrywamy prawdziwy skarb, którego naprawdę potrzebujemy. Wyraźnie i mocno rezonują słowa, którymi Pan Jezus napominał swoich uczniów: „Nie gromadźcie sobie skarbów na ziemi, gdzie mól i rdza niszczą i gdzie złodzieje włamują się i kradną. Gromadźcie sobie skarby w niebie, gdzie ani mól, ani rdza nie niszczą i gdzie złodzieje nie włamują się i nie kradną” (Mt 6, 19-20).
Największą biedą jest nieznajomość Boga. Przypomniał nam o tym Papież Franciszek, gdy pisał w Evangelii gaudium: „najgorszą dyskryminacją, jakiej doświadczają ubodzy, jest brak opieki duchowej. Olbrzymia większość ubogich otwarta jest szczególnie na wiarę; potrzebują Boga i nie możemy nie ofiarować im Jego przyjaźni, Jego błogosławieństwa, Jego Słowa, sprawowania Sakramentów i propozycji drogi wzrostu i dojrzewania w wierze” (n. 200). Jest tutaj fundamentalna i całkowicie oryginalna świadomość tego, jak odnaleźć w Bogu własny skarb. Jan Apostoł podkreśla bowiem: „Jeśliby ktoś mówił: «Miłuję Boga», a brata swego nienawidził, jest kłamcą, albowiem kto nie miłuje brata swego, którego widzi, nie może miłować Boga, którego nie widzi” (1 J 4, 20).
Jest to prawda wiary i sekret nadziei: wszystkie dobra tej ziemi – rzeczywistość materialna, przyjemności świata, dobrobyt ekonomiczny – choć ważne, nie wystarczają, aby uszczęśliwić serce. Bogactwa często zwodzą i prowadzą do dramatycznych sytuacji ubóstwa, przede wszystkim do przekonania, że nie potrzebujemy Boga i możemy prowadzić własne życie niezależnie od Niego. Przychodzą na myśl słowa św. Augustyna: „Cała twoja ufność niechaj będzie w Bogu: Bądź u Niego żebrakiem, żebyś Nim został napełniony. Bo cokolwiek byś posiadał, nie mając Jego: (…) czuj się potrzebujący Go, abyś został przez Niego napełniony, tym jesteś biedniejszym” (Objaśnienia Psalmów, Ps. 85, 3, tłum. Jan Sulowski, Warszawa 1986, s. 90).
W związku z tym, Miasto Boże zobowiązuje nas do działania na rzecz miast ludzkich. Już teraz muszą one zacząć je przypominać. Nadzieja, podtrzymywana przez miłość Bożą rozlaną w naszych sercach przez Ducha Świętego (por. Rz 5, 5), przemienia serce ludzkie w urodzajną ziemię, gdzie może zakiełkować miłość dla życia świata. Tradycja Kościoła nieustannie potwierdza tę wzajemną zależność między trzema cnotami teologalnymi: wiarą, nadzieją i miłością. Nadzieja rodzi się z wiary, która ją karmi i podtrzymuje, opierając się na miłości, która jest matką wszystkich cnót. A miłości potrzebujemy dzisiaj, teraz. Nie jest to obietnica, lecz rzeczywistość, na którą patrzymy z radością i odpowiedzialnością: angażuje nas, kierując nasze decyzje ku dobru wspólnemu. Kto natomiast nie ma miłości, nie tylko nie ma wiary i nadziei, ale odbiera nadzieję swemu bliźniemu.
Ubodzy nie są dla Kościoła kwestią poboczną, odwracającą uwagę, ale najbardziej umiłowanymi braćmi i siostrami, ponieważ każdy z nich, swoim istnieniem, a także słowami i mądrością, której jest nośnikiem, skłania do namacalnego dotknięcia prawdy Ewangelii. Zatem Światowy Dzień Ubogich ma na celu przypomnienie naszym wspólnotom, że ubodzy są w centrum całej działalności duszpasterskiej. Nie tylko w jego wymiarze charytatywnym, ale również w tym, co Kościół celebruje i głosi. Bóg przyjął ich ubóstwo, aby uczynić nas bogatymi poprzez ich głosy, ich historie, ich twarze. Wszystkie formy ubóstwa, bez wyjątku, są wezwaniem do konkretnego życia Ewangelią i dawania skutecznych znaków nadziei.
Wspierając dobro wspólne, nasza odpowiedzialność społeczna opiera się na stwórczym geście Boga, który obdarza wszystkich dobrami ziemi: podobnie jak one, również owoce pracy człowieka powinny być dostępne dla wszystkich w równym stopniu. Pomoc ubogim jest bowiem kwestią sprawiedliwości, a nie tylko miłosierdzia. Jak zauważa św. Augustyn: „Dajesz chleb głodnemu; lepiej by jednak było, aby nikt nie łaknął i abyś nie potrzebował nikomu dawać. Odziewasz nagiego; oby wszyscy mieli w co się ubrać i niczego nie potrzebowali!” (Homilie na Ewangelie i Pierwszy List Świętego Jana. Część druga; Homilia 8, p. 5, ATK, Warszawa 1977).
Dlatego mam nadzieję, że ten Rok Jubileuszowy pobudzi rozwój polityki przeciwdziałania starym i nowym formom ubóstwa, a także zachęci do podjęcia nowych inicjatyw na rzecz wsparcia i pomocy najuboższym z ubogich. Praca, edukacja, dom, zdrowie to warunki bezpieczeństwa, którego nigdy nie zapewni się za pomocą broni. Wyrażam uznanie dla istniejących już inicjatyw oraz zaangażowania, które codziennie jest podejmowane na szczeblu międzynarodowym przez dużą liczbę mężczyzn i kobiet dobrej woli.
Powierzmy się Najświętszej Maryi, Pocieszycielce strapionych, i wraz z Nią wznieśmy pieśń nadziei, przyjmując za swoje słowa Te Deum: „In Te, Domine, speravi, non confundar in aeternum” – „W Tobie, Panie, zaufałem, nie zawstydzę się na wieki”.
Watykan, dnia 13 czerwca 2025 r., we wspomnienie św. Antoniego z Padwy, patrona ubogich
LEON PP. XIV
...przyzwoite, trochę zabrakło "błogosławieni ubodzy"
A także "skrajne ich ubóstwo zajaśniało bogactwem prostoty"
„… duchem”
Papa pozdrawia znowu Polaków i daje wskazówkę, jak mają się pojednać. ZOBACZ JAKĄ!!!1
HABEMUS PAPAM!!!
Tak trochę samochwalczo powiem że byłem na tej audiencji.
Ciekawe było to że wypowiedź Papieża przetłumaczono i w streszczeniu wygłoszono w 4 językach : angielskim, francuskim, hiszpańskim i polskim. I każda była inna. Akcenty dostosowane do uwarunkowań adresatów.
...tak tak, oczywiście
"Zaprawdę, powiadam wam: Bogaty z trudnością wejdzie do królestwa niebieskiego, Jeszcze raz wam powiadam: Łatwiej jest wielbłądowi przejść przez ucho igielne niż bogatemu wejść do królestwa niebieskiego». Gdy uczniowie to usłyszeli, przerazili się bardzo i pytali: «Któż więc może się zbawić?» Jezus spojrzał na nich i rzekł: «U ludzi to niemożliwe"
...oczywiście "duchem"...
Niebezpieczeństwo bogactw
Przywiązanie się do bogactw jest niebezpieczeństwem, które przeszkadza osiągnąć zbawienie. Chrystus zobrazował to umyślnie przejaskrawionym porównaniem do wielbłąda usiłującego przejść przez ucho igielne. W interpretacji tego porównania jedni uważają, że chodzi o małą bramę w murach Jerozolimy, którą nazywano uchem igielnym. Wielbłąd mógł przejść przez nią tylko po usunięciu ciężaru z jego grzbietu i na klęczkach. Według innej interpretacji chodzi tu o linę okrętową, której nie sposób przewlec przez ucho igły. Z pewnością Jezus chciał uwydatnić niemożność osiągnięcia zbawienia przez tych, którzy nie uwolnią się od niebezpiecznych przywiązań. Człowiek, pozostawiony samemu sobie, nie ma w sobie sił koniecznych, aby osiągnąć życie wieczne. Może je natomiast zyskać, otwierając się na działanie Boga i przyjmując dar zbawienia. Jest ono bowiem przede wszystkim dziełem miłosiernego i wszechmocnego Boga, który zaprasza człowieka do współpracy, na miarę jego możliwości.
Czyli wracamy do poprzedniej rozmowy. Bez Boga ani do proga.
...a dupy zacerować.
Leon XIV: sport środkiem formacji ludzkiej i chrześcijańskiej
Kościół powierza wam niezwykle piękną misję: abyście w swoich działaniach byli odbiciem miłości Trójjedynego Boga dla waszego dobra i dobra waszych braci. Zaangażujcie się w tę misję z entuzjazmem - mówił do sportowców Papież Leon XIV, podczas Mszy św. w Bazylice św. Piotra z okazji Jubileuszu Sportu.
W kontekście przypadającej w tę niedzielę Uroczystości Trójcy Przenajświętszej Ojciec Święty podkreślił, że „sport może pomóc nam spotkać Trójjedynego Boga”, gdyż „wymaga ruchu mojego ja ku drugiemu, z pewnością ruchu zewnętrznego, ale także i przede wszystkim ruchu wewnętrznego. Bez tego sprowadza się do jałowej rywalizacji egoizmów”.
Dar z siebie
Papież przypomniał, że w języku włoskim istnieje wyrażenie „Dai!” (Dawaj!), które stosują kibice dopingujący sportowców. „Nie chodzi tylko o fizyczny wysiłek, nawet niezwykły, ale o oddanie siebie, o ‘danie z siebie wszystkiego’”, niezależnie od wyniku - mówił Ojciec Święty.
Św. Jan Paweł II - Papież sportowiec
Leon XIV powołał się też na słowa polskiego Papieża z homilii podczas Jubileuszu Sportowców, który nazwał sport radością życia, zabawą, świętem, który powinien „być doceniony (…) poprzez przywrócenie mu ducha bezinteresowności, zdolności do tworzenia przyjacielskich więzi, sprzyjania dialogowi i szczerości jednych wobec drugich”, na przekór utylitarystycznemu oraz hedonistycznemu pojmowaniu życia.
Sport uczy wartości współpracy
Papież wskazał na trzy aspekty, które sprawiają, że „sport jest dziś cennym środkiem formacji ludzkiej i chrześcijańskiej”. Po pierwsze, w kontekście samotności wielu i skrajnego indywidualizmu, którym skażony jest współczesny świat „sport – zwłaszcza zespołowy – uczy wartości współpracy, podążania razem, dzielenia się”. Tym samym sport „może stać się ważnym narzędziem pojednania i spotkania: między narodami, we wspólnotach, w środowiskach szkolnych i zawodowych, w rodzinach!”.
Sport a bycie razem
Ojciec Święty przypomniał, że „sport wydobywa wartość konkretnego bycia razem, znaczenie ciała, przestrzeni, wysiłku, czasu rzeczywistego”. W ten sposób sport pomaga uciec od nadmiernego zaangażowania w świat wirtualny i „utrzymać zdrowy kontakt z przyrodą i konkretnym życiem, jedynym miejscem, w którym można praktykować miłość”.
Sport uczy przegrywać
Jak podkreślił Papież, sport uczy również „przegrywać, stawiając człowieka w obliczu sztuki porażki”, przypominając o ludzkiej kruchości, ograniczeniach i niedoskonałości, a „doświadczenie tej kruchości otwiera nas na nadzieję”. „Mistrzowie nie są nieomylnymi maszynami, lecz mężczyznami i kobietami, którzy nawet po upadku znajdują odwagę, żeby się podnieść” - mówił Leon XIV. Przypomniał słowa św. Jana Pawła II, który powiedział, że Jezus jest „prawdziwym ‘Atletą’ Boga”, bo zwyciężył świat nie siłą, ale wiernością miłości.
Sport ważny w życiu wielu świętych
Ojciec Święty podkreślił, żę dla wielu świętych sport był praktyką osobistą i drogą ewangelizacji. Podał przykład Pier Giorgia Frassatiego, patrona sportowców, który 7 września zostanie świętym. „Jego proste i jasne życie przypomina nam, że tak jak nikt nie rodzi się mistrzem, tak też nikt nie rodzi się świętym - mówił Leon XIV. - To codzienne ćwiczenie się w miłości zbliża nas do ostatecznego zwycięstwa”.
Papież przypomniał również przesłanie św. Pawła VI, który podkreślał, że sport przyczynił się do przywrócenia pokoju i nadziei w społeczeństwie wstrząśniętym skutkami II wojny światowej.
Misja sportowców
Na zakończenie homilii Papież zachęcił sportowców do bycia odbiciem miłości Trójjedynego Boga dla siebie i dobra innych. Nawiązał do przesłania papieża Franciszka, który przypominał o aktywnym działaniu Matki Bożej w niesieniu pomocy innym. „Prośmy Ją, aby towarzyszyła naszym trudom i zapałowi, i aby zawsze ukierunkowywała je jak najlepiej, aż do największego zwycięstwa: zwycięstwa wieczności, ‘nieskończonego boiska’, gdzie gra już nigdy się nie skończy, a radość będzie pełna” - podsumował Leon XIV.
Od siebie dodam, że pierwszy sportowiec przyjęty przez papieża Leona ma na nazwisko Grzesznik.
Pojawia się więcej nadziei odnośnie nowego pontyfikatu:
Źródło
Może i dla nas w Polsce pojawia się nadzieja?
M. zd. ma o tyle, że końcówka pontyfikatu Franciszka to był jakiś taki bezwład decyzyjny, a teraz się ruszyło.
...Rupnika powinna spotkać kara już za samą jego "twórczość"