Najpopularniejsze
Odp.: Różne fajne mapy
Ja poszedłem na swoje jak miałem 27 lat, niby dużo ale dzięki temu że byłem z rodzicami do tego wieku mogłem wesprzeć ich finansowo bo z ich bieda-emeryturami straciliby mieszkanie które mieli. Więc to nie do końca tak jest że dwie lewe ręce, nieumiejętność samodzielności, pranie i gotowania się kłania.

Pytania pułapki
Tak zostały nazwane pytania, które (węziej: zadaję) są zadawane podczas dyskusji – nie tylko internetowych. Wyjaśnię mechanizm zadawania tych pytań.
Mam taką przypadłość, że strasznie mnie kłuje wewnętrzna sprzeczność wszystkiego, co jest wewnętrznie sprzeczne. Nie potrafię nad tym przejść do porządku dziennego. Nawet w rozmowie ze starą matką łapię się na tym, że taką wewnętrzną sprzeczność jakiejś wypowiedzi muszę wytknąć. Wewnętrza sprzeczność, dopóki nie zostanie usunięta kładzie każdą tezę, każdą teorię, każdy wniosek, każdą opinię, każde rozumowanie, każde wytłumaczenie się.
Byłem zaznajomiony z dwiema sprawami karnymi, gdzie skazaniu przeszkadzała wewnętrzna sprzeczność. Została ona usunięta pozornie. Pozornie, ponieważ wyjaśnienie usuwające sprzeczność w jednym miejscu powodowało ją nieuchronnie w innym. W obu przypadkach sędziom zależało widocznie na wyroku skazującym i mimo istnienia wewnętrznych sprzeczności, bardzo oczywistych, bez odniesienia się do nich, oskarżonych skazano.
Czasami podczas rozmowy nie zgadzam się w jakiś sposób z tezą rozmówcy. „Nie zgadzam się” to znaczy uważam, że przy dostępnych mi danych należy dojść do innych wniosków. Mógłbym wtedy tłumaczyć krok po kroku moje rozumowanie. To zabiera jednak dużo czasu i pewnej systematyczności. Nie zawsze tym czasem dysponuję i nie zawsze mogę wypełniać standardy systematyczności. Czasem mi się po prostu nie chce. Dlatego jeśli przyjdzie mi do głowy pytanie, na które uczciwa odpowiedź rozmówcy obali jego tezę, zadaję po prostu to pytanie (czasami jest to seria pytań).
Posłużę się infantylnym, celowo przerysowanym przykładem takie pytania (akurat tutaj mógłbym z powodzeniem sam dać odpowiedź):
Wyskakuje ktoś z tezą, że skoro 6 jest podzielne przez 2 to wszystkie liczby całkowite większe niż 5 są podzielne przez 2. To ja wtedy zadaję pytanie: a czy 7 jest podzielne przez 2?
Zasadniczo jedyną właściwą reakcją jest stwierdzenie: faktycznie, o tym nie pomyślałem. Wycofuję się.
Czasem wystarczy nieco tezę przerobić, dopracować, tak żeby sprzeczności wewnętrznej nie zawierała, więc jeśli głoszącemu tezę zależy na tym, żeby ona była bliska prawdy, powinien podziękować za zwrócenie uwagi.
Zadanie pytania „pułapki” w takim przypadku jest najkrótszą drogą do obalenia tezy / wniosku / itd.
Czasami teza nie zawiera wewnętrznej sprzeczności, ale żeby była spójna, głoszący ją musi się przyznać do pewnych założeń, których może się z jakichś powodów wstydzić. Tu podaję przykład już z życia wzięty - opisywany przeze mnie przypadek.
Teza brzmi:
„Ekumeniczne studia biblijne mogą być dla mnie pożyteczne.”
Pytanie „pułapka” w tym przypadku to:
-- Czy nasza wiara jest prawdziwa?
I teraz jeśli odpowiedź jest twierdząca, wtedy teza okazuje się nieprawdziwa. Można też starać się utrzymać tezę za wszelką cenę, ale odpowiedź na pytanie pułapkę musi być wtedy przecząca (albo przynajmniej brzmieć: nie mam co do tego pewności), co może być dla głoszącego tezę w jakimś stopniu niekomfortowe.
W stosunku do bliskich stosuję prośby, błagania i apele, by podawali zawsze prawdziwy i najważniejszy powód jakiejś prośby / decyzji / wytłumaczenia zachowania. Jeśli podadzą taki, który obalę, pozostają bezbronni, a ja drążę dopóty, dopóki nie wyjdzie na jaw prawdziwa przyczyna czegoś. Takie moje zachowanie nie jest dla nich komfortowe, przyznaję, ale po latach stosowania przynosi skutki w postaci szczerości w rozmowie, a szczerość (czyli prawda) ułatwia współżycie.
Jak już nie raz pisałem, miałem okazję w życiu sporo negocjować. Z początku starałem się przestrzegać różnych konwenansów i zasad savoir vivre. Z czasem doszedłem do wniosku, że trzeba to odrzucić i postawić na szczerość. Szczerość pozwalała przekazać własne obawy i poznać prawdziwe obawy (potrzeby) drugiej strony a dopiero wtedy dało się wypracować zapisy chroniące dwie strony. Do tego służyły również pytania „pułapki”, które pozwalały odrzucić fałszywe powody / przesłanki i dojść do tych prawdziwych.
Każdemu rozmówcy mówię: Zadaj mi jakie chcesz pytanie. Odpowiem na każde.
Unikanie odpowiedzi uważam zasadniczo za brak uczciwości w rozmowie. Dlatego właśnie nie wpuszcza się redaktorów Republiki na konferencje ZiS, żeby nikt nie zadawał pytań „pułapek”. Z kolei z tego co widzę politycy PiS zazwyczaj chętnie odpowiadają na zadawane w dobrej wierze pytania różnych Polsatów i innych takich. Pereira idzie do Zero nie znając pytań i wystawiając się na pytania słuchaczy, Chajzer takiej formuły odmawia.
Czasem zadaję pytania po prostu z niewiedzy – widzę potencjalnie słabe punkty czegoś, nie mam na ten temat wiedzy, pytam, żeby samemu przyjąć jakąś tezę (jeśli ktoś jest w stanie moją wątpliwość wyjaśnić) lub ją odrzucić.
Czasami wydaje mi się, że mam jakieś rozwiązanie - bardzo mi się ono podoba, przywiązałem się do niego. Utworzyłem nawet błyskotliwą konstrukcję. Upewniam się, że poszczególne poziomy się zgadzają, ale jeśli na dowolnym etapie któregoś oparcia nie ma, z cudownego rozwiązania się wycofuję. Czasem są wszystkie pomyślane przeze mnie powody, ale nie uwzględniłem jeszcze innego.
W najważniejszej sprawie było zresztą identycznie. W swojej głupocie / niewiedzy / przekonaniu o własnej mądrości uważałem naszą Wiarę za sprzeczną w niektórych elementach. Te sprzeczności sprawiały, że traktowałem ją jako wiarę fałszywą. Dopiero na rebelyi znalazłem przyjaciela, który był tak dobry, że każde moje przekonanie o wewnętrznej sprzeczności czegoś – pięknie i wszechstronnie obalał. Krok po kroku zobaczyłem, że w tej wierze nie ma żadnej sprzeczności a zatem jest to Wiara Prawdziwa.
Nie obruszajmy się więc na pytania i nie traktujmy ich jako pułapek, a jeśli faktycznie takimi się okazują, dopracowujmy swoje tezy / stwierdzenia / wnioski lub jeśli to niemożliwe - wycofujmy się z nich bez żalu. Nie starajmy się za wszelką cenę, wbrew prawdzie, czasem nawet dobru bliźnich (znam wiele takich przypadków) upierać się przy swoich wcześniejszych stwierdzeniach, posiadajmy tzw. uczciwość intelektualną, czyli umiłowanie prawdy, no i bądźmy szczerzy.
No i oczywiście, jeśli jest szczerze (tj. rozmówcy widzą nawzajem, że są szczerzy), to jest miło, a chodzi również o to, żeby było miło.
Odp.: Nachodźcy z różnych stron świata
Przecież cały czas jest mowa o nielegalnych imigrantach. Legalni już dawno pracują, ze mną też. Nie mam obiekcji. Są lepsi, czasem tacy sami, czasem mniejsi opierdzielacze jak nasi rodowici pracownicy.
Był argument że skoro nasi ojcowie saksowali to my powinniśmy spojrzeć na tych co u nas z wyrozumiałością. No i ok ale z tych co saksowali nie znam nikogo ktoby saksował na socjalu, zapierdzielali jak mrówka, ponad siły i zdrowie (moi dwaj, na przykład, wujkowie - okupili to dużym uszczerbkiem na zdrowiu, jeden już zmarł - młodo, przed uzyskaniem wieku emerytalnego, drugi ledwo zipie). Czy było warto?
Teraz już to nie jest takie oczywiste.
Więc skoro jest to jakiś argument na zgodę na pracę obcokrajowców to raczej spójrzmy na to z drugiej strony - warto narażać ich dzieci i rodziny ma rozłąkę z nimi? Na uszczerbek na ich zdrowiu i psychice ich samych i najbliższych? Na wykorzystywanie przez chciwych pracokupców?

Odp.: Pytania pułapki
@trep powiedział(a):
Nie zrozumiałem - co nie jest dziwne.
Sokrates znany był z tego, że łaził po mieście i dręczył ludzi pytaniami, żeby naprostować ich myślenie.
Więc go zabili.
Odp.: Aktualności, newsy, krótkie wiadomości tekstowe
Na Rysy, to jak napisano wyżej. Trzeba być turystą. Akurat jak wchodziliśmy to jeden koleś spadł i się zabił, gdyż chciał zrobić koleżance fotkę i w celu uzyskania lepszego kadru zszedł ze szlaku. Od strony słowackiej jest jeden odcinek z łańcuchem, ale przypominam, że 9-letni Gnój dał radę bez problemu.
Na Gierlach wchodzi się wyłącznie z przewodnikiem, który może zabrać grupę max 5-osobową. Wszyscy są spięci liną, przewodnik idzie pierwszy. Również nie trzeba mieć żadnych umiejętności wspinaczkowych. Gnój miał wtedy chyba 11 lat. W ogóle, gdy nasz przewodnik - Laco Gardosik nasz zobaczył wysiadających z auta, to powiedział "z wami nie idę!". Ale poszedł, wszedł i zszedł. Wtedy, gdy my wchodziliśmy, to cena słowackiego przewodnika do polskiego była jak 5 do 8. Cena nie różni się w zależności od liczby osób. Łańcuchów jest o wiele więcej, trzeba mieć skórzane rękawice (bez nich nie dałbym rady), ale wycieczka jest wspaniała. Wszystkim gorąco polecam. Cały szlak (wchodzi się innym niż schodzi) trwa jakeś 8-9h. Spaliśmy u niego.
Wstaje się o 3 rano, trochę podjeżdza, trochę podchodzi do schroniska - tam czeka się na sygnał pogodowy - u nasz były ryzyko, że nie pójdziemy. W końcu jednak na Łomnicy stwierdzono, że jest kilkugodzinne okenko pogodowe. Laco gonił nasz niemiłosiernie, w drodze powrotnej dopadł nasz desz. Niezapomniane przeżycia.
Odp.: Aktualności, newsy, krótkie wiadomości tekstowe
@MarianoX powiedział(a):
@trep powiedział(a):
@allium powiedział(a):
@Przemko powiedział(a):
@marniok powiedział(a):
Ostatni raz byłem w Zakopanym 17 lat temu.
Nie żałuję.
Wolę inne miejsca.Właśnie dowcip polega na tym, że jest coraz więcej miejsc, bo powstają co roku nowe agroturystyki. A więc można mieszkać w maksymalnie odludnych miejscach i łazić po odludnych okolicach, czy jeździć rowerem, z jakiegoś powodu jednak wakacje trzeba spędzać tylko w Zakopanem albo jednej miejscowości nad morzem, droga jajecznica albo morszczuk zamiast dorsza w ekstra cenie, inaczej się nie liczy.
Tyle, że Tatry i Karkonosze to jedyne w Polsce góry z piętrem alpejskim jak to nazywają geografowie. A Zakopane było i jest głównym miejscem do wyjścia w nie. I nie ma się co oszukiwać - pod względem atrakcyjności krajobrazowej, przyrodniczej i w zasadzie każdej innej stoi ono znacznie wyżej niż agroturystyki np, w Beskidzie Wyspowym. Dlatego zawsze będzie przyciągać więcej turystów.
Kolegi propozycja jest, moim zdaniem, równie sensowna co "Po co kupować czekoladę, jak tańsze są landrynki"To, co pisze Maria, czyli Tatry słowackie. Kilka razy mniej turystów, kilka razy więcej terenu, ładniejsze widoki, większe jaskinie, wyższe szczyty, tańsze piwo.
Hejtowanie Zakopanego i Górali odbywa się od lat na rozmaitych gazowniach i onetach i może się nam jakoś "podświadomie" udzielać.
Nic z tych rzeczy. Jeździliśmy co roku w Tatry po polskiej stronie przez wiele lat (głównie Kościelisko) i chodziliśmy po stronie słowackiej. Ze słowackiej weszliśmy na Rysy (Gnój miał 9 lat).
Droga krótsza, bardziej malownicza. Po drodze jest Chata pod Rysmi, bodaj na 2250. W tym czasie (daaawno temu) w MO piwo było po 7 pln a pod Rysmi po 3 pln - a tam się wszystko wnosiło na plecach.
W MO był ten problem, że nocleg można było zarezerwować tylko rok wcześniej i sporo przedpłacić, a gdybym nie dostał urlopu, kasa by przepadła. Na Słowacji jest piękny hotel, z mnogością miejsc.
Innym razem weszliśmy na Gierlach.
Chodziliśmy też niemało zimą, do wysokości schronisk. Raz przez całą drogę w górę i w dół nie spotkaliśmy nikogo.
A polscy górale? Raz wracaliśmy zimą z Doliny Kościeliskiej, fakt, że nieco zmęczeni, podjeżdża góral z saniami, tak w połowie drogi, proponuje podwózkę. Ile? - pytam. 50. To było dużo dla mnie. Zaproponowałem mu 30. Nie zgodził się, jechał na dół obok nas i jeszcze kilka razy nas nagabywał na te 50, ale w końcu zjechał za darmo.
Innym razem jak schodziliśmy z 5 stawów, przechodziliśmy obok Kuźnic, tam stały dorożki wożące turystów do Kalatówek - skądinąd wiedzieliśmy, że taka podwózka kosztuje 50. Ale szliśmy z naszym przyjacielem Indianinem. - Podejdź do tego dorożkarza i po angielsku zapytaj o cenę. Usłyszał 300.
Historie oczywiście można mnożyć. Do GW nigdy nie pisywałem.
Przy czym moje informacje młode nie są - jak się można domyślić. Może coś się zmieniło.
Odp.: Aktualności, newsy, krótkie wiadomości tekstowe
Nie tylko chciał podebrać, ale przy okazji przytulił jeszcze 150 klocków.
Odp.: Aktualności, newsy, krótkie wiadomości tekstowe
adwokat musi być nieposzlakowanej opinii w momencie wpisu na listę adwokatury, potem wystarczy, by koledzy byli tolerancyjni, a jak widzimy - są.
Swoją drogą - są takie tam różne filmiki z USA o ludziach, którzy w drugiej połowie życia zostawali adwokatami, a przy wymogu nieposzlakowanej opinii i wysokich standardach to już u nas byłoby trudno o taką karierę, bo na drodze życia z różnymi ludźmi się pija piwo, a w rozdrganym komentariacie jedno zdjęcie może załatwić kandydata. Tak więc - na listę adwokatów należy wpisać się za młodu, bo piw, zdjęć i różnych uczynków mało, bo dzięki temu dożywotnio robi się za nieposzlakowanej opinii elitę.
Odp.: Teoria spisku prof. Pawłowicz
ZN już zostało zwołane. Zgodnie z art. 114 Konstytucji może mu przewodniczyć marszałek Senatu, nie ma żadnych przeszkód.