Powiedzcie mi moi mili, czy czytaliście coś ostatnio nowego i dobrze napisanego ? Wpadła mi ostatnio w ręce książka SF "Chór zapomnianych głosów" Remigiusza Mroza. Szybko zleciało, fajny pomysł, a właściwie połączenie i rozwinięcie kanonów podróży w gwiazdy, pierwszego spotkania, przemieszczania się w czasie i przestrzeni, walki o ocalenie rodzaju ludzkiego. W miarę świeże spojrzenie na klasyczne podejście.
Ale. To powtarza się kolejny raz. Książka oparta jest wyłącznie na dialogach i akcji. Nie ma przysłowiowych opisów przyrody, które dają możliwość dotknięcia stworzonego przez autora świata. Nie ma punktów, które mogłyby poruszyć wyobraźnię. Zagubienie tempa akcji. 1/3 książki to szczegółowy opis wydarzeń dwóch ocalałych na statku kosmicznym. Później akcja przyspiesza, zaczynają się dziać przełomowe wydarzenia strona po stronie, nagle mijają lata, kosmiczna afera przez eony, a na koniec kapiszon (no, zajawka do następnej części). Jakby autorom (bo to się też nagminni zdarza) zabrakło cierpliwości, albo zobaczyli że opowieść może być zbyt długa.
I znowu niesmak. Czy są pisarze przygotowani, wykształceni, mistrzowie którzy ciosali swoją sztukę latami prób i wiedzą o co chodzi ? Czasami odnoszę wrażenie, że pisarstwo zeszło pod strzechy, ale chłopaki nawet nie mieli takiego wycisku na polaku jak myśmy mieli w podstawówce.
Mroza spróbowałam raz. Tytułu nie pamiętam. Doczytałam do 1/3, dalej przekartkowałam, takich idiotyzmów - to miał być tzw. normalny kryminał - nigdzie indziej nie spotkałam. I na tym zakończyłam swoją przygodę czytelniczą z tym panem.
Jeden kryminał Mroza doczytałam do końca i na tym jednym poprzestanę.Podobnie jak z Bondą. Poza tym facet dostał obsesji antypisowskiej i daje jej wyraz w kolejnych powieściach - z tego co mi przekazała Zazula.
Sarmata1.2 napisal(a): Strata czasu na nowości. Czytam tylko klasykę. No i forum.
Ala ja muszę coś nowego, aktualnego. Od czasu do czasu, nie to że gonię.
A "Miasto Noży"? Kibicowskie klimaty mogą być koledze bliskie. Jakoś szczególnie dobre to to nie jest, ale da się przeczytać jak się jest w wieku zbliżonym do bohaterów książki.
Pani_Łyżeczka napisal(a): Na SF się nie znam ale myślę, że "Łaskawe" by Ci się Jorge spodobały.
Wygląda na ciężki temat. Czy nie ?
Ciężki ale powinieneś unieść i przyznam ciekawa jestem jak tak brutalnie pragmatczna osoba jak Ty odniosła by się do kontekstu w jakim stawia całość tytuł. Powieść jest "sprawnie" napisana czyli taka co zarywasz noce/przegapiasz przystanki.
Ciężki ale powinieneś unieść i przyznam ciekawa jestem jak tak brutalnie pragmatczna osoba jak Ty odniosła by się do kontekstu w jakim stawia całość tytuł. Powieść jest "sprawnie" napisana czyli taka co zarywasz noce/przegapiasz przystanki.
Klasyka ? Powiem tak, lubię rozumieć postacie w opowieści, wiedzieć czym i dlaczego się kierują. Albo kiedy autor do nas oko puszcza. Z klasyką nie mogę się połączyć. Problemy ludzi, przemyślenia, motywacje kompletnie rozjeżdżają się z dzisiejszymi.
Przykład, pół roku temu trafiłem na "Don Kichota z Manchy" Cervantesa. Przebrnąłem 1/4 i rzuciłem w kąt poirytowany. Nie wiem, możliwe że ta książka w 1605 roku waliła w czachę, dotykała ważkich problemów, miała świetne poczucie humoru, była ówczesnym pastiszem, a może przerażała ? Nie wiem, mnie wkurwiała tylko. Idiota, który nie radząc sobie z realem wymyślił własny świat, nie był w stanie zauważyć swojej hipokryzji i udawał, że robi coś ważnego. Do tego drugi cymbał, niby pragmatyczny, był bardzo słabym i nudnym tłem dla całości, w założeniu miał być w kontrze, ale za miernie wyciosany żeby być wiarygodnym. Słabe historyjki, przewidywalne do bólu, nic nie wnoszące do akcji, pokazujące tylko idiotyzm głównego bohatera.
Nawet jeżeli powieść rozwinęła się, postacie się zmieniały i był refleksyjny koniec, to sorki, problemy tam poruszane są po prostu infantylne i wtórne. To już było przerobiliśmy to dawno, nasze demony są poważniejsze z jednej strony i głupsze z drugiej. Powieść Cervatesa nijak nie może zainteresować dzisiejszego czytelnika, gdyż nastąpił postęp mentalny, 400 lat do bardzo dużo. Tak to czuję.
Sarmata1.2 napisal(a): Strata czasu na nowości. Czytam tylko klasykę. No i forum.
Ala ja muszę coś nowego, aktualnego. Od czasu do czasu, nie to że gonię.
A "Miasto Noży"? Kibicowskie klimaty mogą być koledze bliskie. Jakoś szczególnie dobre to to nie jest, ale da się przeczytać jak się jest w wieku zbliżonym do bohaterów książki.
"Według deklaracji Cervantesa z przedmowy do Don Kichota, utwór miał służyć krytyce literatury rycerskiej. Literatura sławiąca średniowieczne rycerstwo, rodzima lub adaptowana z literatur zagranicznych, była ówcześnie bardzo popularna w Hiszpanii i cieszyła się dużą poczytnością. Była wielokrotnie krytykowana, jako potencjalnie szkodliwa dla czytelnika, oparta na nieprawdopodobieństwach i cudowności. Krytykowali ją m.in. Luis Vives (Institución de la mujer cristiana), Juan de Valdés (Diàlogo de la Lengua), Juan de Mal Lara i Luis de Leon[5]. O szkodliwości takich utworów krążyły również liczne anegdoty: Luiz Zapata opisywał przypadek człowieka, który wyruszył w podróż, mającą na celu powtórzenie przygód z Orlanda szalonego, krążyła też opowieść o studencie, który zaatakował szpadą wyimaginowanych chłopów, napadających na rycerza[5]. Do utworów mogących zainspirować Cervantesa, zalicza się też anonimowe interludium Entremés de los romances, opowiadające o robotniku, który oszalał pod wpływem romansów rycerskich. Mimo, że interludium to wykazuje szereg zbieżności z Don Kichotem, to jednak nie wiadomo, czy powstało ono przed 1602, a więc czy mogło rzeczywiście służyć jako źródło do powieści Cervantesa[5].
Oprócz literatury rycerskiej w ogóle, w Don Kichocie sparodiowane zostały konkretne utwory. Najsilniej sparodiowany został Amadis (m.in. kult dla ukochanej damy oraz wątek umartwiania się w górskiej pustelni). Cervantes posłużył się również powieścią El caballero Cifar oraz romansem Przewaga Esplanadiana[6]."
Czyli parodia, pastisz. Odtrutka na ówczesne przegięcie w drugą stronę. Nie ma mowy, nie jesteśmy w stanie ogarnąć mentalu ówczesnych ludzi. Nie ma sensu tej książki czytać. Bo ta parodia, z naszego punktu widzenia jest po prostu gówniana. Nie rozumiemy ani przedmiotu parodiowanego, ani nie łapiemy humoru.
JORGE napisal(a): I znowu niesmak. Czy są pisarze przygotowani, wykształceni, mistrzowie którzy ciosali swoją sztukę latami prób i wiedzą o co chodzi ? Czasami odnoszę wrażenie, że pisarstwo zeszło pod strzechy, ale chłopaki nawet nie mieli takiego wycisku na polaku jak myśmy mieli w podstawówce.
Pisarstwo, jako i futbol, muzyka plus mniej oddziałujące sztuki, zostało wkręcone w machinę przemysłu rozrywkowego. Szyldy zostały te same, założenia formalne też, ale w środku nic nie jest tak samo mimo usilnych prób. Jedni polubią, drudzy założą Kluby Nostalgików.
Ja się do Klubu Nostalgikow zapisuję. Nie wiem jednak czy mnie przyjmą bo chciałbym aby to był Klub Nostalgikow Wojowniczych. Innymi słowy taki kontrrewolucyjny.
Ciekawe, zwłaszcza rozdziały o rozmowach rozbrojeniowych oraz podsumowanie tego co mocarstwa wiedziały (a właściwie nie wiedziały) o swoim arsenale - przecenianie, niedoszacowanie, przypisywanie nieracjonalnych motywacji...
Rafał napisal(a): Ja się do Klubu Nostalgikow zapisuję. Nie wiem jednak czy mnie przyjmą bo chciałbym aby to był Klub Nostalgikow Wojowniczych. Innymi słowy taki kontrrewolucyjny.
puk, puk. - Dzień dobry, czy to Klub Nostalgików? - Owszem. Ale paanie, to już nie to co kiedyś.
@Jorge, a widzisz, moim zdaniem znakomita książka. Żeby wiedzieć, co Cervantes parodiuje, wystarczy znać Pieśn o Rolandzie, którą u nas się to normalnie czytało w szkole.
rozum.von.keikobad napisal(a): @Jorge, a widzisz, moim zdaniem znakomita książka. Żeby wiedzieć, co Cervantes parodiuje, wystarczy znać Pieśn o Rolandzie, którą u nas się to normalnie czytało w szkole.
Wsio taki są to problemy Hiszpanii XVII wieku i ciekawa jest obserwacja kol. Jorge, że w Polszcze XXI w. są w zasadzie nieaktualne.
Moja śp. Ciocia postanowiła na emeryturze wrócić do głośnych powieści z lat 60. i miała takie same refluksje — że tematy nieciekawe, że nie zachwyca, że może pół wieku temu kogoś to ruszało, bo było aktualne, ale dziś dykta w zębach skrzypi.
Ale są problemy uniwersalne, choć niekiedy patrzy się na nie współczesnym okiem. Jak Rustam wysyła gońca z listem do szacha a za gońcem rusza w pościg sam Aryman, człowiek zawsze zada sobie pytanie: Dlaczego po prostu nie zadzwonił?
rozum.von.keikobad napisal(a): @Jorge, a widzisz, moim zdaniem znakomita książka. Żeby wiedzieć, co Cervantes parodiuje, wystarczy znać Pieśn o Rolandzie, którą u nas się to normalnie czytało w szkole.
Wsio taki są to problemy Hiszpanii XVII wieku i ciekawa jest obserwacja kol. Jorge, że w Polszcze XXI w. są w zasadzie nieaktualne.
Moja śp. Ciocia postanowiła na emeryturze wrócić do głośnych powieści z lat 60. i miała takie same refluksje — że tematy nieciekawe, że nie zachwyca, że może pół wieku temu kogoś to ruszało, bo było aktualne, ale dziś dykta w zębach skrzypi.
To Kolega ostatnio polecał jakiś netflixowy serial umiejscowiony w Dark Ages czy kto inny? ;)
rozum.von.keikobad napisal(a): @Jorge, a widzisz, moim zdaniem znakomita książka. Żeby wiedzieć, co Cervantes parodiuje, wystarczy znać Pieśn o Rolandzie, którą u nas się to normalnie czytało w szkole.
Wsio taki są to problemy Hiszpanii XVII wieku i ciekawa jest obserwacja kol. Jorge, że w Polszcze XXI w. są w zasadzie nieaktualne.
Moja śp. Ciocia postanowiła na emeryturze wrócić do głośnych powieści z lat 60. i miała takie same refluksje — że tematy nieciekawe, że nie zachwyca, że może pół wieku temu kogoś to ruszało, bo było aktualne, ale dziś dykta w zębach skrzypi.
To Kolega ostatnio polecał jakiś netflixowy serial umiejscowiony w Dark Ages czy kto inny? ;)
Kmotrze, przecie to był serial z 2015! Coś się kmotrowi poebałło.
rozum.von.keikobad napisal(a): @Jorge, a widzisz, moim zdaniem znakomita książka. Żeby wiedzieć, co Cervantes parodiuje, wystarczy znać Pieśn o Rolandzie, którą u nas się to normalnie czytało w szkole.
Wsio taki są to problemy Hiszpanii XVII wieku i ciekawa jest obserwacja kol. Jorge, że w Polszcze XXI w. są w zasadzie nieaktualne.
Moja śp. Ciocia postanowiła na emeryturze wrócić do głośnych powieści z lat 60. i miała takie same refluksje — że tematy nieciekawe, że nie zachwyca, że może pół wieku temu kogoś to ruszało, bo było aktualne, ale dziś dykta w zębach skrzypi.
To Kolega ostatnio polecał jakiś netflixowy serial umiejscowiony w Dark Ages czy kto inny? ;)
Kmotrze, przecie to był serial z 2015! Coś się kmotrowi poebałło.
Ale zara zara - jaki jest zarzut do Cervantesa? Że opowiada o problemach czasów, o których g... wiemy, więc nie wczujemy się i wobec tego nie będziemy mieli przyjemności? Czy że powstało w czasach, których g... wiemy?
Jeśli zarzut jest pierwszy (a literalnie taki był, co wytłuszczyłem), to idzie w tych tekturkowych Wikingów. Bo co ten serial mówi o naszych - nie tamtych - problemach? Jeśli drugi, to cóż, w Wikingów istotnie nie idzie, ale już w Kochanowskiego, Reja, a w sumie i wszystkich autorów sprzed końca II wojny. Bo co my tak naprawdę wiemy o masowej zagładzie, głodzie i świszczących kulach nad naszymi domami? Tyle co opowiedzieli dziadkowie, a starszym rodzice.
Co do porównań z operą to cóż, Cervantes formą swoich współczesnych wyprzedza o 2-3 epoki. To jest pełnowartościowa, realistyczna powieść, jakie na masową skalę zaczęto tworzyć dopiero w romantyzmie, a w Polsce jeszcze później. Cervantes pisał to ponad 200 lat wcześniej.
zarzut do Cervantesa? Że opowiada o problemach niszowych, których w naszych czasach nie mamy (tak to zrozumiałem). Z tamtych czasów jest wiele rzeczy które nas ciągle poruszają zapewne, ale akurat nie wiatraki.
Jeśli ktoś naprawdę potrzebuje książki, która "porusza istotne dla nas problemy", to ok, są lepsze pozycje niż Cervantes. Tyle że jeśli ktoś takie założenie bierze nie jako kij, na książkę, która mu się po prostu nie spodobała i szuka "wyższego uzasadnienia", ale na poważnie, to nie odpala serialu o podróżach w czasie albo o Wikingach napieprzających się tekturą, bo to też nie są nasze problemy.
Ja nie mam ciśnienia, żeby powieść była o "czymś ważnym". Ma być dobra. Tak jak i film czy serial. "Powrót do przyszłości" fajnie się ogląda, choć problemy paradoksu dziadka nas nie dotyczą.
Rafał napisal(a): Ja się do Klubu Nostalgikow zapisuję. Nie wiem jednak czy mnie przyjmą bo chciałbym aby to był Klub Nostalgikow Wojowniczych. Innymi słowy taki kontrrewolucyjny.
puk, puk. - Dzień dobry, czy to Klub Nostalgików? - Owszem. Ale paanie, to już nie to co kiedyś.
Nie ma zarzutu żadnego do Cervantesa. Po prostu była teza (dorozumiana) - literatura współczesna to zasadniczo słabizna, czytajmy klasykę. I słusznie, zwróciłem uwagę, że jednak nie zawsze. Bo są problemy z odbiorem, z formą, z kontekstem niezrozumienia czasów itd. Podałem Don Kichota, bo akurat _ja_ miałem problem z tą książką. I nie dlatego, że jest słaba, po prostu napisana do tamtych pokoleń. Ale jak widać, wg mnie, bo Rozumowi się jednak podobała. Słusznie zauważył, że może to kwestia wejścia w kontekst. Może i tak, ale zasadniczo nie w tym przypadku.
W każdym razie współczesna literatura jest do życia niezbędna, klasyka klasyką. Wyszukujmy perełki czasów nam obecnych, może są.
Dzisiejsze powieści są do bólu realistyczne. Te takie o życiu. Dlatego świetnie napisana "Lalka" wzbudziła we mnie agresję. A dokładnie 3 postacie. Zepsuta idiotka Łęcka, zakochany nieprzytomnie idiota Wokulski i żyjący iluzjami idiota Rzecki. Wszyscy ci ludzie pokładali nadzieję w sprawach nierealnych, nie oceniali ani siebie, ani rzeczywistości logicznie. Szkodząc dookoła. W dzisiejszych czasach nie ma takich ludzi, możliwe że i nie było kiedyś, autor specjalnie przegiął. Ale dla dzisiejszego czytelnika jest to nie do przyjęcia, my się przyzwyczailiśmy do postaci niejednoznacznych.
los napisal(a): Ale są problemy uniwersalne, choć niekiedy patrzy się na nie współczesnym okiem.
Tak są i o tym mamy nieśmiertelne książki np. filozoficzne. Ale beletrystyka ? Naprawdę czasami się ciężko przekopać przez archaiczną formę, kontekst czasów itd. Opowiadania Czestertona są napisane dla tamtych czasów, dzisiaj są słabiutkie, współczesnemu czytelnikowi. Ale tzw. książki poważne już nie. Tam jest ponadczasowość. Samo mięsko.
Ostatnio mnie ogólnie naszło. Stałem w kościele i śpiewałem pieśń, której tekst był pokazany na tych takich tablicach. i mnie uderzyło, kurde, co ja śpiewam ? Co to za słowa, co za kontekst, o czym to do cholery jest ? Dlaczego nie mogę zaśpiewać, nawet o czasach minionych, używając formy dzisiejszej ?
Naprawdę można zadbać o formę i przekaz bez trzymania się starych przyzwyczajeń. Nam się kojarzy wszystko co stare z czymś prawdziwym, wymagającym szacunku, pielęgnowania. Chyba pierwszy raz w historii, człowiek miał to do siebie, że burzył to co mu jest już niepotrzebne. Bo cały czas cisnął do przodu. Zdobywał, zmieniał, żył.
Hola, hola! Stare pieśni kościelne są, moim zdaniem, w większości genialne. Właśnie z tym nieco staroświeckim językiem i prostą, szczera treścią. Sacrorock słabo się sprawdza. Piosneczki oazowe z gitarą nieco lepiej ale tak z połowa to straszydła okropne. Pan Jezus był i jest nowoczesny. Mógłby dziś wyjść na nasze place i ulice oraz wejść na ambonki dla lektorów i nauczać jak nauczał. Wcale nie musiałby zmieniać mocno tekstów podawanych przez Ewangelistów. Może co nieco poprzekręcali więc by poprawił styl i może dodał nieco współczesnych odniesień na przykład po to aby się nie głowić co to też owo "ucho igielne".
Komentarz
Marai genualny
Najgenialniejsze dzienniki
Ale. To powtarza się kolejny raz. Książka oparta jest wyłącznie na dialogach i akcji. Nie ma przysłowiowych opisów przyrody, które dają możliwość dotknięcia stworzonego przez autora świata. Nie ma punktów, które mogłyby poruszyć wyobraźnię. Zagubienie tempa akcji. 1/3 książki to szczegółowy opis wydarzeń dwóch ocalałych na statku kosmicznym. Później akcja przyspiesza, zaczynają się dziać przełomowe wydarzenia strona po stronie, nagle mijają lata, kosmiczna afera przez eony, a na koniec kapiszon (no, zajawka do następnej części). Jakby autorom (bo to się też nagminni zdarza) zabrakło cierpliwości, albo zobaczyli że opowieść może być zbyt długa.
I znowu niesmak. Czy są pisarze przygotowani, wykształceni, mistrzowie którzy ciosali swoją sztukę latami prób i wiedzą o co chodzi ? Czasami odnoszę wrażenie, że pisarstwo zeszło pod strzechy, ale chłopaki nawet nie mieli takiego wycisku na polaku jak myśmy mieli w podstawówce.
Mróz pisze jak by film robił
czytałem dwie ksiązki jego
Nieodnaleziona - zwroty akcji co i rusz
czarna madonna - thriller religijny, pisany jak ateista , ale z dobrym riserczem
sprawnie napisane obydwa, ale i męczące przez brak opisów czy to przyrody czy stanów emocjonalnych bohaterów a
Mróz to dno, pisarski bot.
A ten Mróz to już znany, tak ? "Chór zapomnianych głosów" to jego debiut, pewnie SF, napisał w 2015 roku.
Powieść jest "sprawnie" napisana czyli taka co zarywasz noce/przegapiasz przystanki.
Przykład, pół roku temu trafiłem na "Don Kichota z Manchy" Cervantesa. Przebrnąłem 1/4 i rzuciłem w kąt poirytowany. Nie wiem, możliwe że ta książka w 1605 roku waliła w czachę, dotykała ważkich problemów, miała świetne poczucie humoru, była ówczesnym pastiszem, a może przerażała ? Nie wiem, mnie wkurwiała tylko. Idiota, który nie radząc sobie z realem wymyślił własny świat, nie był w stanie zauważyć swojej hipokryzji i udawał, że robi coś ważnego. Do tego drugi cymbał, niby pragmatyczny, był bardzo słabym i nudnym tłem dla całości, w założeniu miał być w kontrze, ale za miernie wyciosany żeby być wiarygodnym. Słabe historyjki, przewidywalne do bólu, nic nie wnoszące do akcji, pokazujące tylko idiotyzm głównego bohatera.
Nawet jeżeli powieść rozwinęła się, postacie się zmieniały i był refleksyjny koniec, to sorki, problemy tam poruszane są po prostu infantylne i wtórne. To już było przerobiliśmy to dawno, nasze demony są poważniejsze z jednej strony i głupsze z drugiej. Powieść Cervatesa nijak nie może zainteresować dzisiejszego czytelnika, gdyż nastąpił postęp mentalny, 400 lat do bardzo dużo. Tak to czuję.
"Według deklaracji Cervantesa z przedmowy do Don Kichota, utwór miał służyć krytyce literatury rycerskiej. Literatura sławiąca średniowieczne rycerstwo, rodzima lub adaptowana z literatur zagranicznych, była ówcześnie bardzo popularna w Hiszpanii i cieszyła się dużą poczytnością. Była wielokrotnie krytykowana, jako potencjalnie szkodliwa dla czytelnika, oparta na nieprawdopodobieństwach i cudowności. Krytykowali ją m.in. Luis Vives (Institución de la mujer cristiana), Juan de Valdés (Diàlogo de la Lengua), Juan de Mal Lara i Luis de Leon[5]. O szkodliwości takich utworów krążyły również liczne anegdoty: Luiz Zapata opisywał przypadek człowieka, który wyruszył w podróż, mającą na celu powtórzenie przygód z Orlanda szalonego, krążyła też opowieść o studencie, który zaatakował szpadą wyimaginowanych chłopów, napadających na rycerza[5]. Do utworów mogących zainspirować Cervantesa, zalicza się też anonimowe interludium Entremés de los romances, opowiadające o robotniku, który oszalał pod wpływem romansów rycerskich. Mimo, że interludium to wykazuje szereg zbieżności z Don Kichotem, to jednak nie wiadomo, czy powstało ono przed 1602, a więc czy mogło rzeczywiście służyć jako źródło do powieści Cervantesa[5].
Oprócz literatury rycerskiej w ogóle, w Don Kichocie sparodiowane zostały konkretne utwory. Najsilniej sparodiowany został Amadis (m.in. kult dla ukochanej damy oraz wątek umartwiania się w górskiej pustelni). Cervantes posłużył się również powieścią El caballero Cifar oraz romansem Przewaga Esplanadiana[6]."
Czyli parodia, pastisz. Odtrutka na ówczesne przegięcie w drugą stronę. Nie ma mowy, nie jesteśmy w stanie ogarnąć mentalu ówczesnych ludzi. Nie ma sensu tej książki czytać. Bo ta parodia, z naszego punktu widzenia jest po prostu gówniana. Nie rozumiemy ani przedmiotu parodiowanego, ani nie łapiemy humoru.
Tak więc ten tego z tą klasyką. Różnie to jest.
Ciekawe, zwłaszcza rozdziały o rozmowach rozbrojeniowych oraz podsumowanie tego co mocarstwa wiedziały (a właściwie nie wiedziały) o swoim arsenale - przecenianie, niedoszacowanie, przypisywanie nieracjonalnych motywacji...
- Dzień dobry, czy to Klub Nostalgików?
- Owszem. Ale paanie, to już nie to co kiedyś.
Moja śp. Ciocia postanowiła na emeryturze wrócić do głośnych powieści z lat 60. i miała takie same refluksje — że tematy nieciekawe, że nie zachwyca, że może pół wieku temu kogoś to ruszało, bo było aktualne, ale dziś dykta w zębach skrzypi.
Choćby po to, żeby donkiszoteria nie kojarzyła się z kiszonkami ;-)
Czy że powstało w czasach, których g... wiemy?
Jeśli zarzut jest pierwszy (a literalnie taki był, co wytłuszczyłem), to idzie w tych tekturkowych Wikingów. Bo co ten serial mówi o naszych - nie tamtych - problemach?
Jeśli drugi, to cóż, w Wikingów istotnie nie idzie, ale już w Kochanowskiego, Reja, a w sumie i wszystkich autorów sprzed końca II wojny. Bo co my tak naprawdę wiemy o masowej zagładzie, głodzie i świszczących kulach nad naszymi domami? Tyle co opowiedzieli dziadkowie, a starszym rodzice.
Co do porównań z operą to cóż, Cervantes formą swoich współczesnych wyprzedza o 2-3 epoki. To jest pełnowartościowa, realistyczna powieść, jakie na masową skalę zaczęto tworzyć dopiero w romantyzmie, a w Polsce jeszcze później. Cervantes pisał to ponad 200 lat wcześniej.
Tyle że jeśli ktoś takie założenie bierze nie jako kij, na książkę, która mu się po prostu nie spodobała i szuka "wyższego uzasadnienia", ale na poważnie, to nie odpala serialu o podróżach w czasie albo o Wikingach napieprzających się tekturą, bo to też nie są nasze problemy.
Ja nie mam ciśnienia, żeby powieść była o "czymś ważnym". Ma być dobra. Tak jak i film czy serial. "Powrót do przyszłości" fajnie się ogląda, choć problemy paradoksu dziadka nas nie dotyczą.
Natomiast niekonsekwencje w argumentacji będę punktował.
;))
W każdym razie współczesna literatura jest do życia niezbędna, klasyka klasyką. Wyszukujmy perełki czasów nam obecnych, może są.
Naprawdę można zadbać o formę i przekaz bez trzymania się starych przyzwyczajeń. Nam się kojarzy wszystko co stare z czymś prawdziwym, wymagającym szacunku, pielęgnowania. Chyba pierwszy raz w historii, człowiek miał to do siebie, że burzył to co mu jest już niepotrzebne. Bo cały czas cisnął do przodu. Zdobywał, zmieniał, żył.